- Zgłosiłam do Sanepidu panią z gminy Lisewo, do której dwa tygodnie temu przyjechał partner z Włoch - pisze do nas Czytelniczka. - I ona się teraz pyta na Facebooku, czy Gminny Ośrodek Zdrowia w Lisewie jest czynny, bo ma chore dziecko.
Czytelniczka mówi, że mieszkanka gminy Lisewo usunęła z Facebooka zdjęcia z Włochem.
Włamali się do siedmiu piwnic na osiedlu w Chełmnie
- Twierdzi, że ten Włoch był u niej w listopadzie. A my tu wiemy wszystko, to mała wioska, był niedawno. A kobieta nie chce na moja prośbę udać się przebadać. Dlatego zawiadomiłam Sanepid. Ale tam też - powiedzieli tylko, że przyjmują informację i nic - relacjonuje Czytelniczka. - Ojciec tej dziewczyny ma taki zawód, że spotyka mnóstwo ludzi każdego dnia. Jeżeli ona jest zarażona to niech Bóg nas ma w swojej opiece.
Wójt gminy Lisewo informacji od zaniepokojonych mieszkańców nie otrzymał.
- Nic o tym nie słyszałem, by ktoś zgłaszał takie zagrożenie - mówi Jakub Kochowicz. - Nie wiemy też, czy prawda jest to, co mówi jedna mieszkanka, że widziała jakiegoś Włocha dwa tygodnie temu. Jeśli zgłosiła to do Sanepidu i swoje obawy to na pewno właśnie Sanepid jest najbardziej odpowiednia instytucją do zajęcia się sprawą.
Wójt przyznaje, że podczas ostatniego spotkania z dyrektor chełmińskiego Sanepidu padła informacja o tym, że dociera do nich wiele sygnałów - głównie telefonicznych, które są donosami.
W Sanepidach mają swoje sposoby, wiedzą o co pytać, aby rozróżnić sygnał wzbudzający rzeczywisty niepokój od próby doniesienia na sąsiada czy koleżankę, której się nie lubi.
- Sanepid - tam proszę dzwonić, te służby wiedzą co robić i są od tego, aby interweniować - kieruje wójt Kochowicz. - Ile osób przyjeżdża zza granicy, ilu chociażby kierowców pracujących w Niemczech wróciło do domów. Nie można teraz ludzi stygmatyzować tylko dlatego, że byli za granicą.
Mieszkańcy Chełmna pytają nas z kolei dlaczego widzieli na ulicach p.o. dyrektora Chełmińskiego Domu Kultury Kamilę Cieślewicz, która wróciła z Anglii, a młodzież powracająca z Hiszpanii musi przejść 2-tygodniową kwarantannę.
– Z tego, co wiem w czwartek wróciła z Anglii - mówi Czytelnik. - Widziałem ją w sklepie na zakupach – w markecie przy Grudziądzkiej. To nieodpowiedzialne. A dziś ta pani przyszła do pracy. Uważam, że naraża w ten sposób - za przyzwoleniem pracodawcy, czyli burmistrza – innych pracowników.
Kamila Cieślewicz potwierdza, że kilka dni temu przyleciała z Wielkiej Brytanii.
- Od powrotu - w czwartek - starałam się nie wychodzić z domu - zapewnia Kamila Cieślewicz. – Byłam raz w sklepie, bo musiałam zrobić zakupy. Wczoraj wyszłam na rower. A dziś na krótko pojawiłam się w pracy - dbając o higienę i bezpieczną odległość od kolegów i współpracowników. Nie byłam w dużym skupisku ludzi. Po konsultacji z oddziałem Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Chełmnie otrzymałam informację, że nie ma przeciwskazań do powrotu do pracy z koniecznością zachowania bezpiecznej odległości i higieny, jeśli czuję się bardzo dobrze, nie mam temperatury ani innych objawów sugerujących, że mogę być zarażona. A nie mam.
Burmistrz Chełmna podkreśla, że kiedy p.o. dyrektora ChDK wróciła z Wielkiej Brytanii nie było jeszcze procedury kwarantanny. I dodaje, że oddelegował Kamilę Cieślewicz do domu, skąd pracowała będzie zdalnie.
- Pani Kamila, po powrocie z Anglii, z własnej inicjatywy zwróciła się do Sanepidu z zapytaniem, jak powinna się zachować - podkreśla Artur Mikiewicz, burmistrz Chełmna. - Podczas tej konsultacji usłyszała, że jeśli przez dwa dni nie zauważy u siebie żadnych niepokojących objawów to może w poniedziałek wrócić do pracy. W momencie powrotu pani Kamili do kraju nie obowiązywały obecne wytyczne dot. kwarantanny. Aby jednak nie wzbudzać niepokoju wśród pracowników ChDK zdecydowałem dziś, że będzie pracowała zdalnie - z domu, do 25 marca.
