Jakby w cieniu bardzo ważnych bitew, w wyniku których mamy stać się prawdziwymi Europejczykami, czai się okropny problem międzynarodowy. W niedalekiej przyszłości otóż musimy dokonać bardzo poważnej transakcji handlowej. Do Parlamentu Europejskiego powinniśmy wyeksportować ponad pół setki deputowanych z naklejką "Made in Poland" w klapie. Mimo że jestem gorącym orędownikiem przystąpienia Polski do Unii Europejskiej - skóra mi cierpnie na grzbiecie: pięćdziesięciu wybrańców Najjaśniejszej Rzeczpospolitej krzewić ma w Strasburgu naszą kulturę polityczną... Boże - i jak my się wtedy pokażemy na świecie?!
Bo nie oszukujmy się: wystarczy przez kwadrans pooglądać - a co gorsza - posłuchać naszych paplamentarzystów, by stwierdzić, że to produkt piątej świeżości. Natomiast fucha w Parlamencie Europejskim jest przednia: miesięczne zarobki będą wynosić około 30 tysięcy złotych! Jak wiadomo polscy parlamentarzyści są w większości zawodowymi (hi, hi) politykami (he, he) i zarabiają trzykrotnie mniej. Co wiecej - traktują posłowanie nie jako misję, lecz sposób na życie i zarabianie pieniędzy.
Oczyma duszy widzę już na strasburskiej mównicy posłankę Sobecką Annę odmawiającą godzinki; posła Gabryjela Janowskiego uprawiającego prisiudy tudzież rozdającego Europie woreczki polskiego cukru; widzę Jądrusia od Lepperów blokującego parlamentarne toalety i tropiącego talibów w jakichś Klewkach pod Strasburgiem; widzę wreszcie męską linię Giertychów - zwanych niekiedy rodziną Adamsów - zwalczających tamtejsze prostytutki. Tosiek Macierewicz miażdżył będzie wzrokiem brukselskich technokratów oraz założy teczki wszystkim strasburskim komunistom, Żydom, pedałom i cyklistom. To jest, proszę Państwa, zjawisko określane przez politologów mianem eksportu rewolucji.
I jak my się wtedy pokażemy na oczy przyjaciołom z Paryża i Wielkiej Brytanii, rodzinie z Madrytu, kochance z Niemiec i znajomym z Wenecji? Bo oni nie znają hymnu naszych polityków, który śpiewano w przedwojennych kabaretach:
A u nas w Grajdołku jest, owszem, dość wesołków.
Szczególnie kilka typów do dowcipów, dryg ma:
Więzienny dozorca, pan felczer, pan poborca,
Aplikant od golarza, stróż z cmentarza.
No i ja.
Jak zaczniem rżnąć czasami kawałami,
Panny łapać, wodą chlapać,
straszyć szczurem, kwiczeć chórem,
no to można pęc.
