https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Odkrywamy piękno

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak
Piotr Garsztka
Piotr Garsztka fot. Wojciech Wieszok
Rozmowa z Piotrem Garsztką prezesem Stowarzyszenia Bydgoska Starówka

Coś więcej...

Coś więcej...

Znak zodiaku - ryba
Ulubiony zapach - wakacyjna bryza (tak pachną Ateny)
Smak - słodko-kwaśny
Kolor - niebieski
Kwiat - mieczyk
Alkohol - wino (najchętniej wytrawne, czerwone)
Samochód - audi (i takim jeżdżę)

- Co takiego niezwykłego jest w bydgoskiej Starówce, że aż jej trzeba było założyć takie stowarzyszenie?

- Myślę, że dla wielu bydgoszczan to magiczne miejsce. W jakiś sposób szczególnie związane z miastem. Przy tym na tyle urokliwe, że ludzie tu chcą mieszkać, chcą się bawić, spacerować, podziwiać. Poza tym - to miejsce, które wciąż się zmienia, a to znaczy że żyje. A jeśli tak jest, to trzeba przynajmniej grupy ludzi, którzy te zmiany chcieliby inicjować. Sprawiać, żeby to piękne miejsce było jeszcze piękniejsze. I tak się dzieje - proszę zwrócić uwagę, jak zmienia się Wyspa Młyńska, jaka inna jest dziś ulica Długa, na której od 30 lat pracuję!

- A co pan myśli, gdy opowiada komuś o tej bydgoskiej Starówce, a potem słyszy: eeetam, co to za Starówka! Ani to ładne, ani zabytkowe.

- Bydgoszczanie nie cenią swojego miasta i to jest smutne. Niedawno gościłem w Bydgoszczy znajomych z Niemiec. Spacerowaliśmy, zjedliśmy pyszny posiłek w jednej z restauracji na Starówce, a potem przeszliśmy w kierunku Młynówki i Mennicy. Byli zachwyceni, mówili, że nikt ich nigdy jeszcze tamtędy nie poprowadził.

Takich nie odkrytych miejsc na Starówce jest jeszcze sporo. Bydgoszczanie w tej szarości życia, w pogoni za wszystkim, ich też nie znają. O Długiej już wspomniałem.

A proszę zobaczyć, jak zmieniła się ulica Pod Blankami. Jeszcze niedawno mało kto na nią zaglądał. A teraz są już tam knajpki, sklepy. Ludzie chętnie tam zachodzą.

Pomnik króla Kazimierza Wielkiego bardzo nam w tym pomógł. Mam nadzieję, że teraz tak samo pomoże Starówce decyzja o przeniesieniu pomnika prezydenta Leona Barciszewskiego na skwer przy Wełnianym Rynku. Pięknie zamknie on wylot Długiej. A o to, że hałas prezydentowi za bardzo tam nie będzie przeszkadzał, jestem spokojny. Dobrze wiedział, jak funkcjonuje nowoczesne miasto, że ruch inwestycyjny tylko może mu pomóc w rozwoju.

- Czym ta Długa tak pana fascynuje?

- To jest ulica, która powinna być handlową wizytówką miasta - tak myślałem jeszcze niedawno. Teraz - myślę, że to mogłaby być wizytówka nie tylko handlowa, ale też administracyjna i gastronomiczna. No i mogłoby to być też centrum rozrywkowe miasta. To ostatnie jednak - tylko przy założeniu, że ulica byłaby otwarta, czyli nie miałaby wcale, albo tylko niewielu stałych mieszkańców. A jest na Długiej co oglądać, wspominać! Mało kto pewnie wie, że w kamienicy pod numerem 23 był kiedyś zajazd z hotelem, winiarnia i pszczelarnia. I że nocował tam kiedyś król Jan III Sobieski ze swoja Marysieńką, a generał Dąbrowski spędził tam noc przed jedną z ważnych swoich bitew. W kamienicy pod numerem 62 mieściła się kiedyś duża hurtownia piwa, które zwożono z Królewca. Jest też w okolicach ul. Długiej wiele pięknych osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych piwnic. W niektórych już działają kluby i puby, ale sporo jeszcze czeka na swoje odkrycie.

- A panu zamarzył się tramwaj na tej ulicy!

- Ale taki zabytkowy! Wyremontowany, ładny. Taki, który by pasował do tej wizytówki, o której mówiłem. Podpatrzyliśmy pomysł w Słupsku i... pomyśleliśmy, dlaczego nie w Bydgoszczy? Trochę o ten tramwaj walczyliśmy, ale teraz już pieniądze na remont są zagwarantowane. Znajdzie się w nim m.in. punkt informacji turystycznej, można będzie tam zjeść coś słodkiego, napić się dobrej kawy.

- Z tym nieszczęsnym brukiem na Długiej da się coś zrobić?

- Mam nadzieję. Już podczas remontu drugiego fragmentu ulicy, od Jana Kazimierza w stronę placu Kościeleckich udało się namówić wykonawców, by położyli na ulicy duże płyty, pięćdziesiąt na pięćdziesiąt centymetrów. Ciśniemy władze, że remont tej nawierzchni brukowej trzeba wykonać. No, ale w ratuszu mówią: dajcie wziąć oddech, będą pieniądze, to pomyślimy.

- Ma pan swoje ulubione Starówki w Europie?

- Jednej jedynej, chyba nie. Ale na pewno piękna jest Starówka w Pradze, podobają mi się też starówki w Madrycie, Barcelonie i Wiedniu.

- Bydgoszcz, to jednak nie tylko Starówka. Co pana najbardziej drażni w tym mieście?

- System komunikacyjny. Teraz, dodatkowo jeszcze rozregulowany przez roboty drogowe.

- A za co pan lubi to miasto?

- M.in. za to, że są w nim jeszcze miejsca, w których poza domem mogę czuć się normalnie. To m.in. przystań wodna przy ul. Mennica, Wyspa Młyńska.

- Co jest w stanie wyprowadzić pana z równowagi?

- Chamstwo.

- Spróbujmy naszkicować taki trochę nietypowy portret prezesa. Bardzo lubię...

- ... Muzykę. Najchętniej jazz.

- Nie cierpię...

- ... natręctwa.

- Choćby nie wiem co, zawsze znajdę czas na...

- ... odpoczynek. Najchętniej bywam na zawodach sportowych, szczególnie - na imprezach wioślarskich i kajakowych. To pozostałość po moich sportowych zainteresowaniach, sam przecież te sporty uprawiałem

- Boję się...

- ... przemijania.

- Zarobione pieniądze najchętniej wydaję na...

- ... dalszy i nie kończący się remont mojej kamienicy.

- Chciałbym pojechać...

- ...do Ameryki Południowej. Słyszałem dużo, a nigdy nie byłem. Może dlatego mnie tam ciągnie?

- A jest gdzieś w świecie takie miejsce, które pan zobaczył, zauroczyło i w każdej chwili może pan tam wrócić?

- To na pewno Rzym. Mogę tam pojechać o każdej porze dnia i nocy. Zauroczyła mnie tam na przykład Fontanna di Trevi. Pamiętam takie zdarzenie - z żoną byłem w Rzymie i chcieliśmy sobie zrobić zdjęcie na tle fontanny. Ale tam zawsze jest pełno ludzi, jak na meczu. I nagle zjawia się mężczyzna z aparatem i krzyczy: miejsce mieć muszę, bo robię zdjęcia aktorom. Nie wiem, jak się to stało, ale nagle ludzie się rozstąpili i mamy to zdjęcie na pamiątkę, tylko z fontanną w tle.

- Czym można zrobić panu przyjemność?

- Lojalnym podejściem do mnie.

- A przykrość?

- Nie doceniając mnie. I tego, co społecznie robię.

- Taki narcyz z pana?

- Może trochę?

- Której z domowych czynności najbardziej pan nie lubi?

- Takiego totalnego sprzątania po remoncie. Bardzo nie lubię. Chociaż takie zwykłe sprzątanie nie jest problemem. Podobnie, jak mycie okien.

- A wbijanie gwoździ, naprawa zapchanego zlewu - to duże wyzwanie?

- Jak trzeba, to i te czynności wykonuję. Chociaż przyznaję, że bez entuzjazmu.

- Do kuchni też bez entuzjazmu pan wchodzi?

- Lubię gotować. Nawet czasem bawię się tym. I chętnie improwizuję. Ale muszę mieć na to czas.

- A gdybyśmy się wprosili na jakąś szybką kolację?

- To na pewno zaproponowałbym coś z grilla. Tyle, że może z trochę wyższej półki. Bo nie ukrywam, że przed grillowaniem najchętniej mięso przygotowuję w bejcach. A do wszystkiego dodaję potem warzywa na parze.

- Komu i za co nie podałby pan ręki?

- Chyba tylko zbrodniarzowi? W innych sytuacjach staram się być wyrozumiały.

- A jak biją, to nadstawia pan drugi policzek?

- Wtedy albo uciekam, albo się bronię. Ale zawadiaką nie jestem.

- Do błędu potrafi się pan przyznać?

- Czasem jest ciężko, ale... się zdarza.

- Które cechy u kobiety ceni pan najbardziej?

- Stałość uczuć. Taką szczególnie pojętą lojalność.

- A gdyby tylko oczy miały wybierać?

- ... najpierw jednak oceniają tzw. dolne partie.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska