Duzo dzrew do wycinki
Zanim radni przystąpili do omawiania programu, zainteresowali się, dlaczego na nadzwyczajnej sesji nie ma burmistrza Leszka Dzierżewicza (usprawiedliwiono go chorobą), ani Małgorzaty Szwajkowskiej, miejskiej skarbniczki, skoro mowa o programie, na którego realizację miasto ma się starać o pieniądze z Regionalnego Programu Operacyjnego. Marian Ogrodowski, zastępca burmistrza, który uzasadniał projekt uchwały i odpowiadał na pytania, wyjaśnił, że to on zwolnił skarbniczkę z obowiązku uczestnictwa w sesji w związku ze śmiercią matki jednej z pracownic urzędu.
O programie rewitalizacji radni dyskutowali już w kuluarach przed obradami. - Nie wiem, czy trzeba wycinać aż czterysta drzew, żeby zrewitalizować fragment miasta. To ogromna ilość - dziwił się Jerzy Draheim. Gdy zadał to pytanie na sesji, Marian Ogrodowski tłumaczył, że to wielkość szacunkowa i że zawsze zakłada się wymianę około 30 procent drzewostanu, bo drzewa ulegają degradacji.
Przeczytaj też: Na Ciechocinek spadnie deszcz... euro. Będzie m.in. nowa sala koncertowa, pijalnia wód, a nawet sztuczna rzeka.
Zastępca burmistrza tłumaczył, że omawiany na sesji program powstał w 2008 roku, że wówczas rada go przyjęła, że trafił do konsultacji do Urzędu Marszałkowskiego, gdzie w 2009 roku opracowano wytyczne dla takich programów i że w związku z tym trzeba było zgodnie z wytycznymi dokonać pewnych poprawek, ale odnosiły się one do spraw formalnych. - Najistotniejsze jest nakreślenie ram terytorialnych oraz czasowych - podkreślał zastępca burmistrza.
Program mówi, że prace rewitalizacyjne, na które można pozyskać pieniądze, mają być prowadzone do 2015 roku, może i dłużej.
Wielkości wzięte z sufitu
Terytorialnie zaś obejmuje prostokątny fragment miasta między ulicami Zdrojową w okolicy Kościuszki i Traugutta a Mickiewicza oraz między ul. Armii Krajowej a Piłsudskiego. I właśnie zapis o powierzchni wzbudził czujność radnego Dariusza Jaworskiego, który dopatrzył się, że w programie zapisano, że jest to obszar o powierzchni 1,61 ha.
-To chyba niemożliwe, przecież tam jest dużo większa powierzchnia. Ktoś kiedyś dopatrzy się tej nieścisłości i możemy z tego powodu zamknąć sobie drogę do dofinansowania - tłumaczył. Radni postanowili wykreślić zapis o powierzchni, a zostawić tylko nazwy ulic.
Takich "kwiatków", świadczących o niechlujnym przygotowaniu programu, znaleziono więcej.
Nie te daty, nie te nazwy
Aldona Nocna, przewodnicząca rady, wymieniła kilka błędów, dotyczących dat powstania niektórych obiektów zabytkowych, a także błędne ich nazwy, podobnie jak błędne nazwy wymienionych drzew.
Radny Bartosz Róźański pytał, czy to co stoi w parku pod nazwą "Pałacyk" to klub, restauracja czy kawiarnia, bo takie nazwy są dokumencie.
Zaś radna Klara Drobniewska wytknęła wiele błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i sformułowań dalekich od poprawnej polszczyzny.
- Nie pierwsza to uchwała, która wzbudzi śmiech, gdy znajdzie się w internecie - sarkastycznie żartował radny Paweł Kanaś.
Radną Wilewską - Kołomyjec interesowało, czy miasto ma zarezerwowane pieniądze na realizację programu. Marian Ogrodowski tłumaczył, że realizacja projektu rozłożona jest na kilka lat i co roku rada będzie decydować, ile i na co przeznaczyć konkretne kwoty. Radna pytała też, czy do 31 marca, będzie gotowa fontanna przy deptaku, jak zapowiadano.
- Nie będzie - przyznał zastępca burmistrza. Miasto ma domagać się z tego tytułu odszkodowań od wykonawcy.
Radni dokonali szybko kilku poprawek i uchwałę przyjęto, choć, jak zauważono wiele "knotów" w obszernym dokumencie zapewne jeszcze zostało. Na ich poprawianie nie ma czasu, bo uchwała musi być podjęta do końca marca. Radni przyjęli ją jednogłośnie.
Czytaj e-wydanie »