Ukończył szkołę podstawową w Chełmży, a potem technikum mechaniczne przy ul. Targowej w Toruniu.
Po odbyciu służby wojskowej pan Mirek chciał założyć najpierw mundur policyjny. Jednak, zabrakło dla niego etatów i jak mówi na szczęście nosi teraz mundur strażaka. Od 1992 jest pracownikiem chełmżyńskiej jednostki podlegającej pod Państwową Straż Pożarną w Toruniu. Starszy ogniomistrz opiekuje się różnorakim sprzętem jaki bazuje w hangarach począwszy od specjalnych nożyc do uwalniania ludzi z zakleszczonych pojazdów i konserwacji podnośnika H18, a skończywszy na lodzi motorowej, która latem zabezpiecza Jezioro Chełmżyńskie.
- Najgorszy okres w pracy jako ratownika był w latach 1994 - 97, kiedy to nastąpił boom sprowadzanych z zachodu aut i nasi kierowcy przesiadali się z polskich samochodów na zagraniczne. Wtedy zdarzało się, że gdy doszło do wypadku to w pojazdach ginęły całe rodziny. Potem była seria pożarów w 2003 roku przy ul. Szewskiej, Tumskiej i wagonu przy dworcu. To wszystko zostaje, gdzieś tam w głowie - _wspomina pan Mirek. - Jest jednak wiele plusów. Nie ma monotonii w pracy, zawsze jest to praca ciekawa i z różnymi ludźmi. _
- Czasem bywa tak, że jest kilka służb i nic się nie dzieje, a czasami pracujemy już od samego rana, wyjeżdżamy non stop - dodaje Mirosław Trzpil.
Żona chełmżyńskiego strażaka mówi, że widziałaby męża zawsze w służbach mundurowych.
Starszy ogniomistrz Mirosław Trzpil ma dwunastoletnią córkę Michalinę oraz dwuletniego syna Jakuba, mieszka z rodziną w Grzywnie.
Koledzy mówią, że jest koleżeński, posiada umiejętność pracy w zespole, zdyscyplinowany, wzorowy strażak jednostki chełmżyńskiej, bez zastrzeżeń wykonuje wszystkie rozkazy.