www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Jeśli potwierdzą się podejrzenia szefostwa bydgoskiego Powiatowego Urzędu Pracy - jeden z jego pracowników stanie przed sądem. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że inspektor PUP odpowiedzialny za przesyłanie dodatku aktywizacyjnego dla bezrobotnych, którzy sami znaleźli pracę - kierował te pieniądze na swoje konta.
- Potwierdzam, że taki incydent miał u nas miejsce - wyjaśnia wicedyrektor PUP Tomasz Zawiszewski. - Niedawno złożyliśmy doniesienie do prokuratury. Jednak informacji może udzielać tylko pani dyrektor.
Szefowa PUP Barbara Grabowska była wczoraj nieobecna. O szczegółach sprawy nie chce mówić także bydgoski prokurator Włodzimierz Marszałkowski. - Nawet nie rozpoczęliśmy postępowania - tłumaczy. - Prawdą jest jednak, że takie doniesienie do nas dotarło.
Prowadząca śledztwo bydgoska policja nie otrzymała jeszcze z prokuratury żadnych materiałów na ten temat. Nasi informatorzy ujawnili, że to sprawa z ostatnich dni. - Zniknął z pracy pewien inspektor - tłumaczy jeden z nich proszący o anonimowość. - Z tego, co wiemy udało mu się zagarnąć ok. 40 tys. złotych. O sprawie nikt oficjalnie w urzędzie nie mówi. Z pokoju inspektora zniknął w ub. tygodniu sprzęt komputerowy, dokumentacja, a nawet biurko.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pracownik wpadł za sprawą petentki, która przyszła do PUP z formularzem podatkowym. Chciała wyjaśnić, dlaczego na jej konto nie wpłynął dodatek aktywizacyjny.
Do sprawy wrócimy.