Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od 13 grudnia smalec drożeje o prawie 40 proc., kawa zbożowa 92 proc. Początek dramatu na Wybrzeżu

Hanka Sowińska [email protected] 52 326 31 33
Gdańsk, grudzień 1970 r. Na ulicach trwają walki. Do stłumienia protestu użyto broni palnej.  Decyzję podjął I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka.
Gdańsk, grudzień 1970 r. Na ulicach trwają walki. Do stłumienia protestu użyto broni palnej. Decyzję podjął I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka. Repr. Jerzy Eisler, Polskie miesiące, czyli kryzys
Tysiące pracowników handlu spędziło niedzielę 13 grudnia w pracy "przemetkowując" towar. Na niespełna dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia władza przygotowała dla narodu prezent w postaci podwyżek artykułów spożywczych (i nie tylko). Dla złagodzenia szoku były też obniżki. O 40 proc. potaniały np. pończochy stilonowe. Następnego dnia na ulice Gdańska wyszli stoczniowcy. Taki był początek grudniowego dramatu roku 1970.

www.pomorska.pl/historia

Więcej historycznych ciekawostek na www.pomorska.pl/historia

Rachuby tow. Gomułki

Po ogłoszeniu 13 grudnia 1970 roku podwyżek cen na żywność doszło do spontanicznych protestów w wielu miastach Wybrzeża, m.in. w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie, Elblągu i Słupsku.

Przeczytaj również: 29. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. - Zawsze powiem, że warto było walczyć, bo przecież człowiek rodzi się wolnym - mówi Ewa Paluszek.

Według ustaleń Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, to sam ówczesny I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka podjął decyzję o wzroście cen i jego terminie, bo sądził, "że sukces zawartego właśnie układu o granicach PRL-RFN zminimalizuje złe nastroje wywołane podwyżką".

Zorganizowany 14 grudnia strajk w gdańskiej stoczni rozszerzył się na wiele przedsiębiorstw Wybrzeża, doprowadzając do gwałtownych wystąpień ulicznych.

Janek Wiśniewski padł

Stoczniowcy niosą na drzwiach ciało zabitego Zbyszka Godlewskiego. Ten młody robotnik stanie się pierwowzorem pieśni "Janek Wiśniewski padł"
(fot. Repr. Jerzy Eisler, Polskie miesiące, czyli )

Z okruchów pamięci wydobywam trzy zdarzenia.

Pierwsze dotyczy połowy grudnia 1970 r. Byłam wtedy w liceum. Do dziś mam przed oczami taką scenę. Wchodzimy do klasy na lekcję języka angielskiego. Alina idzie obok mnie. Mówi, że jej mama jechała do Gdańska i została zatrzymana na rogatkach miasta. Z Gdańskiem nie ma telefonicznego połączenia.

Drugie pochodzi z niedzieli, 20 grudnia. Po "Dzienniku" telewizja nadaje przemówienie I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Gierek mówi o robotniczych wystąpienia, zaburzeniach, starciach ulicznych. O tym, że zginęli ludzie. I że wszyscy przeżywamy tę tragedię. W czarno-biały ekran telewizora marki "Szafir" (kolorowe dopiero miały się u na pojawić) wpatruje się babcia Elżbieta, mama mojego taty. Przeżyła obie wojny światowe, rewolucję bolszewicką, "cud nad Wisłą". W pewnej chwili mówi o Gierku: "Dobrze mu z oczu patrzy".

Przeczytaj też: 29. rocznica wprowadzenia stanu wojennego [dokumentacja].

I trzeci obrazek. Jest grudzień 1980 r. Trwa rozpoczęty sierpniowymi strajkami "karnawał wolności". Na parterze w gmachu biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego oglądam wystawę poświęconą tragedii na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Trzymane przez długich dziesięć lat fotografie wyszły z podziemia. Ludzie są zszokowani. Ja również. Wtedy po raz pierwszy widzę zdjęcie "Janka Wiśniewskiego" (naprawdę nazywał się Zbigniew Godlewski), młodego robotnika zastrzelonego w Gdyni, w drodze do pracy, 17 grudnia 1970 r.,niesionego na drzwiach przez stoczniowców. Za chwilę cała "Solidarnościowa" Polska będzie śpiewała "Balladę o Janku Wiśniewskim" :

"Na drzwiach ponieśli go Świętojańską
Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom
Chłopcy, stoczniowcy, pomścijcie druha
Janek Wiśniewski padł
(...)Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność, i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł".

