– Mamy towar, akcesoria medyczne, którymi możemy zapełnić dwa busy. Jesteśmy na ostatniej prostej, jeśli chodzi o ambulans, który jest najpiękniejszym prezentem, jaki będziemy wieźli do Ukrainy. Tym bardziej, że dostarczymy go do polskich medyków, wolontariuszy, którzy działają na linii frontu, ratując tam życie żołnierzy, ale zdarza się, że i cywili – mówi „Expressowi Bydgoskiemu” Justyna Gotowicz, społeczniczka z Bydgoszczy, która jest jedną z organizatorek i uczestniczek wszystkich wypraw z darami.
Zbiórkę można wesprzeć tutaj. Znaleziono firmę, która za darmo wykona kamuflaż karetki. Ktoś inny z kolei zaoferował farbę. We wnętrzu pojawią się z kolei unikalne grafiki, również przygotowane i wykonane darmowo. Pojazd przekazany przez firmę Alpinus Chemia przygotowano pod względem mechanicznym. – Skończyliśmy walkę z silnikiem. Auto trzeba było przystosować do tego, gdzie będzie działało. Mamy nowy komplet opon. Krok po kroku zbliżamy się do wyjazdu – mówi Justyna Gotowicz.
– Bez państwa pomocy nie jesteśmy w stanie zrobić tego swoimi siłami. My jesteśmy gotowi, żeby jutro wsiąść do busów i jechać, ale brakuje jeszcze trochę środków na paliwo i doposażenia karetki – apeluje.
Dać z siebie jeszcze więcej
Niewykluczone, że w przyszłości Justyna Gotowicz zostanie w Ukrainie na dłużej. Wolontariuszka rozważa możliwość dołączenia na kilka tygodni do grupy polskich wolontariuszy, dowodzonej przez Damiana Dudę, aby pomagać na miejscu. Choć nie jest to przesądzone, to społeczniczka podjęła pierwsze działania, aby być przygotowanym na taką ewentualność.
– Jestem po szkoleniu taktycznym z polskimi medykami (przed szkoleniem medycznym). To były trzy dni ostrego poligonu. Byłam tam jedyną kobietą, ale absolutnie bez taryfy ulgowej. Musiałam się zmierzyć z wieloma sytuacjami i rzeczami, z którymi nie muszę się na co dzień mierzyć. Myślę, że szkolenie wzbogaciło mnie o tyle, że jeszcze więcej wiem o tym, jak zachowywać się w sytuacjach kryzysowych, na terenach objętych wojną – uważa.
Głowa jest najważniejsza
– Dla mnie największym obciążeniem psychicznym jest zawsze moment przed wyjazdem. W momencie, gdy przekraczamy ukraińską granicę, to jest już focus. Wszyscy jesteśmy nastawieni bardzo zadaniowo, żeby dotrzeć, przekazać i uściskać. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że sama nasza obecność gdzieś tak daleko może być dla kogoś ważna, ale jest – stwierdza Justyna Gotowicz.
Do żołnierzy trafiają kartki namalowane przez dzieci z bydgoskich przedszkoli. – To element wzmacniający psychikę. W samej Ukrainie jesteśmy bardzo zebrani psychicznie. Stres jest przed wyjazdem, a gdy wracamy, to jest ten moment, gdy, mówiąc kolokwialnie, wszystko puszcza – dodaje.
Obecny transport przygotowany przez grupę jest trzecim medycznym. Każdy miał jakiś motyw przewodni – niezmienne pozostaje wsparcie, na które wciąż mogą liczyć ludzie za wschodnią granicą. Prawdopodobnie, jak za każdym poprzednim razem, ekipa w drodze powrotnej będzie większa. Społecznicy zawsze przyjeżdżają do Polski z uchodźcami, którzy są zmuszeni uciec z terenu wojny.