Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Noł inglisz" albo odkładana słuchawka - czyli jak obcokrajowiec (nie)dogada się w Bydgoszczy (posłuchaj mp3)

Rafał Wolny, [email protected]
Mówiący tylko po angielsku turysta może nawet umrzeć nim doczeka się pomocy ze strony pogotowia czy szpitala, bo nikt go nie zrozumie. Przez językową barierę nie przebije się też na dworcu, w straży miejskiej, policji czy prosząc o pomoc drogową.

W związku z wakacjami Bydgoszcz odwiedzają też turyści zza granicy. Czy, nie znając polskiego, zdołają poznać miasto i uzyskać pomoc w nagłym wypadku? Sprawdziłem to, wcielając się w studenta z Norwegii, który jako tako mówi tylko po angielsku.

Z moim akcentem powinienem wprawdzie raczej "zagrać" studenta z Rosji, ale rosyjskiego nie umiem ni w ząb, a prawdopodobieństwo, że trafię na kogoś kto ten język zna jest dużo większe, niż spotkanie eksperta od norweskiego.

Ze względu na swoje własne braki w angielskim nie brałem pod uwagę poprawności językowej moich rozmówców, a to czy potrafią albo w ogóle próbują mi pomóc.

Informacja po angielsku, mapy niekoniecznie

Na początku dzwonię do ratusza z pytaniem o miejsca warte odwiedzenia. Urzędniczka z wydziału promocji sprawnym angielskim zaprasza do urzędu, podając dokładny adres. Informuje też, że na miejscu dostanę darmowe mapy miasta w języku angielskim.

Takich map nie dostanę w Centrach Informacji Turystycznej - miejskim i wojewódzkim. Tylko polskojęzyczne. Jednak pracowniczki obu punktów potrafią o tym poinformować w języku angielskim, a zarazem wskazują, gdzie szukać pomocy (Empik, internet).

Do Torunia nie pojedzie; policja nie pomoże

Z ustaleniem planu zwiedzania obcokrajowiec nie powinien więc mieć kłopotów. A może wyskoczyć na jeden dzień do miasta Kopernika? - O której godzinie jest najbliższy pociąg do Torunia i ile kosztuje bilet? - pytam dzwoniąc do informacji PKP. - Noł inglisz. Polski tylko - słyszę w odpowiedzi. No to się dowiedziałem... Ale przynajmniej pani potrafiła zaoszczędzić nam obojgu czasu.

Dzwonię na policję. By dowiedzieć się, co zrobić jeśli zgubiłem dokumenty. - Ja w ogóle nie rozumiem, o co chodzi. Halooo! - przerywa wyjaśnienia opryskliwym tonem rodem z baru mlecznego pani pomocnik oficera dyżurnego. Potem się rozłącza.

W szpitalach bezradność albo cisza

Czas sprawdzić, jak z angielskim radzą sobie w szpitalach. Dzwonię skarżąc się na gorączkę, ból głowy, gardła i katar. Pytam o spotkanie z lekarzem. - Moment byte - rzuca po niemiecku pani z centrali szpitala Jurasza i przełącza.
Do kogoś mówiącego po angielsku? Raczej nie, bo po moich wyjaśnieniach i kilku "halo" rozmówczyni - telefon milknie.

Może Biziel. Tutaj pani przyznaje, że nie rozumie, ale wzywa kolegę. - Nejm doktor - słyszę w słuchawce prośbę o wskazanie osoby, z którą chcę być połączony. Nie jestem stąd i nie wiem, więc ponawiam apel o pomoc. - Niestety nie jestem w stanie panu pomóc - mówi z żalem rozmówca.

Nic natomiast nie mówią pracownicy szpitala miejskiego i wojskowego. Po usłyszeniu angielskiej prośby po prostu się rozłączają.

Znikąd pomocy, nawet drogowej

Próbuję zatem pod alarmowy numer 112, ale w słuchawce słyszę znajomy głos pani policjantki, a po chwili głuchą ciszę. Zostaje więc tylko pogotowie ratunkowe. Dyspozytorka jednak też mnie nie rozumie i pełnym pretensji tonem domaga się bym poprosił do telefonu kogoś, kto mówi po polsku.

Dobrze, że to tylko przeziębienie, bo pewnie bym umarł, nim doczekałbym się pomocy.

Może chociaż mogę liczy na tę drogową. - Przepraszam, ale nie rozumiem - słyszę podobnie zażenowaną odpowiedź w dwóch firmach, do których dzwonię z pytaniem o koszt holowania auta z Koronowa do Bydgoszczy.

Detektyw ze straży miejskiej

Śladu zażenowania nie ma za to w głosie strażnika miejskiego, którego pytam, co zrobić z blokadą na moim aucie. - Auf polisz byte - municypalny próbuje po niemiecku, a po wyjaśnieniu, że nie mówię po polsku nie traci rezonu. - Skoro rozmawia pan z polskiej komórki, to niech pan poprosi kogoś kto mówi - sugeruje.
Na moje niezrozumienie reaguje słowami: "No to sobie nie porozmawiamy".

Koniec rozmowy, ale funkcjonariusz wykazuje się śledczym zacięciem i kilka chwil później oddzwania. Jednak nie z propozycją pomocy. - Nagranie się udało? - pyta z tryumfem w głosie. Szkoda tylko, że znów po polsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska