Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odeszła nestorka bydgoskiego dziennikarstwa

Gizela Chmielewska
Halina Jastrzębska (1919-2010)
Halina Jastrzębska (1919-2010) Fot. Stanisław Wasilewski
1 października 2010 roku, w wieku 91 lat zmarła Halina Jastrzębska - wilnianka, nestorka bydgoskiego dziennikarstwa, która - jak mało kto -potrafiła dzielić się z innymi sercem i dobrym słowem.

Panienka z dobrego domu, córka Włodzimierza Jastrzębskiego i Stefanii z Dowgiałłów, wychowana blisko katedry - w rodzinnej kamienicy przy ul. Garbarskiej. Absolwentka renomowanego wileńskiego gimnazjum im. Adama Czartoryskiego, wychowanka Sacre Coeur w Ostendzie, w Belgii. I trochę rogata dusza.

Gdyby nie wojna, a właściwie jej geopolityczne rozstrzygnięcia, pewnie nigdy nie zamieszkałaby w Bydgoszczy. Wiedziała, że to miasto nazywane jest "małym Berlinem", podobało się jej nawet, gdy przy okazji jakiejś podróży, jako nastolatka, miała okazję je zobaczyć. Ale tylko tyle. Zamienić Wilno na Bydgoszcz? To nie był wówczas Jej pomysł na przyszłość.

Ale w 1945 r. nie miała wyboru - stawką było życie jej męża Jerzego Lenkowskiego. Kiedy bowiem Rosjanie zajęli Wilno, znaleźli niemieckie papiery, w których znajdowały się informacje o działalności konspiracyjnej pana Jerzego w AK. Groziło mu aresztowanie i kara śmierci. Ratunkiem mógł być tylko szybki wyjazd z miasta, na co musiał wyrazić zgodę urzędnik, Litwin. A ten nie był przychylny Polakom. Halina Jastrzębska jednak wybłagała potrzebne dokumenty. Może dlatego, że ujęła się za nią żona tego człowieka...

Razem z mężem, dwiema małymi córeczkami - Danką i Teresą oraz rodzicami, pierwszym wojennym transportem, w styczniu 1945 roku, opuściła Wilno. Na spakowanie rodzina miała jeden dzień. Halina Jastrzębska liczyła na mieszkanie w Warszawie. Ale tam były głównie ruiny. Dlatego ruszono dalej - w Poznaniu, o którym myślano, jeszcze trwały walki, za to Bydgoszcz była już wolna. Tutaj zaś lekarz, wezwany do chorego w pociągu gorąco zachęcał, aby wilnianie zostali w jego mieście. Podkreślał, że w Bydgoszczy brakuje inteligencji, bo tę wymordowali hitlerowcy.

Rodzina pani Haliny dała się przekonać. I tym sposobem zamieszkała w domu przy ul. Chopina 28, w mieszkaniu, w którym walały się jeszcze niemieckie gazety i leżał egzemplarz "Mein Kampf." Dziś w tym samym budynku mieści się Centrum Usług Księgowych Mediów Regionalnych, spółki, do której należy również "Gazeta Pomorska".

Praca też się szybko znalazła - pani Halina trafiła do zespołu dziennikarskiego "Gazety Pomorskiej". W gronie redakcyjnych kolegów był Zbigniew Gapiński, w przyszłości redaktor naczelny "Dziennika Wieczornego". Mąż - przed wojną student Politechniki Warszawskiej, teraz inżynier mechanik związał się z lotnictwem. Rodzina myślała, że najgorsze ma już za sobą. Przed panią Haliną rysowała się bardzo ją pociągająca perspektywa studiów. W planach była wyprowadzka do Warszawy. Tymczasem okazało się, że najgorsze jest dopiero przed nimi.

W grudniu 1949 r. razem z mężem została aresztowana. Jemu zarzucano przynależność do AK i udział w zamordowaniu członków nowo wybranej rady narodowej okręgu wileńskiego, a także utrzymywanie kontaktów z organizacją Wolność i Niezawisłość. Jej - współudział. Koronnym dowodem był list, jaki milicja znalazła w mieszkaniu przy ul. Chopina, napisany przez kolegę pana Lenkowskiego, który dziękował za udzieloną mu gościnę podczas wizyty w Bydgoszczy. Małżonków pogrążyły też dzieła Gomułki, wyklętego wówczas z grona komunistów.

Gdy pani Hala usłyszała, że mężowi grozi kara śmierci, zarzut o udzielenie schronienia członkowi nielegalnej organizacji wzięła na siebie. Liczyła na uniewinnienie, tymczasem podczas rozprawy usłyszała:

"Wprawdzie przewód sadowy nie udowodnił winy oskarżonej, ale biorąc pod uwagę jej pochodzenie klasowe, jej stosunek do rzeczywistości nie mógł być inny, jak tylko wrogi. A co za tym idzie, świadomie udzieliła schronienia członkowi nielegalnej organizacji".

Męża uniewinniono. Pani Hala dostała wyrok 6 lat pozbawienia wolności, z czego połowę zaliczono na poczet amnestii. Trzy lata spędziła w więzieniu w Fordonie. Na całe życie zapamiętała paragraf, z którego została skazana: "28, w związku z 86 KKWP (Kodeks Karny Wojska Polskiego)."

Dopiero wiele lat później dowiedziała się, że w czasie, gdy wraz z mężem gościła jego kolegę z wileńskiego AK, komórka WiN-u na Pomorzu już dawno była rozwiązana. Zarzut o kontakt z nielegalną organizacją nie miał więc żadnych podstaw. A jednak go wykorzystano.

Halina Jastrzębska dowiedziała się też, że swój udział w sprawie zawdzięcza notatce, opublikowanej na łamach "Gazety Pomorskiej", w której uszczypliwie napisała o przekrętach w fabryce "Nowak i Spółka", przez co naraziła się "grubym rybom", w tym pewnemu towarzyszowi z Komitetu Wojewódzkiego PZPR.

Halina Jastrzębska zapłaciła za tę krótką notatkę bardzo wysoką cenę. Dwa tygodnie po rozprawie zmarł jej ojciec. Gdy wyszła z więzienia w marcu 1952 r., dopiero w domu dowiedziała się, że matka również nie żyje, a mąż założył nową rodzinę. Zostały jej tylko córki i niewielka garstka przyjaciół, wśród których wielkim oparciem był Zbigniew Gapiński i jego żona Wiera. Ale to były wyjątki. Większość znajomych na jej widok przechodziło na drugą stronę ulicy. Nigdy ich nie potępiała, wiedziała, że panicznie się boją, aby nie podzielić jej losu. Co więcej, za to co ją spotkało, nie obwiniała systemu, ale ludzi, którzy go realizowali - pazernych, niewykształconych, zawistnych, okrutnych, bez serca.

Jeszcze przez rok po wyjściu z więzienia pozbawiona była praw obywatelskich. Długo nie mogła znaleźć pracy. W końcu trafiła do Okręgowego Zarządu Kin, gdzie początkowo zatrudniono ją jako bileterkę w kinie "Orzeł". Potem przeszła do Ligi Kobiet, następnie do Klubu Międzynarodowej Książki i Prasy.

Do zawodu wróciła dopiero na początku lat 70. - do gazety zakładowej "Wiadomości" Pomorskich Zakładów Przemysłu Skórzanego "Kobra". Potrafiła rozmawiać z ludźmi, ceniła ich, obdarzała wielkim kredytem zaufania. Młodym dziennikarzom, którymi była wówczas otoczona (Jerzy Długosz, Czesław Ereński, Łukasz Górski, Zdzisław Hencel, który z "Wiadomościami" współpracował, Hanka Sowińska i niżej podpisana) powtarzała, że są na "najtrudniejszym odcinku prasy". Przypominała, że gazety z dużych redakcji kupują w kioskach anonimowi ludzie. A dziennikarz z prasy zakładowej musi tak pisać, aby swym czytelnikom, których przecież spotyka codziennie, mógł spojrzeć bez wstydu w oczy.

Gdy w "Kobrze" wybuch pożar, razem z robotnikami w hali produkcyjnej czyściła maszyny i narzędzia. Nikt jej tego nie kazał. Po prostu uważała, że to jej obowiązek. W kwietniu 1979 r. przeszła na emeryturę.

Gdy po 1990 r. w Polsce zmienił się ustrój, wystąpiła o unieważnienie wyroku i je otrzymała. Natomiast nigdy nie złożyła wniosku o odszkodowanie. W jednej z rozmów z niżej podpisaną w 1991 r. mówiła: - Przeliczyć łzy na złotówki? Przepraszam bardzo, według jakiego przelicznika. Cóż, walec historii się po nas przejechał. Nie takie tragedie są na świecie. Oby większych nie było.
Do końca życia interesowała się polityką, chętnie sięgała po literaturę historyczną, fascynowała ją fizyka i odkrycia naukowe.

Nie rozstawała się z papierosem. Od czasu do czasu dawała się namówić na kieliszeczek czegoś mocniejszego. Lubiła spędzać wakacje w leśniczówce nad Zalewem Koronowskim. Przyjeżdżała tu nawet wtedy, gdy już z córką Teresą i jej rodziną zamieniła Bydgoszcz na Warszawę, co stało się w latach 90. Ostatni raz była tu w ubiegłym roku. I już nigdy nie wróci. W swoją ostatnią podróż pojechała do Wrocławia, gdzie mieszka jej córka Danuta z rodziną. Tam 16 października zostanie pochowana na cmentarzu komunalnym Grabiszyn, obok ukochanego brata Lodka.

Panią Halę poznałam w czasie, gdy Ona powoli żegnała się z dziennikarstwem, ja w tym fachu robiłam dopiero pierwsze kroki. Była moim wielkim wsparciem. Dzięki Niej poznałam nie tylko tajniki zawodu, ale też urok kresowego domu, w którym ważne miejsce zajmowała historia. Ta prawdziwa. Dziś, na łamach "Pomorskiej", która była też Jej gazetą, bardzo za to dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska