Znikł pod koniec lat osiemdziesiątych
Nieszawski czterogłosowy chór parafialny założył i przez kilka dziesięcioleci prowadził Józef Zborowski. Postać to barwna i do dziś głęboko zakorzeniona w pamięci wielu nieszawian.
Kształtował życie muzyczne, skupiające się wokół kościoła parafialnego p.w. św. Jadwigi Śląskiej i kościoła franciszkańskiego p.w. Podwyższenia Krzyża. Przez ponad czterdzieści lat był organistą parafialnym. Był też kompozytorem, po którym pozostało kilkaset opracowań muzycznych: kompozycji, harmonizacji, instrumentacji i tekstów. Są to msze oraz inne utwory przygotowywane z okazji różnych uroczystości kościelnych. Wspomagał przez jakiś czas orkiestrę strażacką jako konsultant. Uczył gry na instrumentach klawiszowych: fisharmonii, pianinie, fortepianie, akordeonie i organach, szczególną uwagę zwracając na umiejętność czytania nut.
- Jakim był człowiekiem? Bardzo dobrym. O miłym usposobieniu. Miał przy sobie zawsze tabakierę. Wszystkich częstował tabaką. Potem było wspólne kichanie, co wywoływało salwy śmiechu - wspomina Maria Szczepańska, dawna chórzystka chóru Józefa Zborowskiego, obecnie najstarsza chórzystka.
Józef Zborowski chór założył w 1916 roku i prowadził go do śmierci - czterdzieści jeden lat później. Nie oznacza to jednak, że zespół przestał istnieć. Działał jeszcze przez ponad 30 lat, prowadzony przez następców Zborowskiego: Józefa Miąskiewicza, Mateusza Kołtuńskiego, s. Kolumbanę Janinę Kajfasz, a w latach 1981-1989 Zbigniewa Wiśniewskiego.
Od roku znów śpiewają
- W tych latach to był pełen profesjonalizm. Spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu. Próby odbywały się bez przerw. Żniwa, nie żniwa. Śpiewaliśmy na ślubach, na pogrzebach, podczas mszy i przy okazji wyjazdów pielgrzymkowych, do Częstochowy, do Lichenia - wspomina Maria Szczepańska.
Po roku 1989 chór parafialny znikł z nieszawskiego krajobrazu. Na równe dwadzieścia lat. Pomysł, by zebrać dawnych chórzystów, powstał w ubiegłym roku. - Gdy stałam w kwietniu nad grobem Marka Strycha, solisty chóru, pomyślałam, że warto jeszcze raz wszystkich zgromadzić i zaśpiewać. Wyjawiłam ten pomysł pani Teresie Kryspin (również dawna chórzystka - dop. red.). Bardzo się ucieszyła - opowiada Wanda Wasicka, inicjatorka reaktywacji zespołu i badaczka życiorysu Józefa Zborowskiego.
Zamiar wypalił. Chórzyści po raz pierwszy zebrali się w maju, a w lipcu wystąpili z okazji 93. rocznicy założenia nieszawskiego chóru parafialnego. Podczas uroczystości chór przyjął imię założyciela. Odrodzony zespół wystąpił tego dnia trzy razy, na cmentarzu parafialnym przy grobie Józefa Zborowskiego, w kościele farnym, gdzie zespół oprawił muzycznie liturgię oraz w Muzeum Stanisława Noakowskiego.
Chór pełen entuzjastów
I do pierwszego, i drugiego występu przygotował ich Zbigniew Wiśniewski, muzyk, organista w Ciechocinku i nauczyciel muzyki, prowadzący zespół w ostatnich latach przed przerwą.
- Rok temu znów się spotkaliśmy. Obecni chórzyści to prawdziwi zapaleńcy. Jest w nich wiele entuzjazmu i chęci do pracy i to zapewne będzie procentować - podkreśla Zbigniew Wiśniewski.
- Prawie wszyscy jesteśmy amatorami - podkreślają ze śmiechem chórzyści. I skarżą się, że młodzi nie chcą śpiewać (oczywiście poza wyjątkami), a największą bolączką jest brak w Nieszawie na miejscu organisty, który by prowadził chór na stałe.
Do zespołu w składzie: Narcyza Głowacka, Krystyna Gołębiowska, Renata Kalota, Aneta Kamedulska, Marian Kamedulski, Iwona Lipigórska, Małgorzata Nowicka, Bogdan Niedziałkowski, Barbara Pakuła, Beata Słomczewska, Maria Szczepańska i Benedykt Zwoliński, dołączyli: Aleksander Kamedulski, Jolanta Lipigórska, Emila Niedziałkowska, Stanisław Szymański, Janusz Wasicki i Maryla Zwolińska.
Niestety w tym roku zmarło dwoje chórzystów, pamiętających czasy świetności nieszawskiego zespołu przed przerwą: w lutym Teresa Kryspin, w marcu Józef Bolesław Zwoliński.