Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewolno. W izbie pamięci znów będą odbywać się lekcje żywej historii

(mg)
Krystyna Giemza pochyla się nad szklaną gablotą. Wewnątrz - wyjątkowa bransoleta. Na jej najszerszym elemencie wyryto numer obozowy ojca pani Krystyny - Henryka Wrzeszczyńskiego. Na mniejszych ogniwach różne litery i dwa znaki X.

- H, czyli Henryk, A jak Anna, moja mama - wyjaśnia pani Krystyna.

- Kolejne litery są pierwszymi literami imion mojego ośmiorga rodzeństwa urodzonego przed wojną. Bransoletę zrobiono dla ojca w obozie koncentracyjnym, ogniwa ze znakami X nie wiadomo dlaczego dodano, może trzeba było poszerzyć bransoletę, by tatuś mógł ją założyć.
Dziewiąte dziecko pani Anna Wrzeszczyńska urodziła już po zabraniu męża do obozu. Pani Krystyna urodziła się natomiast już po wojnie, po powrocie ojca do domu. Dwa elementy ze znakami X nabrały wówczas nowego znaczenia.

Żywa historia

W reaktywowanej izbie pamięci w Niewolnie wykorzystano nowoczesne techniki prezentowania zbiorów. Folie zawieszone na ścianach zadrukowane są zdjęciami, rysunkami, wspomnieniami, reprodukcjami dokumentów. Dzięki temu z każdego zakątka pomieszczenia do zwiedzających przemawia historia. Opowieść o wojnie i jej ofiarach. - Milczą, a jednak wołają - mówi Krystyna Giemza.

Uroczystość z okazji reaktywowania tej placówki była niezmiernie wzruszająca. Izbę założył w 1968 roku sam Henryk Wrzeszczyński. Był kierownikiem szkoły, dyrygentem chóru, lokalnym patriotą... Jeszcze w czasie pobytu w obozie obmyślał budowę ośrodka dla dzieci i młodzieży - sierot po więźniach obozów koncentracyjnych. Po wojnie uczył młodzież o wojnie i jej okrucieństwie.

- Mam nadzieję, że w tych murach znów młodzież spotykać się będzie z żywą historią - mówił więc Krzysztof Dereziński, burmistrz Trzemeszna i dodawał, że w czasie pokoju trzeba pielęgnować pamięć o tamtych czasach.

Rodzina, sąsiedzi, współpracownicy

Uroczystość z okazji ponownego otwarcie izby tradycji w Niewolnie była wyjątkowa z wielu względów. Obok podziękowań i gratulacji dla tych wszystkich, którzy przyczynili się do tego wydarzenia, wysłuchać można było wzruszających historii. Jeden fakt budził wspomnienie innego, jedno nazwisko przypominało szereg kolejnych nazwisk. Obok wielu potomków Henryka Wrzeszczyńskiego przybyli także jego koledzy, dawni sąsiedzi, współpracownicy. Byli również przedstawiciele Muzeum Stutthof w Sztutowie, którego pracownicy odnawiali zbiory wystawione z Niewolnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska