WIDZEW ŁÓDŹ - CHOJNICZANKA 1:0 (0:0)
Bramka: Kwiek (89.)
WIDZEW: KrakowiakI - Wrzesiński, Nowak, KasperkiewiczI, Lisowski, MrozińskiI, Straus (72. KasprzakI), NishiI, Batrović (46. Osmanaj), Kwiek, BernhardtI (73. Janiec).
CHOJNICZANKA: Misztal - CzerwińskiI, Lisowski, Markowski, Chyła - Zawistowski, Mrozik (70.Pietruszka) - Niedziela (87. Feciuch), Grzelak, Suchocki (63. Siemaszko) - Mikołajczak.
Mariusz Pawlak dokonał kilku korekt w składzie. Posadził na ławce Kieruzela. W środku part-nerem Markowskiego był Lisowski, a na prawej stronie wystąpił młodzieżowiec Czerwiński. Do wyjściowego składu powrócił Mrozik, za nieobecnego Gancarczyka zagrał Suchocki.
Wydawało się, że przedmeczowe obawy opiekuna "Chojny" dotyczyć będą wyłącznie boiska (sztuczna nawierzchnia). Ale już pierwsze minuty spotkania pokazały, że pomysł z Czerwińskim nie był do końca trafiony. Po jego stronie operował bowiem Tomasz Lisowski. Lewonożny doświadczony (Pogoń, Korona) obrońca napędzał akcje gospodarzy. Angażował napastników otwierającymi podaniami , sam też strzałami niepokoił Misztala. Zdecydowana część 1. połowy przebiegała zatem przy inicjatywie łodzian. - Dziwnie grało się moim zawodnikom. Boisko nie pozwalało na wymianę kilku płynnych podań - podzielił się spostrzeżeniami trener gości.
Gracze Chojniczanki przed przerwą raz zagrozili bramce strzeżonej przez byłego zawodnika MKS-u - Krakowiaka. Piłka po strzale Niedzieli minęła światło bramki.
Po zmianie stron Chojniczanka zagrała dużo lepiej. - W przerwie nakazałem piłkarzom wyżej odbierać piłkę graczom Widzewa - przyznał Pawlak.
Goście dużo częściej przedostawali się pod pole karne Widzewa. Dwa razy piłka po strzałach Grzelaka i Mikołajczaka lądowała w siatce, ale asystent sędziego sygnalizował spalone. Bliski uzyskania prowadzenia był Mrozik, ale Krakowiak wybronił z dużą klasą. I gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, błąd w ustawieniu w środku pola kosztował przyjezdnych utratę bramki. Przytomnie zachował się Kwiek, wymanewrował Misztala i w obozie Widzewa zapanowała olbrzymia radość.
Piłkę meczową mieli jednak chojniczanie. Mikołajczak został w polu karnym kopnięty w głowę przez Kasprzaka. Do rzutu karnego, wobec nieobecności "etatowego" wykonawcy Mi-kołajczaka, podszedł Zawisto-wski. Kapitan strzelił jednak w prawy róg bramki i do tego na wysokości rąk Krakowiaka. - Nieraz tak się układa. Czasem potrzeba szczęścia, a my go nie mieliśmy. Po raz pierwszy przegraliśmy w tej rundzie. Zapewniam, że chcieliśmy dziś wygrać. Przyjechaliśmy tutaj wygrać, a nie przegrać - stwierdził po meczu niepocieszony Mariusz Pawlak.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje