Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Majtkowski: - Wydatki tną osoby mniej zamożne, a najbogatsi nadal kupują marki Louis Vuitton, Yves Saint Laurent, Balenciaga [rozmowa]

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
Paweł Majtkowski: - Po światowe marki luksusowe, takie jak Louis Vuitton czy Balenciaga, sięgają zarówno najbogatsi, jak i aspirujące do bogactwa osoby z klasy średniej. Zwykle takie osoby kupują tylko jeden lub kilka produktów drogich marek, w przeciwieństwie do bardziej zamożnej klienteli.
Paweł Majtkowski: - Po światowe marki luksusowe, takie jak Louis Vuitton czy Balenciaga, sięgają zarówno najbogatsi, jak i aspirujące do bogactwa osoby z klasy średniej. Zwykle takie osoby kupują tylko jeden lub kilka produktów drogich marek, w przeciwieństwie do bardziej zamożnej klienteli. Nadesłane
Po luksusowe marki, jak Louis Vuitton czy Balenciaga, sięgają najbogatsi, jak i aspirujące do bogactwa osoby z klasy średniej. Nasza klasa średnia jest cały czas za mało zamożna, by pozwolić sobie na takie zakupy. Według statystyk to Polacy zarabiający „tylko” od 5 - 10 tys. zł brutto - mówi w rozmowie ze Strefą Biznesu Paweł Majtkowski, analityk rynkowy eToro.

Inflacja i spadające dochody konsumentów powodują, że ograniczają oni swoje wydatki. Jakie to ma przełożenie na kondycję producentów?

Polscy producenci już zaczynają odczuwać spadek konsumpcji i mniejszą sprzedaż produktów w kraju, jednak ogólne wyniki firm poprawia eksport, który jest w ostatnim czasie głównym motorem naszej gospodarki. Eksportowi pomaga słaby złoty oraz to, że w okresie zagrożenia globalną recesją, firmy na świecie poszukują tańszych dostawców w celu ograniczenia kosztów. Z doświadczeń lat 2008-2009 widzimy, że w okresie globalnej recesji polska gospodarka może wyjść nawet wzmocniona. Co jednak nie zmienia faktu, że prognozy gospodarcze dla Polski spadają. I po roku 2022, kiedy to PKB wzrósł o 4,9 proc. rok do roku, przy czym spodziewamy się wzrostu wynoszącego około 1 proc. , rozpiętość prognoz obejmuje około 0,7-1,5 proc. Oznacza to poważne hamowanie gospodarki. Producenci, którzy nie mają możliwości zwiększenia eksportu, odczują to spowolnienie jako pierwsi. Spaść może nie tylko popyt na towary ale także na usługi. A to usługi generują obecnie najwyższe wzrosty inflacji, głównie za sprawą rosnących płac.

Firmy mają coraz wyższe koszty. W jaki sposób będą je próbowały ciąć w 2023 roku?

Firmy już od dwóch kwartałów odczuwają znaczący wzrost kosztów, głównie w postaci wzrostu cen energii elektrycznej, gazu oraz innych surowców energetycznych. Kulminacja wzrostów przypadła na początek tego roku, kiedy pojawiły się nowe, wyższe cenniki. Mimo, że wiele surowców zdążyło już nawet mocno stanieć na światowych rynkach. Rosną także koszty pracy, bo inflacja zmusza pracodawców do podnoszenia płac. Najprostszym sposobem dla firm na ograniczanie kosztów są zwolnienia pracowników. Jednak po tę metodę, póki co, sięga niewielu pracodawców. A bezrobocie nie wzrosło ostatnio bardzo zauważalnie. Być może jest to efekt problemów, jakie przedsiębiorcy mieli po pandemii, kiedy wielu zwolniło pracowników, a potem po jej zakończeniu zmagało się z dużymi problemem w zatrudnieniu nowych. Firmy szukają oszczędności w kosztach bieżących, sposobem na ich ograniczanie może być też powszechniejsze stosowanie telepracy.

Jak mocno mogą spaść zyski firm w 2023 roku?

Oceniam, że w tym roku zyski polskich firm giełdowych mogą spaść o ok. 10 proc. Dotyczy to scenariusza wzrostu PKB w 2023 roku na poziomie 1-1,5 proc. Jednak trzeba pamiętać, że w ostatnich latach zyski tych firm mocno rosły, zatem nawet taki spadek będzie oznaczał, że zyski będą wyższe niż przed pandemią. Dodatkowo warto zauważyć, że w ostatnim czasie takie prognozy spadku zysków często się nie sprawdzają.

