Czesław Mikołajski, który od sześciu lat mieszka w Chełmnie, ma 36 lat. Żonę Urszulę i dwójkę dzieci: 6-letnią Inez i 10-miesięcznego Juliana. Jeszcze półtora roku temu prowadził normalne życie. Wkrótce po tym, jak poznał przyszłą żonę, doszło do nieszczęścia.
Nie poddają się i wierzą w ludzi
- Poznaliśmy się przez internet - opowiada Urszula Mikołajska. - Szybko wiedziałam, że to jest „ten” mężczyzna i „ta” miłość. Było cudownie. Inez to moje dziecko z poprzedniego związku. Mąż urzekł mnie tym, jak szybko ją pokochał. Z wzajemnością.
Biją starszych ludzi. Często w ich domach na terenie Chełmna
Pełnia szczęścia nie trwała długo. Półtora miesiąca później pan Czesław stracił wzrok.
- To było półtora roku temu - opowiada pani Urszula. - Czesław, osoba bardzo aktywna i nie bojąca się żadnej pracy, postanowił pomalować swoje auto. Naprawiał, malował przez niemal miesiąc. W pomieszczeniu, w którym to robił, unosiły się opary związków chemicznych. Jak się okazało, szkodliwych, a on pracował bez okularów ochronnych. Pewnego dnia zaczęła boleć go głowa, kolory się rozmazywały, potem widział jak w półmroku. W ciągu jednego dnia całkowicie stracił wzrok. Szybko udał się do lekarza, ale było za późno - zatrucie spowodowało neuropatię wzrokową toksyczną.
Byli parą zaledwie od 1,5 miesiąca. W dodatku, dwa tygodnie później dowiedzieli się, że zostaną rodzicami.
- Ciąża była zagrożona, lekarze nie obiecywali wiele, myśleli, że poronię. Udało się. Julian przyszedł na świat, jako wcześniak. Miał wylew do lewej komory i ma ograniczone pole ruchowe. Jest dzieckiem niepełnosprawnym, musi być rehabilitowany - wyznaje pani Urszula.
Pani Urszula, podobnie jak jej mąż pochodzi z Bydgoszczy. W Chełmnie nie mają rodzin. Wspiera ich tu tylko garstka znajomych. Ona jest na macierzyńskim, chory mąż - by nie siedzieć bezczynnie w domu - robi kurs masażu dla ociemniałych - jak on - i niewidomych. Żona chwali, że idzie mu świetnie. W ten sposób chce zarabiać na rodzinę.
Szansa czeka w Singapurze
Szansą dla niego są lekarze w Singapurze. Mimo iż nie ma poczucia światła, chcą podjąć się leczenia komórkami macierzystymi. Mają 17 lat doświadczenia.
- Od roku szukałam kliniki, w której mąż mógłby uzyskać pomoc - mówi pani Urszula. - Tam stosują iniekcje do kręgosłupa i gałki ocznej, które pobudzają nerw wzrokowy do regeneracji. Gdyby wzrok wrócił choć na 15 procent, jak znanemu trenerowi Michałowi Globiszo-wi, który z tej metody korzystał, mąż mógłby samodzielnie funkcjonować, widząc na dwa metry.
- Muszę uzbierać około 100 tys. złotych do sierpnia: zabieg, przeloty i rehabilitacja, a jest 1,2 tys. złotych - mówi pan Czesław. - Wierzę w ludzi i w to, że pomogą. Jestem realistą, ale nie tracę nadziei - mówi. - Też pomagałem ludziom: woziłem, zrobiłem remont, czasem po prostu wysłuchałem. Są różne rodzaje pomocy.
Zapytany czego mu najbardziej brakuje odpowiada: - Tego, by widzieć żonę, synka, kontaktu z ludźmi, pracy. Chciałbym obejrzeć mecz piłki nożnej, żużlowy, usiąść za kierownicę auta.
Jak wesprzeć leczenie pana Czesława? Fundacja Sedeka, 93 2490 0005 0000 4600 7287 1845 oraz rozliczając PIT wpisać w rubryce 1%: KRS 0000338389 Tytułem 11 467 - Grupa OPP - Mikołajski Czesław.
Wideo: Info z Polski - 15.03.2018