https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

NSZZ "Solidarność" uwywa ręce

Michał Żurowski [email protected]
Leszek Walczak: - Czy to się komuś podoba czy nie, Wałęsa jest legendą
Leszek Walczak: - Czy to się komuś podoba czy nie, Wałęsa jest legendą Fot. Jarosław Pruss
Dlaczego związkowcy nie zabierają głosu, gdy minister Szczygło oskarża Lecha Wałęsę o zdradę?

Najpierw była pyskówka. Jedna z wielu z udziałem Lecha Wałęsy i "obozu" braci Kaczyńskich. Były prezydent - oburzony treścią raportu o WSI - nazwał prezydenta i premiera durniami, a były minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, obecnie minister obrony Aleksander Szczygło zarzucił Wałęsie zdradę ideałów "Solidarności".

A potem był list. W ub. tygodniu byli czołowi działacze "Solidarności", tej pierwszej z roku 1980 - m.in. Zbigniew Bujak, Jan Rulewski, Tadeusz Jedynak, Stefan Jurczak, Stefan Niesiołowski i Bogdan Lis - napisali tak: "Protestujemy przeciw szkalowaniu dobrego imienia Lecha Wałęsy, przywódcy naszego ruchu. Człowieka nie tylko naszego ruchu, lecz i człowieka wielkich czynów. (...) Znamy ideały "Solidarności" i wiemy, jak trzeba było walczyć, by wcielić je w życie. Próby obrażania i pomawiania Lecha Wałęsy są równoznaczne z obrażaniem honoru Polski i Polaków".

Kaczyńskim świeczkę, Wałęsie ogarek

Nie pierwszy raz w podobnym sporze o najnowszą historię Polski, a w szczególności o rolę Wałęsy, głos zabierają BYLI działacze "Solidarności". Nie pierwszy raz współczesna pani "S" milczy. Ten wciąż największy związek zawodowy w Polsce, którego liderzy jeszcze kilka lat temu w ramach AWS współrządzili Polską, nie zabiera głosu w obronie swego przywódcy. Dlaczego?

- Nie zabiera i nie zabierze, proszę się nie spodziewać żadnego stanowiska ani Komisji Krajowej, ani ze strony regionów - mówi przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Toruń-Włocławek Jacek Żurawski. - Dla wielu obecnych działaczy sprawa jest prosta - zarówno podpisani pod tym listem, jak i sam Wałęsa byli wprawdzie bohaterami, ale dziś są prywatnymi osobami, do których słów związek nie musi się odnosić. Czy to także moje zdanie? Niezupełnie. Na pewno między braćmi Kaczyńskimi i ich najbliższym otoczeniem, a Wałęsą padło o kilka słów za dużo. Nie sądzę, by Wałęsę można było określić jako zdrajcę ideałów, ale gdybym miał wytłumaczyć np. dorastającemu dziecku istotę tego sporu, to powiedziałbym: nie wiem! A ludzie, zwykli ludzie "Solidarności" w zakładach pracy reagują na to różnie. Młodszych niewiele to obchodzi, żyją zupełnie innymi sprawami - walką o byt całych branż i poszczególnych zakładów pracy. A starsi, owszem, rozmawiają o konflikcie byłego prezydenta z obecnym - bo historia, którą toczy się ten spór, to również ich historia.

