Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opiekun starszej, niesamodzielnej osoby musi mieć prawo do przyjemności

Rozmawiała Jolanta Zielazna [email protected]
- Tym, którzy wysoko stawiają sobie poprzeczkę trzeba uświadomić, że nikt nie jest idealny
- Tym, którzy wysoko stawiają sobie poprzeczkę trzeba uświadomić, że nikt nie jest idealny Jolanta Zielazna
Rozmowa z Moniką Długosz, psychologiem z Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Toruniu

- Przychodzi moment, kiedy myślimy z ulgą: wreszcie mam czas dla siebie! Pociechy zaczęły własne życie, wiele różnych spraw się poukładało. Często właśnie wtedy, zwykle nieoczekiwanie, spada na nas konieczność zajęcia się rodzicami. Jak się w tym odnaleźć?
- Dla wielu osób to jest bardzo trudna sytuacja. Dorosłym dzieciom wydaje się, że to jest odwrócenie praw natury. Zawsze rodzic był autorytetem, wskazywał kierunek, co robić, jak robić. To jego się słuchało, a nie odwrotnie.

- Rodzic wiele rzeczy również robił...
-... uczył nas robić pewne rzeczy, więc dziwne jest teraz, że on tego zrobić nie potrafi. Wielu osobom ciężko jest zaakceptować chorobę kogoś tak bliskiego, jak rodzic i przez długi czas wypierają ten fakt. Twierdzą: O, nie jest jeszcze z nim tak źle! Jeszcze nie potrzebuje pomocy, dziś miał po prostu słaby dzień.

- Uzmysłowienie sobie, że rodzice stają się niesamodzielni i będą teraz wymagać naszej pomocy w codziennym życiu, u niektórych wywołuje bunt.
- Bunt, złość na cały świat to pierwszy etap niegodzenia się na daną sytuację. Potem jest smutek, że nic się nie zmienia i najprawdopodobniej już tak będzie. Dopiero później przychodzi etap, gdy zaczynamy sytuację akceptować. Jednym przychodzi to szybko, inni mają problem przez lata. Ale jeśli ten etap przebrniemy, to przychodzi moment, kiedy zaczynamy od nowa organizować swoje życie i przechodzić nad niektórymi sprawami do porządku dziennego. I to już jest zdrowy objaw: pewne czynności stają się rutynowe, nie zastanawiamy się, po prostu działamy.

- Jest też lęk przed nowymi obowiązkami. I pytanie: Czy im podołam?
- Łatwo wpaść w panikę, bo nie wiadomo, co zrobić. Trzeba spokojnie usiąść i zastanowić się, jakie mamy możliwości, żeby zmienić sytuację. Jeśli mieszkamy daleko, to czy możemy się przenieść bliżej, czy ten wariant odpada? Może wynająć opiekunkę na kilka godzin ?

Przeczytaj również: Opieka nad niesprawnymi rodzicami - nowy obowiązek pokolenia 50+

- Wtedy pada argument: nikt obcy mi się po domu kręcił nie będzie! Ja sobie poradzę sam/ sama!
- Jeśli rodzic protestuje, by obcy ingerował w jego codzienne życie, to trzeba znaleźć kogoś bliskiego. Może zaprzyjaźniona sąsiadka, może ciotka, która mogłaby służyć wsparciem. Ważne, by starszy człowiek tę osobę i pomoc zaakceptował. Opiekunkę można wprowadzać stopniowo, by w naszej obecności wykonywała niektóre czynności. Chory w ten sposób poznaje osobę, oswaja się z jej obecnością. My się możemy stopniowo wycofywać.
- Jak pomagać, żeby nie wpaść w drugą skrajność i nie wyręczać?
- Najlepiej, aby rodzic jak najdłużej wykonywał sam, to z czym sobie radzi. Inaczej może w wyuczony sposób stać się bezradny. Pamięta, jak coś zrobić, ale nie robi ze zwykłej wygody. A jak nie powtarza tych czynności, szybko je zapomni, szybciej się wycofa z życia.

