Marsz milczenia w Żninie
Faktem jest natomiast, że gdy internauci - na forum pomorska.pl - umawiali się, aby za dwa dni wyjść na ulicę, o sprawie dowiedział się młody mieszkaniec centrum Żnina, aktywnie udzielający się choćby w wolontariacie WOŚP Karol Białecki.
Gdy wrócił z pracy do domu, zaczął kontaktować się ze znajomymi. Uznali, że aby być w zgodzie z prawem, należy udać się na policję i powiadomić, że mieszkańcy chcą się zgromadzić w niedzielę o godzinie 17 na rynku, a później przejść w kierunku 700-lecia.
Żnin. Marsz milczenia był nielegalny - twierdzi policja. Czy będą konsekwencje?
Nikt nie miał pojęcia, ile osób przyjdzie. Bo jak ogarnąć nie znających się w internecie ludzi? Albo tych, którzy zareagowali na plakaty rozwieszone w mieście? Ktoś powiedział: będziemy szli po chodnikach, przecież tego nikt zabronić nie może. Na informację o marszu milczenia zareagowało jednak wielu. Nawet bardzo wielu. Byli nie tylko młodzi, ale i całe rodziny. Sporo osób przyszło z małymi dziećmi. Ostatecznie ludzie się nie zastanawiali. To było działanie w odruchu. Po prostu tłum wszedł na ulicę.
- W sobotę, w komendzie policji, rozmawialiśmy o marszu z panem Nowakiem. Życzliwie nas potraktował, jednak stwierdził, że prawo jest prawem. I że to będzie się kwalifikowało pod paragraf dotyczący zakłócenia porządku publicznego.
Po marszu słychać było wśród uczestników tylko pozytywne komentarze. Wielu mówiło: to była super inicjatywa.
Kto ostatecznie wziął na siebie ciężar, tzw. winę organizacji marszu? Jedna osoba. Tomasz Plaskaty. Jakie będą konsekwencje? Dociekaliśmy u rzecznika policji w Żninie.
Burmistrz winien wiedzieć
Osoby, które przygotowywały niedzielną inicjatywę - jak nas poinformowano - powinny poinformować o niej burmistrza. Ustawa prawo o zgromadzeniach publicznych mówi, że powinno być to nie wcześniej niż 30 dni przed planowanym zgromadzeniem i nie później niż 3 dni.
- Kiedy burmistrz otrzyma takie pismo, zwraca się do policji o zaopiniowanie i ewentualne zabezpieczenie zgromadzenia - informuje Krzysztof Jaźwiński, rzecznik prasowy żnińskich stróżów prawa.
Pismo powinno zawierać nie tylko imię i nazwisko organizatora, jego adres, datę urodzenia oraz m.in. cel, program i język, w którym będą porozumiewać się uczestnicy zgromadzenia, ale także datę, godzinę, przybliżoną liczbę uczestników i trasę przejścia.
Policjanci takiego pisma nie otrzymali, ale i tak zadbali o zabezpieczenie marszu. - Sprawdzamy, czy popełniono wykroczenie, czy nie. Jeśli zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy da podstawy do skierowania tej sprawy do sądu, zrobimy to w zgodzie z przepisami prawa. Kara, która za to grozi to 14 dni aresztu, 2 miesiące pozbawienia wolności lub kara grzywny - dodał Krzysztof Jaźwiński.
Karol Białecki oświadczył "Pomorskiej", że pismo, które przed zgromadzeniem powinno wpłynąć do Urzędu Miejskiego, nie zostało przygotowane. O zamiarze przeprowadzenia akcji wiedziała jedynie policja.
Zarzuty dla matki?
Tymczasem pojawiły się informacje o zamiarze postawienia matce Wiktorii zarzutu narażenia córki na bezpośrednią utratę zdrowia, a nawet życia. O komentarz poprosiliśmy Jana Bednarka, rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Ewentualne zarzuty będą zależeć od treści opinii sądowo-lekarskiej z sekcji zwłok dziewczynki - usłyszeliśmy. Wojciech Jabłoński, żniński prokurator, wypowiada się w podobnym tonie. Na taką opinie czeka się od 3 do 4 tygodni. Jan Bednarek podkreślił, że w tej sprawie poproszono jednak o jak najszybsze jej przygotowanie.
Sprawę śmierci dziewczynki (25 stycznia) bada także rzecznik praw dziecka. Komplet dokumentacji przekazał faksem do Warszawy żniński MOPS. Informacje spływają także od innych instytucji. Sam rzecznik komentuje, że jeśli okaże się, iż doszło do zaniedbań, osoby odpowiedzialne winny ponieść odpowiedzialność, może nawet karną.
Udostępnij