- Choć to dopiero początek roku szkolnego, już widzę że utarg znacznie spadł - zauważa Elżbieta Wasiewska, właścicielka sklepiku w Gimnazjum nr 7 w Grudziądzu. Prowadzi go od 21 lat. - Uczniom najbardziej brakuje słodyczy. Chipsów i napojów gazowanych już od dawna nie miałam.
Taka zmiana asortymentu to skutek nowych przepisów, które obowiązują od 1 września 2015 roku. Zabraniają one sprzedaży jakichkolwiek produktów zawierających cukier, także ciastek czy drożdżówek. Na półkach mogą znaleźć się np. kanapki, ale tylko z pieczywa razowego lub pełnoziarnistego, sałatki, surówki, warzywa i owoce. Do picia można dzieciom zaproponować wodę mineralną albo soki. - To wszystko po to, żebyśmy byli zdrowi i mogli dużo biegać - mówią uczniowie klasy IV b z Zespołu Szkół nr 8 w Bydgoszczy. - Jak ktoś je za dużo słodyczy albo chipsów, to robi się gruby, trudno mu się ruszać i źle się czuje. Od słodyczy psują się zęby.
Przeczytaj również: Nasze dzieci tyją na potęgę. Najszybciej w Europie! [infografika]
Zuzia, Kamila, Natalia, Gabrysia, Kacper, Maciej i Ksawery wymieniają ulubione owoce: banany, jabłka, gruszki, czereśnie, arbuzy, mandarynki. Są też fani szczypiorku i brokułów. Dzieci mówią, że lubią jogurt naturalny, mleko i zupy. Ale zapytane, czy lubią żelki i chipsy odpowiadają chórem: tak!
- Nie jest łatwo zmienić nawyki żywieniowe dzieci. Wiele zależy od rodziców - mówi Eugeniusz Sobieraj, dyrektor ZS nr 8. - Dwa dni temu spotkałem ucznia, który miał w torbie wielką paczkę chipsów. Na pytanie, skąd je ma, odpowiedział: mama mi kupiła, bo powiedziała, że w sklepiku już ich nie dostanę.
I tak rzeczywiście jest, bo - jak mówi Eugeniusz Sobieraj - osoby prowadzące sklepiki są zobowiązane do przestrzegania nowych zasad. - Ma to nauczyć dzieci zdrowego żywienia. Z drugiej jednak strony nie uczymy ich wybierać. Lepiej byłoby, żeby same z siebie kupowały zdrowe produkty w każdym sklepie. Wszyscy wiemy, że czasem zabranianie przynosi dokładnie odwrotny skutek - dodaje dyrektor.
**
SPRAWDŹ TREŚĆ Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 r. w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach**
- Sklepik ruszył, ale jeszcze w ubiegłym tygodniu prowadząca go osoba chciała zrezygnować z tej działalności - informuje Rafał Klimaszewski, dyrektor SP nr 11 w Inowrocławiu.
Sklepik jest też jeszcze zamknięty w I LO im. Ziemi Kujawskiej we Włocławku. - Prowadząca go pani zbiera informacje o artykułach i cenach. Najprawdopodobniej już w przyszłym tygodniu uczniowie będą mogli kupić sobie podczas przerw coś zdrowego, wedle nowych zaleceń. Czy zechcą kupić? Czas pokaże - mówi Irena Podłucka, dyrektor szkoły.
W SP nr 1 w Chojnicach sklepik działa od lat. Prowadząca go Gabriela Frasz mówi, że same zmiany przepisów nie poprawią sytuacji. - Dzieciaki przychodzą, pytają o słodkie, o drożdżówki, a ja im odpowiadam, że są kanapki z ciemnego pieczywa. Odwracają się i idą gdzie indziej. Dlatego ważna jest świadomość rodziców.
- Obawiam się, że sklepik dłużej jak do końca roku się nie utrzyma - mówi pani Maria, właścicielka sklepiku w ZS nr 10 w Toruniu. - Uczniowie śmieją się z tych przepisów. Niektórzy są pełnoletni, mogą pić alkohol, a tu nie kupią coli.
- A ja myślę, że dzieci się przyzwyczają - mówi Małgorzata Stojak, która prowadzi sklepik w ZS nr 8 w Bydgoszczy. - Sprzedaję dużo wody mineralnej, "schodzą" też owoce. Oprócz jedzenia, wprowadziłam także artykuły szkolne: zeszyty, długopisy, przybory geometryczne. Ceny są niskie, więc myślę, że dzieci będą je kupować.