Przygoda parlamentarna Zbigniewa Sosnowskiego z Zasad (gmina Świedziebnia) zakończyła się po pięciu latach pobytu w Sejmie. Zakończyła się - co przyznają jego zwolennicy i przeciwnicy - dość niespodziewanie i nieoczekiwanie.
Ponad dziesięć lat temu
w Zasadach,
wsi nauczyciela Zbigniewa Sosnowskiego, gościł Waldemar Pawlak, kandydujący wówczas na prezydenta RP. Przyjechał szukać głosów w rejonie zamieszkania kolegi z PSL. Orkiestra OSP z Mroczna dała ostre wejście, było uroczyście.
W 2001 roku Zbigniew Sosnowski, debiutując w wyścigu o mandat poselski, dostał się do Sejmu. Miał dobrą pozycję na liście, łącznie z Eugeniuszem Kłopotkiem.
W tej pierwszej kadencji, niewątpliwie owocnej, dał się poznać jako bramkarz parlamentarnej reprezentacji, rozgrywającej swoje mecze w hali, dla rozprężenia od poselskich obowiązków. Poseł zapraszał młodzież z regionu, pokazywał Sejm, nawet pokój hotelowy, co zaświadcza Liliana Sobieska z Wierzchowni, która była na jednym meczu w Warszawie.
Poseł nabierał pewności siebie, trafił nawet do programu TVP jako członek komisji do spraw służb specjalnych. Musiał tam jednak korzystać z kartki. W końcu nie taki z niego rutyniarz jak Zbigniew Ziobro czy Konstanty Miodowicz.
W ostatnich wyborach do Sejmu PSL bardzo
wisiał na włosku,
niemal do końca. Rezonu nie tracił tylko Waldemar Pawlak i ...PSL ponownie znalazło się parlamencie, nieco osłabione konkurencją Samoobrony.
Poseł Sosnowski zaczął pojawiać się blisko byłego premiera Pawlaka, szczególnie w czasie, gdy premier Jarosław Kaczyński miał już dość Andrzeja Leppera. Koalicja PSL-u z PiS-em stawał się coraz bliższa, ale nie do końca. Możliwe, że PSL zagrało za wysoko i wszystko wróciło w stare koleiny.
Samorządowe wybory były oczywiście poważnym sukcesem PSL-u, które odzyskało stracony teren. O Samoobronie na wsi już się nie mówi. Do tego sukcesu swój mandat dołożył poseł Zbigniew Sosnowski, sam kandydując do rady powiatu brodnickiego. - Uczyniłem to z pełną świadomością, a nie jak inni pisali, nieświadomie - mówi Zbigniew Sosnowski.
Wchodząc do rady powiatu automatycznie stracił mandat poselski. Nie mając już możliwości służenia regionowi w Warszawie, spodziewano się, że w powiecie sprawdzi się bez zarzutu. Najlepiej na stanowisku starosty. Jednak przy powiatowym stole
karty rozdawali inni,
nie PSL. I znów, nieoczekiwanie dla swoich zwolenników i przeciwników, były poseł nie przyjął mandatu radnego, nie złożył ślubowania, tylko poszedł do innej pracy. Na życie trzeba jakoś zarabiać.