Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezdrowe jedzenie w szkołach. Nie tuczcie już dzieci!

(LT)
- Najlepiej, żeby chipsów czy coli w ogóle nie było w szkolnych sklepikach ani nawet na rynku - mówi jeden z dyrektorów.
- Najlepiej, żeby chipsów czy coli w ogóle nie było w szkolnych sklepikach ani nawet na rynku - mówi jeden z dyrektorów. sxc
Politycy planują: z przedszkoli, podstawówek i gimnazjów ma zniknąć żywność, która ma zły wpływ na rozwój dzieci.

https://gratka.pl/regiopraca/portal/porady/prawa-pracownika/milion-polakow-dorobi-w-wakacje-za-granica-lub-na-czarno

Koledzy mojego syna masę pieniędzy wydają w szkolnym sklepiku na chipsy, colę oraz „strzelające” cukierki - denerwuje się Remigiusz Zieliński__z Bydgoszczy, ojciec 10-latka. - Przecież dzieci nie powinny pić np. napojów zawierających kofeinę. A takie kolorowe oranżady? To puste kalorie!

Politycy z odsieczą

PSL pracuje nad projektem nowych przepisów. Wprowadziłyby zakaz sprzedaży w szkołach żywności zawierającej np. syntetyczne barwniki i substancje słodzące. Zabronione byłyby też wzmacniacze smaku, tłuszcze trans (występują np. w batonikach, chipsach, frytkach), nadmiar cukru lub soli.

Pomysł popiera dr n. med. Danuta Kurylakz Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy. To ona koordynowała Regionalny Program Leczenia Otyłości u Dzieci i Młodzieży. - W Kujawsko-Pomorskiem około dziewięć tysięcy dzieci i młodzieży, w wieku od 2 do 18 lat, ma problem z otyłością - alarmuje. Twierdzi, że to efekt najczęściej złych nawyków żywieniowych.

Dr Kurylak w szkolnych sklepikach najchętniej widziałaby wodę mineralną (niegazowaną!), dużo warzyw (także sałatki, byle nie przesadzić z ziemniakami), kanapki (pieczywo z mąki gruboziarnistej, np. z szynką, pomidorami, sałatą) i soki jednodniowe. Pozbyłaby się fast foodów, kolorowych napojów gazowanych i tych, które udają soki (a są wodą z dodatkiem soku, dużą ilością cukru i konserwantów).

- Najlepiej, żeby chipsów czy coli w ogóle nie było w szkolnych sklepikach ani nawet na rynku - twierdzi Zygmunt Chlebowski, dyr. Zespołu Szkół nr 8 w Toruniu. - No bo co z tego, że nie kupią tych towarów tutaj, jeśli będzie je można nabyć za rogiem?

Szkoła nie jest w próżni

- Ze sto metrów od Szkoły Podstawowej numer 10 we Włocławku, w której prowadzę sklepik, jest spożywczak - mówi Damian Szarwas. - Jeśli przepisy będą zbyt rygorystyczne, to dzieci tam pójdą robić zakupy. A nasze sklepiki się nie utrzymają.

On sprzedaje żywność w podstawówce od 2009 roku, ale od półtora roku nie ma w ofercie chipsów ziemniaczanych. Tego od niego oczekiwała m.in. dyrekcja szkoły.

- Niestety, uczniowie nie przepadają za chipsami jabłkowymi czy marchwiowymi - twierdzi Damian Szarwas. - Pytają, kiedy znowu będą mogli kupować tamte, ziemniaczane?

W większości szkół takie sklepiki prowadzą zewnętrzne firmy, które płacą za dzierżawę.

- I te pieniądze zostają w naszej placówce - mówi dyrektor Chlebowski. - Wydajemy je na przykład na środki czystości, kredę, czasami na opłacenie rachunków za energię.

Rozmawiam z dzierżawcą na temat asortymentu. Wycofał na przykład gumy do żucia, bo dzieci chodziły z nimi na zajęcia wychowania fizycznego i mogło dojść do nieszczęścia - podkreśla.

Rodzicu - wymagaj też od siebie

Jego zdaniem ważniejsze niż wprowadzanie zakazów jest odpowiednie wychowanie i wpojenie uczniom, co warto jeść, a czego lepiej unikać. To zadanie nie tylko dla nauczycieli, ale i rodziców.

- To często rodzice, w drodze do szkoły, kupują dzieciom na przykład chipsy - podkreśla Piotr Polasik, dyr. SP nr 10 w Bydgoszczy. - U nas sklepiku nie ma od dawna. Pani, która go prowadziła, zrezygnowała. Nie zarobiła na kanapkach, bułkach czy soczkach. Bo - gdy zostałem tu dyrektorem - zastrzegłem: żadnych chipsów i coli.

Przeciwnikiem sprzedaży tych towarów jest też Jarosław Durszewicz, dyr. Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Bydgoszczy (do którego należy gimnazjum). - Promujemy zdrowie - zapewnia dyrektor. - Od marca mamy automat z kanapkami.

Kanapki sprzedają się coraz lepiej, ale automat z colą także tam stoi. - Owszem - przyznaje Durszewicz. - Mamy wolność gospodarczą. Ale jeśli będzie wykaz towarów zakazanych, to możemy automat szybko usunąć!

- Co z tego, że za ustawienie maszyny z batonikami szkoła zarobi na przykład sto złotych miesięcznie, jeśli dzieciaki będą bolały brzuchy? - pyta dyr. Polasik. - Poza tym bierzemy udział w unijnych programach: propagują spożycie mleka, owoców i warzyw. No i jak to by wyglądało, gdyby w szkole stanęły automaty z żywnością, która przede wszystkim tuczy?

Kiedy nowe prawo może wejść w życie? - Na razie są założenia do projektu, w wakacje raczej będzie gotowy - twierdzi Krzysztof Kosiński,rzecznik PSL, który liczy, że w tej sprawie posłowie różnych ugrupowań będą jednomyślni.

- To dobrze, że PSL czerpie dobre wzorce, bo przecież to pomysł z naszego programu wyborczego - twierdzi poseł Paweł Olszewski (PO). - Mam nadzieję, że wspólnie uda się wprowadzić te zmiany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska