Paweł Kaniewski czeka na mediacje z matką swojego 16-miesięcznego dziecka.
- Cały czas wierzę w to, że uda nam się porozumieć co do opieki nad nim i mojej roli w wychowywaniu - mówi młody ojciec. - Od początku w sądzie podkreślam, że nie chodzi mi o wyznaczenie "kontaktów z dzieckiem". Kontakty to ma elektryk. Nie chcę, żeby moje dziecko miało limitowany odgórnie czas widzeń ze mną.
Czytaj także: Samotny ojciec - to brzmi dumnie
Dlaczego pikietują przez toruńskim sądem?
Pikieta przed Sądem Okręgowym w Toruniu na Przedzamczu ma zwrócić uwagę na problem ojców i dzieci. "Tata i ja" jest toruńską nieformalną grupą, założoną przez mężczyzn pozbawionych przez sądy kontaktów ze swoimi dziećmi. Grupa powstała kilka miesięcy temu, gdy jeden z ojców próbował odwiedzić dziecko pobite przez konkubenta matki. Do odwiedzin nie doszło, gdyż dziecka nie udało się uratować.
- Natomiast my postanowiliśmy wspierać siebie nawzajem oraz starać się pomagać innym dotkniętym problemem alienacji rodzicielskiej - wyjaśniają ojcowie. - Wkrótce naszą inicjatywę wsparli również dziadkowie alienowanych wnuków, a w szczególności babcie. Na nasze cotygodniowe spotkania przychodzą także kobiety, najczęściej "w zastępstwie" partnerów, którzy czują się stygmatyzowani i wstydzą się porozmawiać o ich odseparowaniu od własnych dzieci.
Tymczasem w Polsce aż pięć milionów dzieci wychowuje się z jednym rodzicem. Protestujący ojcowie mają wrażenie, że wielu sędziów w sądach rodzinnych kieruje się stereotypami, dotyczącymi roli kobiety i mężczyzny. W rezultacie tysiące zaangażowanych w opiekę nad dziećmi ojców, po rozstaniu z matką dzieci, jest wbrew swojej woli obecnych w życiu ich dzieci zaledwie przez dwa weekendy w miesiącu.
- W takich warunkach więź emocjonalna między dzieckiem a rodzicem musi zaniknąć i nieuchronnie zanika, zwłaszcza jeśli matka jest niechętna ojcu. W ten sposób sądy produkują tysiące tzw. półsierot sądowych, które w przyszłości będą się zmagać z głębokimi problemami emocjonalnymi - alarmują pikietujący ojcowie.
Dariusz Szenkowski, prawnik zaangażowany w walkę o prawa ojców, podkreśla, że problem jest ogólnopolski.
"Na matkę patrzy się jako na właściciela dziecka"
- Nasz głęboki sprzeciw budzą nie tyle zapisy prawa, co sposób jego stosowania w sądach - podkreśla Szenkowski. - W innych krajach chociażby opieka naprzemienna nad dzieckiem po rozwodzie rodziców to często stosowane rozwiązanie. W Polsce cały czas patrzy się na matkę jako na właścicielkę dziecka, a ojcu jedynie wydziela czas w miesiącu na jego odwiedziny - zaznacza.
Ojcowie podkreślają, że są zwolennikami polubownych rozwiązań w sądach. To znaczy takich, które - jak na przykład mediacje - prowadzą do wspólnego wypracowania przez oboje rodziców kompromisowego modelu opieki nad pociechą i jej wychowywania.
- Na pierwszym miejscu są dla nas dzieci i ich dobro - zapewnia Paweł Kaniewski.
Czytaj e-wydanie »