Gdyby Rita miała lat osiemnaście, a Kazimierz podobnie, nikt by się nawet nie zdziwił. Bo przecież w Brusach tańczą wszyscy, i to prawie od kołyski. Ale Rita ma sześćdziesiątkę, a Kazimierz o sześć lat więcej, a turniej - o tej randze - zaliczyli po raz pierwszy. Bo do tej pory tańczyli, a jakże, ale tak jak prawie wszyscy - dla samej przyjemności i by się rozerwać w karnawale. No i by ze Starymi Krebanami poćwiczyć raz na ludowo i razem z nimi od czasu do czasu wystąpić.
Żebym się nie pomylił
Szef Młodzieżowego Domu Kultury Marek Czarnowski postawił ich przed faktem dokonanym, mają wystąpić, i koniec. Więc parę lekcji i owszem wzięli, kroczki niewinne ćwiczyli, by w mazurze i kujawiaku się na parkiecie nie pogubić. Jak przyszedł dzień turnieju, to Ritę rozbolał brzuch, nogi się jej trzęsły i w ogóle miała wrażenie, jakby kij połknęła. A Kazimierz, spokojniejszy, ale też przeżywał. W sali było ślisko, ktoś poradził, żeby buty skropić pepsi, ale pomogło na krótką metę. Rita więc drobiła kroczki, bo się bała. - Żebym się nie wywaliła - śmieje się teraz. - Żebym się nie pomylił - dodaje jej mąż. W ich kategorii wystąpiły jeszcze tylko dwie pary, oni zajęli trzecie miejsce.
Inna suknia
Rita miała suknię z dekoltem, bez rękawów, we wzorek. - Następnym razem będzie lepsza - mówi teraz. - Już mi koleżanki dały spódnicę, do tego ze trzy bluzki, coś się wybierze, będzie ładniej wyglądało, bo z tą suknią to tak wyszło na ostatni moment. Kazimierz - w kamizelce i białej koszuli - o zmianie stroju nie myśli. Oboje są zadowoleni, że mimo tremy wystąpili przed bruską publicznością i z tańczenia nie mają zamiaru rezygnować, bo kto śpiewa i tańczy, żyje dwadzieścia lat dłużej - mówią.
Dancingi i gitara
Z miłością do tańca zaczęło się od tego, że chodzili na dancingi w Chojnicach, dla relaksu uczyli się tańca towarzyskiego u Klary Miszewskiej. Lubili majówki w Lasku Miejskim, Kazimierz chwytał wtedy gitarę i grał. Chodził nawet na nauki do Kazimierza Pułakowskiego, ale przyszło wojsko, potem żeniaczka i zaczęło się normalne życie. Na brzdąkanie nie było już czasu. Przeprowadzili się do Brus, bo tam Kazimierz miał szansę zarobić jako fotograf, gdy otworzył własny zakład. Posypały się dzieci - aż szóstka. Sabina, Aleksandra, Dorota, Robert, Iza i Karolina, też muzycznie i tanecznie uzdolnieni. Teraz wszyscy już prawie dorośli, do domu lgną i na święta bywa wesoło.
Zgrana wiara
Szyszkowie mimo rozlicznych obowiązków pasjami chadzali na zabawy, wówczas jeszcze u Szamockiego, bo domu kultury wtedy nie było.
Teraz od ponad dwóch lat są w Starych Krebanach i chwalą sobie. - Wiara jest zgrana bardzo - podkreśla Rita. - Ile się naśmiejemy razem, ile nabawimy, mamy ogniska i kuligi, ja niedawno jechałam na małych saneczkach i nie chciałam z nich zejść. W tych biednych czasach mamy sporo radości.
Próby mają co czwartek, rozpiętość wieku małżeństw od lat 25 do 70. Różnie przychodzą, bo to wiadomo, jak teraz jest, ale zawsze kilkanaście par przez godzinę tańczy, a potem drugie tyle śpiewa. Zresztą całe ich osiedle jest taneczne i to tu mieszka również Wojtek Chylewski, który wraz z Magdą Truskawą zajął w tym samym turnieju, ale w innej kategorii wiekowej czwarte miejsce.
Trzymali kciuki
W wazonie jeszcze stoją kwiaty, które dostali od kolegów. A jaki mieli doping, pary z Olsztyna to im zazdrościły, że w Brusach taka publiczność jest. Dziś będą się bawić na zabawie Krebanów na zakończenie karnawału, już się cieszą, bo na pewno będzie miło.
Niewinne kroczki
Tekst i fot. Maria Eichler

Rita i Kazimierz Szyszkowie na tle rodzinnych portretów.
RITA i KAZIMIERZ SZYSZKOWIE z Brus wystąpili na Ogólnopolskim Turnieju Tańca Narodowego w Formie Towarzyskiej i teraz już wiedzą, że tańczyć przed swoimi to strach. Myślą jednak o kolejnym występie.