- Upór starszych czasami bardzo trudno przełamać. To też obrona przed uznaniem siebie samego za niedołężną osobę.
- Nie można wytykać mamie: Jesteś zapominalska! Trzeba pokazywać konkretne sytuacje, które stwarzały zagrożenie: Mamo, zapomniałaś wyłączyć czajnik, mogło się źle skończyć.

- Bywa, że dorosłe dzieci, na które spada obowiązek opieki, mają poczucie winy, że nie dają rady. Często jeszcze pracują, mają inne obowiązki, nie są w stanie poświęcić się wyłącznie opiece nad rodzicami.
- Często się z tym spotykam. Poczucie winy może wystąpić u osób, które na co dzień zajmują się rodzicem i uważają, że nie robią wystarczająco dużo. Biją się z myślami, że albo zaniedbują rodzica, albo w pracy nie dają rady, albo z dziećmi coś złego się dzieje. Nie są już w stanie ogarnąć wszystkiego.
- Trudno jednej, pracującej osobie ogarnąć wszystko, jeśli rodzic jest tak chory, że potrzebuje pomocy i opieki dzień i noc.
- To jest nie lada zadanie. Niektóre osoby są dla siebie bardzo surowe. I, mimo że to wszystko dobrze funkcjonuje, uważają, że rodzicom powinni poświęcać więcej czasu. Osobom, które wysoko stawiają sobie poprzeczkę trzeba uświadomić, że nikt nie jest idealny. Nie można brać na siebie zbyt dużo obciążeń. Skoro nie dają rady sami ze wszystkimi obowiązkami, trzeba pomyśleć, by niektóre zadania rozdzielić. Może w opiekę nad rodzicami włączyć rodzeństwo? Może współmałżonek mógłby bardziej zająć się domowymi sprawami? Trzeba się więc zastanowić nad reorganizacją codziennego życia. Opiekunowie muszą też pamiętać o sobie i swoim zdrowiu. Zmęczenie sytuacją, ciągłe funkcjonowanie na najwyższych obrotach jest ogromnym obciążeniem. Życie w ciągłym stresie może spowodować, że i sami zachorują, popadną w depresję. Ważne jest, by zaplanowali sobie w tygodniu godziny czy dzień, kiedy będą mogli odpocząć od opieki, zrobić coś wyłącznie dla siebie. To może być słuchanie muzyki, sadzenie kwiatów czy spotkanie z koleżanką przy kawie. W życiu, prócz obowiązków trzeba mieć też przyjemności.

- Bez poczucia winy: powinnam się zająć mamą czy ojcem, a ja tu sobie siedzę z koleżanką i kawkę piję?!
- Właśnie tak. Trzeba poczuć, że życie niesie z sobą także przyjemności, nie tylko obowiązki i przykrości.

- Przytłoczeni obowiązkami, zdołowani sytuacją, od której nie ma odwrotu, zmęczeni - i czasem dochodzi do wybuchu agresji, złości wobec bliskiej osoby, którą kochamy. Żałujemy tego, ale nie możemy już sobie poradzić.
- Gniew, złość czy agresja w stosunku do osoby, którą się zajmujemy może się pojawić. Bo ta sytuacja budzi w nas głęboki sprzeciw. Nie chcemy jej w naszym życiu. Pierwszy etap godzenia się z sytuacją wiąże się właśnie z emocjami, które wychodzą: agresją, złością na to wszystko. Warto, byśmy wtedy porozmawiali z bliską osobą o swoich emocjach, o tym, co przeżywamy.

Przeczytaj również: Opiekujesz się chorym? Dostaniesz dodatkowo 100 zł

- Trudno jest przekonać pani ludzi, którzy z poczuciem winy oddają do zakładu rodziców, że nie powinni w tym poczuciu żyć?
- (Westchnienie) To zależy. Pamiętam panią, która oddała swoją mamę na pobyt całodobowy. Zapewniła jej dodatkową opiekunkę, sama codziennie przychodziła popołudniami. I mimo to miała bardzo duże poczucie winy, że mama jest w zakładzie. Trzeba było długo przekonywać, że jej potrzeby też są ważne.

- Ale też czasami jest tak, że starsi są zaborczy: jeśli mnie zostawiasz to znaczy, że mnie nie kochasz.
- To już jest neurotyczne uwiązanie dziecka. Jak obiektywnie spojrzymy, to jest to egoistyczne z punktu widzenia chorego. Zaskarbia sobie czas, uwagę, energię swojego dziecka i nie pozwala mu żyć.

- Starszy i chory rozumuje jednak inaczej: ja ciebie wychowałam i teraz, kiedy tego potrzebuję oczekuję, że się mną zajmiesz. Uważa to za naturalne.
- Tak, jest i taki sposób rozumowania. Ale to jest jakby przewartościowanie relacji. Dla matki dzieci stały się całym jej życiem, ale to był jej wybór i decyzja. Teraz oczekuje od innych tego samego, choć druga strona niekoniecznie chce poświęcać życie dla jednego celu. Bo to jest rezygnacja z siebie, z życia zawodowego, innych dodatkowych aktywności.

- Czasami nawet nie może, bo musiałaby rzucić pracę.
- Tak, czasami nie jest to kwestia woli tylko konieczności.

- Komu więcej pani pomaga: podopiecznym czy ich rodzinom?
- Pół na pół. Rodziny też potrzebują dużo wsparcia.

- Osoby, które oddały swoich bliskich do zakładu częściej zajmują się nimi, odwiedzają, czy raczej znikają na dłuższy czas?
- Jest różnie. Trafiają do nas chorzy, którzy z niewielką pomocą bardzo dobrze funkcjonowali w domu sami, ale przytrafił się udar, po szpitalu już nie mogli wrócić do swojego mieszkania i trafili do zakładu pielęgnacyjnego. Wtedy zwykle rodzina średnio poczuwa się do opieki. Bo nie zaliczyła etapu, gdy mamą czy ojcem choć przez jakiś czas trzeba było się zajmować. To są trochę zapomniane osoby, które tutaj przebywają. Inni trafiają do nas dlatego, że opiekunowie zajmowali się nimi w domu kilka lat i są już na tyle przemęczeni, że nie dają rady. Tu nie ma reguły. Jedni odwiedzają, inni tyle żalu kumulowali w sobie przez lata, że teraz zakład omijają szerokim łukiem. Zdarzają się też sytuacje, kiedy relacje z rodzicem wcale nie były tak cudowne. Dorosłe dziecko ma mnóstwo pretensji o to, jak zostało wychowane, jak było traktowane, może czuło się mniej kochane. I gdy dochodzi do sytuacji, że trzeba zająć się rodzicem, to gromadzi się agresja. Te osoby często popadają w depresję, kumulują w sobie mnóstwo złości i po oddaniu rodzica do ośrodka czują w końcu ulgę.

- Wstydzimy się tego, że opiekujemy się niedołężnymi rodzicami?
- Zdarzają się osoby, które tak uważają. Myślą: Mój ojciec to profesor, człowiek bardzo mądry, dystyngowany, z klasą i mam się przyznać, że choruje na alzheimera? Że nie wie, co mówi? Czasami są takie zgrzyty. A wskazana jest rzecz odwrotna. Należałoby sąsiadów poinformować, że mamy chorego na alzheimera. Bo, gdy mimo naszej opieki wymknie się z mieszkania, zgubi w mieście, to nikt nam nie powie. Potraktują to normalnie: O, sąsiad wyszedł na spacer. Jeśli będą wiedzieli, to się zainteresują i nas zaalarmują.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska