Order weterana inteligencji (komentuje Adam Willma)

Bardzo łatwo jest człowieka skrzywdzić pochopnym sądem. Na przykład Sławomira Neumanna. A być może jest to człowiek całkiem zacny, na co wskazywałaby Odznaka Honorowa za Zasługi dla Samorządu Terytorialnego. Odznaka pana Sławomira jest w ogóle dość ciekawa. Z jednej strony dynda orzeł trzymający w szponach dwa wielkie klucze, a z drugiej napis „LABOR OMNIA VINCIT” (praca wszystko zwycięża). W sam raz dla przewodniczącego klubu parlamentarnego, który musi być trochę jak święty Piotr. Ba, klucze na odznace wskazują na świętość podwójną. Jednym można otwierać drzwi do sali posiedzeń, a drugim do kantorka na miotły, gdzie uprawia się właściwą politykę.

Wszyscy się na pana Sławomira rzucili, że mówi takim brzydkim językiem o takich nieładnych sprawach. Ale skoro labor omnia vincit, to pan Sławek musi działać efektywnie. Tymczasem z badań wynika, że iloraz inteligencji spada w populacji ludzkiej błyskawicznie, mniej więcej o 7 punktów na pokolenie. Nie bardzo wiadomo z czego się to bierze, być może z wszechobecnego plastiku i skażonej żywności. Ale skoro ludzie wokół są coraz głupsi, pan Neumann nie może puszyć się językiem Bronisława Geremka. No i dalej: TVP nie może fundować ludziom gawęd Wiktora Zina, ale musi stosować przekaz koreański na deser transmitując galę disco polo. Pan Zandberg z kolei nie może serwować filozoficznych kawałków o kresie neoliberalizmu, tylko musi walić w czachę obietnicami szklanych paciorków dla sfery budżetowej.

Naukowcy wyliczyli, że iloraz inteligencji rósł sobie osiągając najwyższy poziom u ludzi urodzonych w połowie lat 70., a później już tylko spadał. Z tego wniosek, że pan Neumann (i pękający z dumy piszący te słowa) przyszli na świat w okresie kulminacji. Więc co będzie, kiedy politykę będą układać ludzie urodzeni dziś? Może nic wielkiego, tyle że ordery po dziadkach będą nosili na pośladkach. Sorry za częstochowski rym, ale jakie pokolenia, takie mickiewicze.