Drożał smalec i kawa zbożowa

Wieczorem, 12 grudnia przez radio i telewizję podano informację o regulacji cen. Np. o 13 proc. potaniały telewizory, radia turystyczne o 19 proc., lodówki o 15 proc., pralki o 17 proc., a pończochy stilonowe aż o 40 proc. itd.

Podniesiono za to ceny węgla kamiennego (10 proc.), brunatnego o 14 proc., koksu i brykietów o 19 proc., tkanin jedwabnych o 37 proc., dywanów o 25 proc., itd.

Ludzie mówili: - Potaniały niechodliwe buble, podrożało to, co trzeba włożyć do garnka. Tak właśnie było. Ceny mięsa i przetworów mięsnych zostały podniesione średnio o 17,6 proc., mąka zdrożała o 16,6 proc., dżem, marmolady i powidła o 36 proc. O prawie sto procent drożała kawa zbożowa, a smalec o 33 proc.!

O zmianie cen "Pomorska" informowała 14 grudnia. Tego samego dnia na pierwszej stronie znalazł się tekst o "wielkiej ofiarności pracowników handlu", którzy przez całą niedzielę przygotowywali nowe ceny. Tylko w bydgoskim Powszechnym Domu Towarowym w akcję "metkowania" zaangażowanych było 170 osób.

Zastrajkowało Wybrzeże

Prof. dr hab. Jerzy Eisler, badacz najnowszych dziejów Polski, autor monografii poświęconej tragedii na Wybrzeżu "Grudzień 1970. Geneza przebieg konsekwencje" tak dziś mówi: - To była sytuacja właściwie bojowa. Mieliśmy fragmenty gwałtownych walk ulicznych, zwłaszcza 15 grudnia w Gdańsku i 17 grudnia w Szczecinie, gdzie podpalano transportery, czołgi, gdzie strzelano, rzucano w pojazdy butelkami z benzyną, ciężkimi przedmiotami, gdzie po prostu dochodziło do bardzo gwałtownych starć i wznoszono barykady na ulicach. To były klasyczne walki uliczne. W takiej sytuacji naprawdę trudno jest uniknąć ofiar śmiertelnych i rannych. Nie mówię tego, by kogokolwiek i cokolwiek usprawiedliwiać. Przeciwnie, mam wrażenie, że zwłaszcza wojskowi zawiedli.

Rano 17 grudnia, w Gdyni, oddziały wojskowe strzelały do robotników idących do pracy. Strzelano z karabinów maszynowych umieszczonych na czołgach i z helikopterów. Strzelano do ludzi gromadzących się w centrum miasta, przed dworcem i przed gmachem prezydium Miejskiej Rady Narodowej.

Według prokuratury w grudniowych zajściach 45 osób zostało zabitych, ponad 1100 rannych.

Wtedy - aby cokolwiek wiedzieć o rozgrywającym się w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Elblągu dramacie - trzeba było "łapać" Wolną Europę. Prasa - owszem - donosiła o trupach - ale podawała mocno zaniżoną liczbę. W depeszach PAP przede wszystkim eksponowano wiadomości o rozbijanych sklepach, grabieżach i udziale w nich elementów chuligańskich.

Ludzie ginęli, cytrusy płynęły

Pora była przedświąteczna. Do polskich portów - jak tradycja nakazywała - zmierzały statki pełne cytrusów, a gazety zamieszczały reklamy lokali gastronomicznych, oferujących "gotowe wyroby garmażeryjne i cukiernicze na okres świat".

Tego dnia w gazetach próżno było szukać doniesień ze zbuntowanego Wybrzeża. Tak samo i 16 grudnia. Można za to było przeczytać "o dalszej konsolidacji partii", "zwycięstwie polityki pokojowej państw socjalistycznych" i o 600. przedstawieniu widowiska "Dziś do ciebie przyjść nie mogę".
O ludziach rozjechanych czołgami nie napisali.

Dopiero 17 grudnia gazeta opublikowała informację PAP, zatytułowaną "Zajścia w Gdańsku". "W dniach 14 i 15 grudnia w Gdańsku miały miejsce poważne zajścia uliczne. Wykorzystując sytuację, jaka wytworzyła się wśród załogi Stoczni Gdańskiej elementy awanturnicze i chuligańskie, nie mające nic wspólnego z klasą robotniczą, zdemolowały i podpaliły kilka budynków publicznych i obrabowały kilkadziesiąt sklepów. Wobec interweniujących funkcjonariuszy porządku publicznego dopuszczono się mordów, jest również wielu ciężko rannych, przebywających obecnie w szpitalach. W wyniku starć spowodowanych przez chuliganerię 6 osób zostało zabitych, a kilkadziesiąt rannych".

O tym, że tragiczna w skutkach rewolta nie dotyczy tylko Gdańska, a Wybrzeża dowiedzieć się można było z przemówienia Józefa Cyrankiewicza, które trafiło na łamy 18 grudnia. Premier - tak jak w 1956 r. w Poznaniu - groził i pouczał, mówił o braku rozwagi i odpowiedzialności ze strony tych, którzy porzucili pracę i wyszli na ulicę, dając okazję mętom, awanturnikom i wrogom do wandalizmu, grabieży i mordu".

Do świąt było już tylko 5 dni. W sobotnio-niedzielnym wydaniu (19-20 grudnia) "Pomorska" informowała: "Do Trójmiasta wraca spokój".

Korespondenci PAP, którzy przesłali tę informację chyba pomylili miasta pisząc, że na "ulicach panuje przedświąteczny ruch, szkoły działają normalnie, a wielkim powodzeniem cieszy się punkt sprzedaży choinek".

Z lakonicznego bilansu strat można było się dowiedzieć, że zniszczono m.in. gmach dworca kolejowego, budynek NOT i "Delikatesy".

Rewolucja na szczytach władzy

Winnych nie było (zresztą nie ma ich do dziś, a proces toczy się już kilkanaście lat. Jednak "głowy" poleciały. 20 grudnia plenum KC PZPR "dokonało oceny sytuacji w kraju i podjęło niezbędne uchwały".

Gomułka (ciężko chory, w oficjalnym komunikacie mowa była o niedomaganiach ze strony układu krążenia) oddał władzę Edwardowi Gierkowi, którego Kreml - od roku 1968 - widział na czele PZPR (żalił się Gomułka Kociołkowi, że Moskwa go już nie zaprasza na Krym, spędzał tam natomiast wakacje I sekretarz KW PZPR w Katowicach, czyli właśnie Gierek).

Nastąpiły też zmiany w Biurze Politycznym i Sekretariacie KC.

20 grudnia w przemówieniu radiowo-telewizyjnym Gierek mówił:
"Nie mogą nie cisnąć się na usta pytania: dlaczego doszło do tego nieszczęścia? Jak narosły i dlaczego nabrzmiały tak ostre konflikty społeczne? Czy są takie sprawy - przecież nasze wewnętrzne, domowe - których nie moglibyśmy rozstrzygnąć w inny sposób?"

Gierek deklarował, że "żelazną regułą polityki gospodarczej i polityki w ogóle musi być liczenie się z rzeczywistością, szeroka konsultacja z klasą robotniczą i inteligencją, respektowanie zasad kolegialności i demokracji w życiu partii i w działaniu władz naczelnych".

Dzień przed wigilią Sejm dokonał roszad na najwyższych stanowiskach państwowych. Premierem został Piotr Jaroszewicz, Cyrankiewicza powołano na przewodniczącego Rady Państwa.

Nadchodzący 1971 r. polskie Wybrzeże witało okryte żałobą, w Warszawie nowa ekipa partyjno-rządowa rozpoczynała dekadę, w której kraj miał rosnąć w siłę, a Polakom miało się żyć dostatniej.
Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska