Oddajcie nam nasze pieniądze

Pan Łukasz jest jednym z prawie 10 tys. torunian, którzy za wydanie karty samochodu sprowadzonego z zagranicy musieli zapłacić w Urzędzie Miasta aż 500 zł.
Taką opłatę ustalił minister infrastruktury w 2003 roku, ale w 2006 Trybunał Konstytucyjny orzekł, że pobierana kwota jest zbyt wysoka i niezgodna z ustawą.
Opłatę zmieniono na 75 zł. Rok później Sąd Najwyższy uznał, że ci, którzy zapłacili więcej mogą ubiegać się o zwrot nadpłaconych pieniędzy na drodze cywilnoprawnej.
Dziś część gmin sama decyduje się na zwracanie pieniędzy mieszkańcom, którzy zapłacili więcej, niż powinni. Takie działanie już podjął prezydent Rudy Śląskiej. A jak jest w Toruniu? Czy możemy liczyć na zwrot pieniędzy?

Wnioski odrzucane
Do urzędu, jak dotąd, zgłosiło się tylko kilka osób, które chciałyby, aby miasto zwróciło im 425 zł.
- Odmawiamy, gdyż opłata ta wynika z zapisów prawnych, które później gmina tylko realizuje zgodnie z rozporządzeniami ministerstwa - tłumaczy Krzysztof Kisielewski, dyrektor wydziału ewidencji i rejestracji. - Nie mogliśmy przecież samodzielnie zmienić wysokości opłaty, za to grozi wyrok i odsiadka w więzieniu. Dlatego dziś urząd takich zwrotów nie wydaje.
Na razie nie ma też sygnałów, że prezydent Torunia zdecyduje się na zwrot pieniędzy dla tych, którzy zapłacili więcej.

Gdzie odzyskać pieniądze?
Na rynku jest kilka firm, które specjalizują się w odzyskiwaniu pieniędzy wydanych na kartę pojazdu. Na swoich stronach internetowych przekonują, że procedura jest łatwa i nie wymaga poświęcenia czasu. Jeden z pracowników takiej firmy anonimowo wyjaśnia, że wielu ludzi nie wie o możliwości ubiegania się o zwrot pieniędzy. Gdyby jednak więcej osób zdecydowało się na odzyskanie pieniędzy, Urząd Miasta miałby twardy orzech do zgryzienia. Bowiem wydawanie kart to zadanie własne gminy i pieniądze wpływały do miejskiej kasy. Budżet na zwrotach mógłby stracić nawet 4 mln zł.