Janusz Woźniak jak niemal każdy chłopiec marzył o tym, by zostać strażakiem. Udaje to się jednak tylko niektórym. Jeszcze trudniej jest zdobywać medale. Potrzeba do tego pasji, talentu i wytrwałości.
Jak niemal każdy chłopiec marzył o tym, by zostać strażakiem. Udaje to się jednak tylko niektórym. Jeszcze trudniej jest zdobywać medale. Potrzeba do tego pasji, talentu i wytrwałości.
Najpierw skończył szkołę chorążych w Poznaniu, a potem studia oficerskie w Warszawie. Dziś 47-letni pan Janusz jest zastępcą naczelnika Wydziału Technicznego Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej.
Późny start
Pasja, która spowodowała, że niedawno dostał medal prezydenta Torunia, obudziła się w nim dość późno. Miał 34 lata i wziął udział w 10-kilometrowym biegu ówczesnego województwa toruńskiego.
To był początek, a o tym co było dalej, mogą świadczyć puchary, które stoją w komendzie w jego gabinecie przy ul. Prostej.
- To tylko niektóre. Część jest u komendanta, inne u mnie w domu. Poza nimi są jeszcze medale, bo na igrzyskach nie dostaje się pucharów - wyjaśnia.
Janusz Wiśniewski regularnie bierze udział w Światowych Igrzyskach Policjantów i Strażaków oraz w Światowych Igrzyskach Strażaków. Przywiózł z nich dziesiątki krążków, z przewagą złotych. W 2007 roku w Adelajdzie w Australii podbił rekord igrzysk w biegu na 5 kilometrów. Z największym sentymentem wspomina swoje pierwsze międzynarodowe zawody na stadionie olimpijskim w Barcelonie. To chwile, które do końca życia będzie w sobie nosił.
Dzięki tym licznym wyjazdom ma przyjaciół na całym świecie.
- Dzwonimy do siebie, rozmawiamy, a potem rywalizujemy - śmieje się.
Z ostatnich igrzysk w Liverpoolu wrócił z czterema złotymi medalami. Nie dziwi więc fakt, że jest również aktualnym mistrzem strażaków województwa kujawsko-pomorskiego w biegu przełajowym.