Lider toruńsko-włocławskiej "S" stanowczo zaprzecza - powołując się na literkę "N" (jak Niezależny) w nazwie związku - by swobodę wypowiadania się w takich sprawach utrudniało liderom Komisji Krajowej jednoznaczne poparcie udzielone Kaczyńskiemu w wyborach prezydenckich. Nieco innego zdania jest szef Regionu Bydgoskiego Leszek Walczak: - Nie ma co ukrywać - to poparcie dla Kaczyńskiego ciąży do dziś. Kierownictwo Komisji Krajowej ma ten problem, że ze wszystkimi chce mieć dobre relacje, a przecież czasem trzeba po prostu powiedzieć, co jest kłamstwem, a co prawdą. A oni tak bardzo chcieliby dać Kaczyńskim świeczkę, a Wałęsie ogarek, że nawet z doborem gości na związkowe uroczystości mają problem. Inna sprawa, że poparcie obecnego prezydenta w ostatniej kampanii miało sens. Wybierając między koncepcją państwa solidarnego, a liberalnego, trzeba było go udzielić i ze związkowego punktu widzenia dziś jest chyba z tego więcej plusów niż minusów. Ale tylko z prezydentury! Z rządów PiS - arogancji ministrów, pozorowanego dialogu, braku realizacji "solidarnego państwa" - nie jesteśmy zadowoleni. Wracając zaś do Wałęsy, podzielam pogląd ludzi z 1980 roku: pierwszy lider związku - czy się komuś to podoba czy nie - jest legendą. Zakładał "Solidarność", walczył o nią, jest bardziej ceniony za granicą niż u nas, a jeśli taki list podpisuje dziś Jan Rulewski, który bardzo często z Wałęsą się nie zgadzał, to jest to bardzo wymowne. A pan Szczygło? Gdzie on wtedy był? Kto to jest w porównaniu z Wałęsą?

Kogo to obchodzi?

Na jeszcze niższych szczeblach związkowej hierarchii trudniej odnosić się do historycznych sporów. Przepytywani przez nas działacze mają przede wszystkim dość "gnojenia wszystkiego i wszystkich" i nie pojmują dlaczego do dziś "nie rozliczona jest komuna, a ludzie "Solidarności" rozrabiają się między sobą". I to kto! Nie robotnicy, ale inteligenci spod znaku "S" skaczą sobie do gardeł. A czemu obecna "Solidarność" w tej sprawie milczy?

- Cokolwiek Komisja Krajowa by w tej sprawie powiedziała, zawsze ktoś się obrazi - ocenia Jan Krygier, przewodniczący "Solidarności" w bydgoskim Stomilu. - Woli więc milczeć. Czy milczenie jest przyzwoleniem na atakowanie Wałęsy? Nie wiem. Wiem natomiast, że jeśli ktoś potrzebuje ze strony związku wsparcia i obrony, to powinien się do związku zwrócić i z nim współpracować. A Wałęsa od dawna zachowuje się tak, jakby nie chciał, by cokolwiek go z "Solidarnością" łączyło.

- Związek to pewna wspólnota celów, tymczasem członkowie "Solidarności" coraz rzadziej myślą wspólnymi kategoriami - ocenia Andrzej Wesołowski z bydgoskiej Pesy. - Jeśli dziś nawet jeden zakład nie stanie w odruchu solidarności z drugim zakładem, to co tu mówić o obronie dawnych działaczy. Ja osobiście dziwię się, że związek nie broni Wałęsy, tylko zachowuje się jak obrażalska dama. Ale szeregowi związkowcy w zakładach żadnego stanowiska w tej sprawie się nie domagają. Większości to po prostu nie interesuje.

* * *

Trochę dziwną jest sytuacja, w której akurat ten związek milczy w sprawie sporu między byłym i obecnym prezydentem państwa - niegdyś czołowymi postaciami "Solidarności". Dziwne to, bo siłą tego związku - jak żadnego innego - powinny być jego korzenie, jego piękna, trudna, ale dumna historia. Dziś, nie bardzo wiadomo w imię czego, "Solidarność" nie zabiera głosu w debacie o własnych dziejach - nawet w sprawach tak zasadniczych jak zarzut zdrady ideałów postawiony Wałęsie. Co więcej, zanosi się na to, że zwaśnione strony będą się opluwać latami i o żadnym rozstrzygnięciu sporu nie będzie mowy. Tu nie wystarczy powołać dwóch biegłych, którzy orzekliby, czy Wałęsa zdradził owe ideały. Tym łatwiej więc palnąć takiemu np. panu Szczygło tego rodzaju zarzut, że zawsze będzie mógł powiedzieć, iż każdy ma prawo do własnej interpretacji naszej historii. I że to część debaty. Co innego "durnie" z ust Wałęsy pod adresem Kaczyńskich. Tu dla świętego spokoju można powołać np. dwóch biegłych językoznawców do zbadania słowa "durnie". I to mimo tego, że sprawa wydaje się tak oczywista.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska