Kup Gazetę Pomorską przez SMS
Klaudia i inni

(fot. fot. Monika Wieczorkowska)
Pokój 7-letniej Klaudii przypomina sklep z zabawkami. Ale ona nie ma czasu się nimi bawić. Popołudnia wypełnia angielski, muzyka, tenis. Gdy w piątek prosi mamę: poczytaj mi, słyszy: jestem zmęczona. Włącz sobie telewizor.
Cała nadzieja w babci. Ją interesuje, co dzieje się w szkole. Nie krzyczy, gdy Klaudia niechcący rozsypie mąkę, gdy razem pieką rogaliki. I jest tak miło, gdy przytuli.
Znacie Klaudię? Znacie. Rozejrzyjcie się dobrze wokół siebie.
Kryterium eliminuje pomoc
Dożywianie
W województwie kujawsko-pomorskim w 2009 roku w ramach realizacji programu "Pomoc państwa w zakresie dożywiania" ogółem pomocą objęto 175. 356 osób, w tym:
- 26.883 dzieci do 7 roku życia
- 67.379 uczniów od szkoły podstawowej do ukończenia ponadgimnazjalnej.
Źródło: Wydział Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy
Alarmujące raporty o biedzie i złej sytuacji polskich dzieci wydają się być mocno przesadzone. Bystry obserwator dostrzeże jednak, że rzeczywistość nie jest tak słodka, jak zadowolone bobasy w reklamach. W badaniach UNICEF widać, jak kiepsko wypadamy na tle krajów rozwiniętych.
Ostatnie badania OECD także pokazują, że w Polsce na dzieci wydaje się bardzo mało pieniędzy.
Dorota Hass, dyrektor wydziału polityki społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy od wielu lat zajmuje się pomocą społeczną. - W ostatnich latach liczba korzystających z pomocy społecznej utrzymuje się na stałym poziomie - mówi. - Ale patrząc na kryterium przyznawania pomocy, na pewno powinno być ono wyższe. 351 zł na osobę to naprawdę niewiele w porównaniu z obecnymi kosztami utrzymania, wyżywienia, opłat mieszkaniowych.
Co tu dodać, jeśli Instytut Pracy i Spraw Socjalnych wyliczył, że w grudniu ubiegłego roku minimum socjalne w rodzinie z dwojgiem dzieci wynosi 2 821 zł, a z trojgiem - 3443.
W ubiegłym roku 58 tysięcy rodzin w województwie dostało pomoc społeczną z powodu ubóstwa. 45 tysięcy z nich miało od 1 do 3 dzieci.
- Czy to, co mamy, jest wystarczające w porównaniu z pomocą na Zachodzie? - pyta dyrektor Hass. I odpowiada sobie: - Tam niektóre formy pomocy w stosunku do dzieci niepełnosprawnych są lepsze.
Bariery przed rodzicami
O tym, jakie bariery napotykają rodzice dzieci niepełnosprawnych mówi, Katarzyna Wąsowska z Bydgoszczy, mama 6-letniej Agaty. Jej córka ma wiele różnych chorób, jest pod opieką bydgoskiego domowego hospicjum dla dzieci Sue Ryder.
Jedna sprawa to ograniczony dostęp do regularnej, wielostronnej rehabilitacji. - Z NFZ dostajemy skierowanie 2-3 razy w roku, a nasze dzieci wymagają nieustannych ćwiczeń. Rozmaitych - mówi Wąsowska. I wtedy trafia się na drugą barierę - finanse, a raczej ich brak. Bo za to, czego nie ma, a być powinno płaci się samemu dzięki fundacjom, organizacjom społecznym, które pomagają. - Najbardziej cieszę się, że jest hospicjum, nasze Sue Ryder - mówi mama Agaty. - To jest najpiękniejsza instytucja, bo tam są ogromne serca.
Kłopoty mają nie tylko rodzice dzieci niepełnosprawnych. Z chorym maluchem trudno dostać się do pediatry, o specjalistach nie wspominając.
W rodzinie - każdy sobie
Już nie tylko psycholodzy zwracają uwagę, że rwą się rodzinne więzi. - Widać, że niektóre rodziny nie są już tym, czym były kiedyś - zauważa podkomisarz Joanna Dunisławska z Wydziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
- Dziecko wiele wynosi z domu. Może wynieść miłość, przyjacielskie relacje, ale też niepokój, pogoń za pieniądzem - mówi. - Rodzice, w biegu z jednej do drugiej pracy zapominają, że dziecko potrzebuje nie tylko jedzenia, ubrania, ale także miłości, ciepła, rozmowy. A coraz mniej z sobą rozmawiamy, coraz bardziej się izolujemy, także w rodzinie.
Z izolacji bierze się brak reakcji. Na krzyk za ścianą, przemoc. - Dlatego tyle różnych akcji społecznych nie jest bezpodstawnych - zaznacza policjantka. - Przypomnijmy sobie plakaty: Kocham, nie biję. Kocham - reaguję. Gdyby ludzie reagowali, nie doszłoby do wielu tragedii.
Rozmowa- bezcenna
Policjanci mówią też o "przemocy w białych rękawiczkach". Tej psychicznej, gdy wyzwiska i poniżanie są na porządku dziennym. Dochodzi do niej także w tak zwanych "dobrych rodzinach". Bo patologia kojarzy nam się tylko z alkoholem, narkotykami.
- Jeśli dziecko chce nam powiedzieć coś ważnego, a my dla niego nie będziemy mieli czasu - więcej ze swoimi sprawami do nas nie przyjdzie - przestrzega podkomisarz Dunisławska. - A nie trzeba wiele inwestować, by to zmienić. Wspólny spacer i porozmawianie nic nie kosztuje. Mam nadzieje, że dorośli zatrzymają się w tym pędzie między jedną a drugą pracą i uświadomią sobie, że ich dzieci też będą rodzicami. Jakiej chcieliby dla nich rodziny w przyszłości?
Udostępnij