Sytuacja w Olimpii po trzech porażkach z rzędu mocno niewesoła. Zespół jest w strefie spadkowej, a na dodatek czeka go mecz z liderem.
Sosnowiczanie jako jedyna ekipa z całej stawki na zapleczu ekstraklasy jeszcze nie przegrała meczu. Na dodatek u siebie Zagłębie wygrało wszystkie cztery mecze, strzeliło rywalom 9 goli i straciło zaledwie 1. Jak pokonać taki zespół?
Wszystko układa się przeciwko grudziądzanom. Jednak może w myśl hasła: „co nas nie zabije, to nas wzmocni” pokuszą się o niespodziankę jaką byłoby wywalczenie punktu na boisku lidera.
Trener Jacek Paszulewicz oprócz problemów związanych z odpowiednim umotywowaniem zespołu, musi także zmierzyć się z problemami personalnymi. Ze składu na kilka tygodni wypadł stoper Lukas Klemenz, który ma zwichnięty obojczyk. Z powody kartek pauzować musi Dariusz Kłus, który porządkował grę w środku pola. Na szczęście do pełni zdrowia wrócił Jakub Łukowski, który w Kluczborku nabawił się urazu mięśnia przywodziciela. Po pauzie kartkowej wraca Matic Żitko.
Jeśli biało-zieloni liczą na korzystny wynik w Sosnowcu, to muszą do minimum ograniczyć błędy w grze defensywnej oraz zdecydowanie poprawić skuteczność. To są dwa elementy, które w ostatnich spotkaniach mocno szwankowały. Kluczem do osiągnięcia celu będzie także ograniczenie poczynań w środku pola Sebastiana Dudka, Łukasza Matusiaka i Tomasz Nowaka, którzy napędzają ataki Zagłębia.
- Do tej trójki dołożyłbym ofensywnych skrzydłowych i napastnika - mówi szkoleniowiec. - Jedno jest pewne rywale lepiej atakują niż bronią. Postaramy się to wykorzystać. W ostatnich meczach szczęście nie było po naszej stronie. Teraz jeśli chcemy uzyskać korzystny wynik, to musimy na nie zapracować. Jedziemy walczyć o punkty - dodaje trener Paszulewicz.