https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowe oblicze sklepików szkolnych. Uczniom brakuje drożdżówek [wideo]

(ea, pa, fi, erka, jw, jm) [email protected]
- W pierwszym dniu lekcji, 2 września, dzieci były bardzo zdziwione, że nie można kupić coli i chipsów - mówi Małgorzata Stojak, prowadząca sklepik w Zespole Szkół nr 8 w Bydgoszczy.
- W pierwszym dniu lekcji, 2 września, dzieci były bardzo zdziwione, że nie można kupić coli i chipsów - mówi Małgorzata Stojak, prowadząca sklepik w Zespole Szkół nr 8 w Bydgoszczy. Filip Kowalkowski
Najlepiej sprzedaje się woda mineralna. Trochę gorzej kanapki i owoce. Nie ma drożdżówek ani ciastek. To nowe oblicze sklepików szkolnych.

- Choć to dopiero początek roku szkolnego, już widzę że utarg znacznie spadł - zauważa Elżbieta Wasiewska, właścicielka sklepiku w Gimnazjum nr 7 w Grudziądzu. Prowadzi go od 21 lat. - Uczniom najbardziej brakuje słodyczy. Chipsów i napojów gazowanych już od dawna nie miałam.

Taka zmiana asortymentu to skutek nowych przepisów, które obowiązują od 1 września 2015 roku. Zabraniają one sprzedaży jakichkolwiek produktów zawierających cukier, także ciastek czy drożdżówek. Na półkach mogą znaleźć się np. kanapki, ale tylko z pieczywa razowego lub pełnoziarnistego, sałatki, surówki, warzywa i owoce. Do picia można dzieciom zaproponować wodę mineralną albo soki. - To wszystko po to, żebyśmy byli zdrowi i mogli dużo biegać - mówią uczniowie klasy IV b z Zespołu Szkół nr 8 w Bydgoszczy. - Jak ktoś je za dużo słodyczy albo chipsów, to robi się gruby, trudno mu się ruszać i źle się czuje. Od słodyczy psują się zęby.

Przeczytaj również: Nasze dzieci tyją na potęgę. Najszybciej w Europie! [infografika]

Zuzia, Kamila, Natalia, Gabrysia, Kacper, Maciej i Ksawery wymieniają ulubione owoce: banany, jabłka, gruszki, czereśnie, arbuzy, mandarynki. Są też fani szczypiorku i brokułów. Dzieci mówią, że lubią jogurt naturalny, mleko i zupy. Ale zapytane, czy lubią żelki i chipsy odpowiadają chórem: tak!

- Nie jest łatwo zmienić nawyki żywieniowe dzieci. Wiele zależy od rodziców - mówi Eugeniusz Sobieraj, dyrektor ZS nr 8. - Dwa dni temu spotkałem ucznia, który miał w torbie wielką paczkę chipsów. Na pytanie, skąd je ma, odpowiedział: mama mi kupiła, bo powiedziała, że w sklepiku już ich nie dostanę.

I tak rzeczywiście jest, bo - jak mówi Eugeniusz Sobieraj - osoby prowadzące sklepiki są zobowiązane do przestrzegania nowych zasad. - Ma to nauczyć dzieci zdrowego żywienia. Z drugiej jednak strony nie uczymy ich wybierać. Lepiej byłoby, żeby same z siebie kupowały zdrowe produkty w każdym sklepie. Wszyscy wiemy, że czasem zabranianie przynosi dokładnie odwrotny skutek - dodaje dyrektor.

**

SPRAWDŹ TREŚĆ Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 r. w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach

**
- Sklepik ruszył, ale jeszcze w ubiegłym tygodniu prowadząca go osoba chciała zrezygnować z tej działalności - informuje Rafał Klimaszewski, dyrektor SP nr 11 w Inowrocławiu.

Sklepik jest też jeszcze zamknięty w I LO im. Ziemi Kujawskiej we Włocławku. - Prowadząca go pani zbiera informacje o artykułach i cenach. Najprawdopodobniej już w przyszłym tygodniu uczniowie będą mogli kupić sobie podczas przerw coś zdrowego, wedle nowych zaleceń. Czy zechcą kupić? Czas pokaże - mówi Irena Podłucka, dyrektor szkoły.

W SP nr 1 w Chojnicach sklepik działa od lat. Prowadząca go Gabriela Frasz mówi, że same zmiany przepisów nie poprawią sytuacji. - Dzieciaki przychodzą, pytają o słodkie, o drożdżówki, a ja im odpowiadam, że są kanapki z ciemnego pieczywa. Odwracają się i idą gdzie indziej. Dlatego ważna jest świadomość rodziców.

- Obawiam się, że sklepik dłużej jak do końca roku się nie utrzyma - mówi pani Maria, właścicielka sklepiku w ZS nr 10 w Toruniu. - Uczniowie śmieją się z tych przepisów. Niektórzy są pełnoletni, mogą pić alkohol, a tu nie kupią coli.

- A ja myślę, że dzieci się przyzwyczają - mówi Małgorzata Stojak, która prowadzi sklepik w ZS nr 8 w Bydgoszczy. - Sprzedaję dużo wody mineralnej, "schodzą" też owoce. Oprócz jedzenia, wprowadziłam także artykuły szkolne: zeszyty, długopisy, przybory geometryczne. Ceny są niskie, więc myślę, że dzieci będą je kupować.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
Ringo
W dniu 04.09.2015 o 15:58, Amelia napisał:

Same mądrale,a nie przyjdzie nikomu do głowy że otyłym można być z przyczyn zdrowotnych????A sklepiki powinny byc jak dawniej bo nawet nie ma zwykłego białego pieczywa ,nie wszyscy lubią razowe i pełnoziarniste.

Oczywiście że można ale są to wyjątkowe sytuacje i nie dotyczą całych rodzin a co do lubienia to jeżeli od zarania karmi się czipsami i etc. to owoce  i warzywa (których się nie preferuje) są nie lubiane.

A
Amelia
Same mądrale,a nie przyjdzie nikomu do głowy że otyłym można być z przyczyn zdrowotnych????A sklepiki powinny byc jak dawniej bo nawet nie ma zwykłego białego pieczywa ,nie wszyscy lubią razowe i pełnoziarniste.
j
jaarcioo
W dniu 04.09.2015 o 10:55, Gość napisał:

Jasne, grubaski do getta, a producenci ekologicznych batoników będą robić kasę. Psiapsiółki i ich partnerzy. By żyło się lepiej. 

najpierw doczytaj i zrozum o co chodzi, a potem komentuj ( rozp. Min. Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 r. w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach (Dz.U.2015.1256 z dnia 2015.08.28)

 

by żyło się lepiej bez grubasków i ich późniejszego leczenia

G
Gość
W dniu 04.09.2015 o 09:40, Ringo napisał:

Nawyki żywieniowe wynosi się z domu, tam gdzie dzieciakom podaje się na porządku dziennym chipsy, chrupki i inne "pusto kaloryczne" zapychacze żołądka to mamy teraz larum zarówno dzieci jak ich rodziców. Na marginesie coraz częściej widać  rodziny gdzie wszyscy łącznie z dziećmi są otyli. Edukację żywieniową winno się zaczynać od rodziców bo dziecko od urodzenia jest już przyzwyczajane przez nich do tych "pusto kalorycznych" produktów a to wcale nie wynika z biedy.

 

Jasne, grubaski do getta, a producenci ekologicznych batoników będą robić kasę. Psiapsiółki i ich partnerzy. By żyło się lepiej.
 

a
adaaaas

no i dobrze; mądre dzieci, nauczone w domu co się powinno jeśc nie będą miały żadnych problemów z 'przeżyciem' bez tych pustych kalorii

jeżeli jakiś rodzić uważą, że na śniadanie można zjeść drożdżókę i popić kolą to powinien zazcąć czytać odpowiednie książki, a nie gapić się w tv albo lizać smartfona

 

no i oczywiście płacz sklepikarz, że teraz to się nic nie opłaca.....

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska