https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niewiele osób rozpoznaje zawał serca

SN, Głos Szczeciński
sxc.hu
Wyniki ankiety przeprowadzonej wśród kilkuset pacjentów, którzy trafili na oddział intensywnej terapii szpitala Royal Infirmary w Glasgow, zaskoczyły samych badaczy. Okazało się bowiem, że trzech na czterech pytanych przez nich chorych nie doceniło powagi sytuacji, w której się znaleźli.

Powszechną reakcją na pojawienie się charakterystycznych objawów zawału było machnięcie ręką w przekonaniu, że nie jest to zawał, lecz jakieś przejściowe, niezbyt groźne osłabienie.

- Taka postawa to błąd, którego konsekwencje mogą być niezwykle poważne. Ciekawe, że samo słowo zawał wzbudza powszechny lęk u ludzi, lecz kiedy ów zawał faktycznie się zdarza, wielu z nich zachowuje się tak, jakby nie chciało w to uwierzyć - mówi główna autorka badań Wilma Leslie. W rezultacie znaczna część "zawałowców" zbyt późno wzywa karetkę reanimacyjną, sądząc, że to co im się zdarza, to jedynie ból wieńcowy, który - jak uważają - wkrótce minie.

Spośród wszystkich uczestników ankiety jedynie 25 proc. zadzwoniło po pomoc w ciągu pierwszej godziny zawału, 60 proc. czekało od dwóch do czterech godzin nim zdecydowało się wezwać karetkę. Choć trudno w to uwierzyć, aż 12 proc. osób, czyli średnio co ósma, zgłosiło się do szpitala dopiero po 24 godzinach od momentu pojawienia się pierwszych symptomów zawału.

"Pacjenci pytani, dlaczego niezwłocznie nie zadzwonili po pomoc, tłumaczyli zwykle, że nie sądzili, iż mają zawał. Tymczasem niemal wszyscy mieli klasyczny objaw ataku serca - przedłużający się silny ból w klatce piersiowej" - piszą naukowcy w artykule podsumowującym badania. Z ankiety wynika, że większość chorych zwlekała z wezwaniem karetki reanimacyjnej, ponieważ uważali, że zawałowi serca towarzyszy nagłe zasłabnięcie oraz utrata świadomości.

Szkoccy lekarze podkreślają, że prawidłowe rozpoznanie zawału i wczesne podjęcie interwencji na oddziale intensywnej opieki medycznej mogłoby uratować życie wielu osobom, które nieświadome zagrożenia nie dzwoniły po natychmiastową pomoc. - Przyczyną zawału jest zatkanie tętnicy wieńcowej przez zakrzep miażdżycowy. Z każdą godziną zwiększa się obszar mięśnia sercowego objęty martwicą. Im później udzielona zostanie pomoc, tym szansa na wyleczenie jest mniejsza - podkreśla Leslie. Jej zdaniem liczbę zgonów spowodowanych zawałami można by znacznie ograniczyć, gdyby ludzie potrafili prawidłowo je rozpoznawać. - Większość ludzi umiera na zawał poza szpitalem. W przypadku podjęcia błyskawicznej i prawidłowej akcji ratunkowej śmiertelność nie przekracza 10 procent. Dlatego tak ważna jest niezwłoczna interwencja lekarska - konkluduje uczona.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
m
Ja jak zgłosiłem się pełen lęku, bólu, duszności do lekarza pierwszego kontaktu-bół był kilka godzin- to właściwie po dwóch sekundach wyjaśniania pożałowałem, ze to zrobiłem- patrzył na mnie jak na deb***a, pielegniarka zresztą też- nie mogłem trafić ze strachu i złego samopoczucia do własciwych drzwi-przy czym trzeźwo informowałem, że przeżyłem stresującą sytuację, nie wiem co mi jest, ale boli-duszno-ręka cierpnie i czuję wewnetrzny niepokój- zobaczyłem oczy pełne politowania- wiecej nie pojadę-aby nie robić z siebie deb***a. zaznaczam, że nie chorowałem od 20 lat- a więc paniki z byle g... nie sieję. Ot Polska rzeczywistość. Profilaktyka:(
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska