https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nieszawski prom spłynie do Bobrownik

dariusz knapik
Prom  w Nieszawie
Prom w Nieszawie Fot. Michał Gajewski
Władze Bobrownik walczą z Krajowym Zarządem Gospodarki Wodnej o ruiny zamku kasztelańskiego.

Ich zwrot ma nastąpić dopiero, gdy zapadną decyzje o budowie nieszawskiej zapory.

Cały czas ważą się losy planowanej w rejonie Nieszawy drugiej zapory na Wiśle. Władze tego miasta, a także Bobrownik i sąsiednich, nadwiślańskich gmin, już od kilku lat myślą jednak, jak wykorzystać szansę związaną z powstaniem na rzecze kolejnego zalewu.

Zaczęło się od pytania o losy nieszawskiego promu, który w minionych latach stał się prawdziwą wizytówką miasteczka. Ponieważ między Toruniem, a Włocławkiem nie ma żadnego mostu, w sezonie służy on nie tylko jako atrakcja turystyczna, ale przede wszystkim, do przeprawy przez rzekę. Po zbudowaniu zapory powstanie tu jednak kolejny most na Wiśle.

Cykliści, na prom
Burmistrz Nieszawy Andrzej Nawrocki i wójt leżących na drugiej stronie rzeki Bobrownik Tadeusz Grzegorzewski wymyślili więc, że prom będzie woził turystów do malowniczych ruin dawnego kasztelańskiego zamku. Przed wiekami był on celem krzyżackich wypraw, na kilkanaście lat przeszedł nawet w ich ręce, ale w końcu został odzyskany przez królową Jadwigę. Teraz gmina chce z niego zrobić atrakcję dla turystów.

- Planujemy wybudować tu przystań promową oraz coś w rodzaju stanicy, gdzie można będzie zjeść, kupić pamiątki, odświeżyć się, może urządzimy pole namiotowe. Chcemy też uporządkować i odnowić te ruiny. Postaramy się o przewodników, staną także tablice informujące o historii zamku - mówi wójt Grzegorzewski.

Samorządowcy liczą nie tylko na kuracjuszy. Władze Nieszawy i Ciechocinka już dziś myślą o budowie ścieżki rowerowej łączącej oba miasta.
W drugim etapie połączy ona kurort z Aleksandrowem. Podobne przygotowania podjęły władze Bobrownik, gdzie ma powstać ścieżka łącząca tę miejscowość z Włocławkiem. Druga biec będzie do leżącego w lasach jeziora Brzeźno i płynącej wśród drzew rzeki Mień.

Królowej Jadwidze poszło łatwiej niż wójtowi
Niestety, okazuje się, że o wiele łatwiej było królowej Jadwidze odzyskać zamek z rąk Krzyżaków, niż wójtowi Grzegorzewskiemu uporać się z Krajowym Zarządem Gospodarki Wodnej, do którego należą ruiny i okoliczne tereny. Gmina już dwa razy próbowała odzyskać zabytek, ale bez efektu. Z odsieczą ruszył więc burmistrz Nawrocki, który spotkał się w tej sprawie z ówczesnym szefem KZGW Mariuszem Gajdą.

Wytargował tyle, że Krajowy Zarząd zobowiązał się oddać gminie ruiny i otaczające je tereny dopiero, gdy zapadną ostateczne decyzje dotyczące budowy nieszawskiej tamy. Jak twierdzą urzędnicy z KZGW, nie ma bowiem pewności, czy projektanci nie zaplanują tam wałów przeciwpowodziowych lub innych budowli hydrotechnicznych.
- Te tereny należą nam się jak psu buda. Od wieków zamek stanowił integralną część Bobrownik. Po wojnie prawem kaduka przekazano go służbom gospodarki wodnej. Pod ich rządami budowla została zdewastowana, co więcej, w 1986 roku bezprawnie zasypano zabytkową fosę. Chciałbym dożyć czasów, gdy ten zabytek zwrócony będzie Bobrownikom - nie kryje oburzenia wójt Grzegorzewski.

Gdy KZGW przekazywał fundacji ojca Tadeusza Rydzyka nadwiślański Port Drzewny w Toruniu, jakoś nie było w tej sprawie żadnych zastrzeżeń.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska