Po pierwsze - zaprzeczam tezie artykułu, że szpital stanął do konkursu przeciwko Towarzystwu Przyjaciół Hospicjum, bowiem TPH w ogóle nie złożyło na prowadzenie hospicjum domowego oferty. Oferty złożyły NZOZ "Medicor", Samodzielna Publiczna Przychodnia Wiejska oraz szpital. Doceniam działalność Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum, ale ubolewam, że nie potrafiło się zorganizować i przygotować do konkursu pomimo pomocy, którą uzyskało od burmistrza Chojnic i naszych wspólnych przyjaciół z Holandii. Twierdzenie pani Kaczmarek, że TPH ubiega się o kontrakt, to manipulowanie opinią publiczną
Po drugie - zamierzam rozwiać wątpliwości Alberta Menheere, który dziwi się mojej postawie. Drogi Albercie, byłem przekonany, że informacje, jakie przekazuje Tobie pani Kaczmarek, są rzetelne i zgodne z prawdą. Widzę jednak, że zostałeś wprowadzony w błąd. Otóż w lipcu podczas obrad rady społecznej szpitala zwołanej z inicjatywy pani Kaczmarek, a poświęconej tylko opiece paliatywnej, mówiłem o zamiarze złożenia przez szpital oferty w konkursie na świadczenie usług w hospicjum domowym. Wskazywałem, że widzę w nim miejsce pracy dla lek. med. Kaczmarek. Ponadto pani Kaczmarek pisemnie wnioskowała do mnie o zwiększenie czasu pracy w szpitalu do całego etatu. Nie odrzuciłem prośby pani Kaczmarek, tylko pisemnie zadeklarowałem zaangażowanie jej od stycznia 2008 r. na pełen etat po konkursie ofert. Ponadto w obecności pana starosty ustnie zadeklarowałem gotowość zlecenia jej sprawowania opieki nad pacjentami w hospicjum domowym przy szpitalu. Trzykrotnie informowałem o swoich zamiarach, tylko pani Kaczmarek ani razu nie znalazła czasu, a może woli, aby na ten temat porozmawiać bezpośrednio z dyrektorem szpitala. Znalazła za to czas i energię, aby wypowiadać o mnie fałszywe opinie.
Po trzecie - rozczarowanie wojewódzkiego konsultanta budzi moje zdziwienie. Pani Aleksandra Modlińska nie wizytowała szpitala, ani nawet telefonicznie nie rozmawiała z dyrektorem o koncepcji funkcjonowania hospicjum domowego przy szpitalu. Być może doszło do zakulisowych działań, których efektem jest wydana opinia niepoprzedzona merytorycznym rozpoznaniem problemu. Poprosiłem już panią konsultant o zapoznanie szpitala, jako strony postępowania, z wydaną opinią. Powiadomiłem o tym fakcie lekarza wojewódzkiego.
Po czwarte - podczas spotkania u starosty pani Kaczmarek podnosi, że szpital nieoczekiwanie wystąpił z ofertą. Uważam, że pani Kaczmarek mija się z prawdą. Ponadto podkreślam, że w swojej ofercie szpital wskazał jako osoby realizujące opiekę w hospicjum domowym panie Kaczmarek i Klunder. To dowód na umożliwienie lekarkom sprawowania opieki w macierzystym zakładzie pracy. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że panie Kaczmarek i Klunder są etatowymi pracownikami szpitala. Wskazanie ich w ofercie to potwierdzenie chęci rozpoczęcia współpracy z lekarkami na rzecz wszystkich mieszkańców powiatu. To dowód na stawianie na pierwszym miejscu interesu mieszkańców powiatu i szpitala, a nie wybujałe ambicje dyrektora, o których, według pani redaktor Marii Eichler, ćwierkają wróble.
Po piąte - zastanawiająca jest postawa pana posła PiS Piotra Stanke, który chyba nie do końca przyjrzał się problemowi. Nie rozmawiał na ten temat również ze mną. Sprawując mandat społeczny, złożył interwencję w NFZ. Uprzejmie proszę pana posła o upublicznienie treści swojej interwencji. Żywię nadzieję, że jest ona bezstronna i rzeczowa. Ma rację pan Stanke, twierdząc, że budynki i urządzenia szpitala nie zastąpią ludzi. Podzielam ten pogląd w zakresie hospicjum domowego. Stąd moje starania, aby oprócz wspaniałych lekarzy z NZOZ "Medicor" umożliwić to pracownicom szpitala - paniom Sikorskiej, Klunder i Kaczmarek. Oferta szpitala została przez NFZ oceniona wyżej niż przychodni wiejskiej, więc moje działanie jest racjonalne i daje tym paniom szansę udzielania świadczeń pacjentom.
Po szóste -**muszę też sprostować wypowiedź pana Aleksandra Mrówczyńskiego. Moja żona nie prowadzi NZOZ "Medicor". Jest on założony przez Fundację "Palium", organizację pożytku publicznego. Hospicjum nie jest prywatną działalnością mojej żony. Jest ona natomiast osobą zarządzającą sprawowaniem opieki hospicyjnej przez NZOZ "Medicor". Poza tym mówienie o monopolu podczas gdy szpital ubiega się o to, aby być drugim podmiotem na rynku świadczącym opiekę hospicyjną, jest grubym nieporozumieniem.
Po siódme - panie Zenonie Bieliński, Bonna (działając jako dyrektor szpitala) złożył ofertę na hospicjum domowe, bo szpital ma wykwalifikowany personel, panie Kaczmarek i Klunder. Nadmieniam, że lekarki, podnosząc swoje kwalifikacje z zakresu medycyny paliatywnej, korzystały z pomocy pracodawcy, a więc szpitala. Pan, jako członek rady społecznej szpitala pół roku wcześniej wiedział ode mnie, że zamysłem szpitala jest złożenie oferty z tymi lekarkami. Zapewniam pana, że oferta byłaby złożona niezależnie od decyzji przychodni wiejskiej. Czemu więc ma służyć pana gdybanie? Czyżby pan jako lekarz uważał, że pani Kaczmarek lepiej będzie się opiekować pacjentami w przychodni wiejskiej niż w szpitalu? **
Czytam artykuły w "Pomorskiej" inspirowane przez Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum i zadaję następujące pytania - kto w ciszy i spokoju zajmuje się pacjentami, a kto wywołuje burzę wokół chorych i gra na ich uczuciach i uczuciach ich rodzin? Kto wykorzystuje lokalnych polityków do realizacji swoich być może niespełnionych ambicji? Kto, posługując się kłamstewkami bądź nieznajomością podstawowych pojęć, wprowadza w błąd czytelników?
Szanowna pani redaktor! Ani żona - dyrektor NZOZ "Medicor", ani mąż - dyrektor szpitala nie wpisują się w odpowiedź na powyższe pytania.