Panie, załatw mieszkanie

     Bezrobocie i mieszkania.
     To największe bolączki kowalewian. Ale do burmistrza Andrzeja Grabowskiego przychodzą również mieszkańcy w sprawach intymnych.- Na przykład żona prosi, żebym wpłynął na jej męża, bo pije - opowiada burmistrz. - _Nie mam takiej możliwości, ale czasami wystarczy, że ją wysłucham. Ludzie wiedzą, że u mnie jest pełna dyskrecja. Często czują się zagubieni. Nie mają pojęcia dokąd pójść po pomoc. Kieruję ich, podpowiadam.
     _Niekiedy sprawa wygląda bardzo poważnie. Do burmistrza Kowalewa przyszedł mężczyzna- bankrut, który od progu już zapowiedział, że pozostał mu tylko sznurek. Są też podpowiadacze, życzliwi, czy jak kto woli - donosiciele. A to, że sąsiad wyrzuca śmieci w niedozwolonym miejscu, albo że jego pies biega bez kagańca. Włodzarz proszony jest również o pomoc w pośrednictwie. Niedawno jeden z mieszkańców naciskał go o ponaglenie kolegi, któremu pożyczył dużą sumę pieniędzy. Gospodarz Kowalewa pouczył go, że po pierwsze pożyczka była nielegalna, a po drugie nie leży to w gestii burmistrza.
     - Bardzo dużą wagę przywiązuję do tych kontaktów z mieszkańcami. Może 2 - 3 razy w roku zdarza się, że w dzień interesanta jestem nieobecny. - mówi burmistrz Grabowski.
     - Na początku kadencji przez korytarz w urzędzie
     ciężko było się przecisnąć.
     Dwa najważniejsze nasze problemy to bezrobocie i brak mieszkań - opowiada Krzysztof Maciejewski, burmistrz Rypina. - Teraz jest trochę luźniej.Wielokrotnie tłumaczyłem mieszkańcom, że burmistrz nie wszystko może. Na przykład nie załatwi pracy. Ludzie powinni zwracać się z tym do urzędu pracy, bo tam trafiają oferty z różnych firm.
     _Ostatnio do włodarza Rypina przyszła młoda mieszkanka, która pod swoją próchniejącą podłogą odkryła studnie. Trzeba było szybko reagować.
     Również rypiński burmistrz czasami czuje się jak spowiednik, bo ludzie chcą się po prostu wygadać.**- _Przychodzą ze łzami w oczach, bo życie zepchnęło ich na margines, nierzadko bez ich winy. Ja ich znam, wiem, że nie kłamią. Na tym stanowisku czasami trzeba łagodzić też stresy innych - mówi. Ale zdarzają się i naciągacze, np. aby podatki umorzyć, choć nie ma ku temu podstaw.
     Roman Tasarz, burmistrz Golubia-Dobrzynia wtorek uważa za najtrudniejszy dzień w tygodniu. Sprawami od interesantów ma zapisane
     pełne dwa zeszyty.
     Choć trzy czwarte z nich nie leży w jego kompetencji wysłuchuje i stara się pomóc. Czasami czuje się jak pierwszy sekretarz, do którego w czasach PRL-u zwracano się ze wszystkim. Jednocześnie cieszy się z tego, że urząd nie jest wieżą z kości słoniowej, a on zna problemy mieszkańców.
     - Przychodzą ojcowie, którzy mają problem z utrzymaniem rodziny i widzę ich bezradność. Dużo jest w tym bólu i smutku. Zawsze mnie cieszy, gdy możemy pomóc, np. poprzez opiekę społeczną - mówi. W Golubiu-Dobrzyniu, podobnie, jak w innych miastach, kłopoty z mieszkaniami są na szczycie hierarchii problemów.
     Roman Tasarz, Andrzej Grabowski i Krzysztof Maciejewski podkreślają, że pieniaczy jest coraz mniej. Ludzie są często złamani swoimi problemami. Przychodzą do nich z nadzieją. Burmistrz nie zawsze jednak może pomóc.
     Dniem interesanta w większości urzędów jest wtorek.
     W Golubiu-Dobrzyniu w godz. 10.00-14.00, w Kowalewie Pomorskim w godz. 10.00-16.00, w Rypinie w godz. 8.00-16.00.