Czy 2023 rok będzie takim, w którym wielu Polaków straci pracę?

Najbardziej dotknięte przez zwolnienia mogą być te branże przemysłowe, których koszty funkcjonowania najbardziej wzrosły z powodu wzrostu cen surowców energetycznych. Z drugiej strony zagrożeni są też pracownicy obsługi klienta czy działów marketingu, bowiem mniej klientów oraz mniejsze budżety reklamowe mogą zmniejszyć zapotrzebowanie na pracowników. O pracę mogą się też obawiać niektórzy pracownicy banków, bowiem wysokie stopy procentowe i oprocentowanie kredytów mocno ograniczyło akcje kredytową. Z drugiej strony banki już mocno ograniczyły w Polsce zatrudnienie i dalsze zwalniania mogłyby, przynajmniej niektórym z nich nawet utrudnić funkcjonowanie. Raczej nie przewiduję, by w Polsce doszło do poważnych zwolnień w branży IT jakie obserwujemy w firmach technologicznych w USA. Na naszym rynku panuje cały czas znaczny deficyt doświadczonych pracowników tej branży.

Gdyby wprowadzono czterodniowy tydzień pracy, jakie firmy by na tym zyskały, a jakie straciły?

To skomplikowane zagadnienie, cały czas pozostają przedmiotem badań. Przeprowadzony w roku 2022 program pilotażowy, obejmujący 1000 pracowników z 33 firm w Wielkiej Brytanii, pokazał, że żadna z firm po jego zakończeniu nie wróciła do 5-dniowego dnia pracy. Obecnie toczą się kolejne programy tego typu, przy których pracują zespoły naukowców. Dotychczasowe badania wskazują, że w przypadku 4-dniowego tygodnia, nie mamy do czynienia ze spadkiem wydajności pracy. W przypadku pracowników biurowych, wielu z nich jest w stanie w ciągu 32 godzin wykonać pracę jak zwykle wykonywali w ciągu 40 godzin. W przypadku pracowników fizycznych duże znaczenie natomiast ma fakt, że w przypadku krótszej pracy pracownicy są bardziej wypoczęci i wyspani, co zwiększa wydajność i zmniejsza liczbę wypadków przy pracy. Na dokładniejsze badania i opracowania w tej kwestii będziemy jeszcze musieli poczekać. Warto jednak pamiętać, są kraje gdzie już dziś pracuje się krócej, np. we Francji obowiązuje 35-godzinny tydzień pracy.

Kryzys kryzysem, ale branża luksusowa w Europie ma się całkiem nieźle. Dochody marki Louis Vuitton po raz pierwszy w historii przekroczyły w 2022 roku 20 mld euro. Dobre wyniki zanotował także Hermes i Kering, właściciel marek Gucci, Yves Saint Laurent i Balenciaga. Eksperci od motoryzacji mówią też, że słabo sprzedają się nowe samochody średniej półki, ale świetnie luksusowe. Dlaczego tak jest?

Po światowe marki luksusowe, takie jak Louis Vuitton czy Balenciaga, sięgają zarówno najbogatsi, jak i aspirujące do bogactwa osoby z klasy średniej. Zwykle takie osoby kupują tylko jeden lub kilka produktów drogich marek, w przeciwieństwie do bardziej zamożnej klienteli. Ważnym rynkiem dla marek luksusowych są Chiny, gdzie najszybciej rozwija się bogata klasa średnia. W Polsce klasa średnia jest cały czas za mało zamożna - według statystyk to osoby zarabiające „tylko” 5 - 10 tys. zł brutto - by pozwolić sobie na takie zakupy. Produkty te kupują osoby najbardziej zamożne, których dochody zwykle nie spadają znacząco w okresach gospodarczych perturbacji. Zwykle dysponują oni także znaczącymi oszczędnościami. Podobnie jest właśnie z samochodami. W okresach recesji gorzej sprzedają się samochody tańsze i te średniej klasy, bowiem wydatki ograniczają osoby o niższych i średnich dochodach. Popyt na samochody luksusowe może natomiast nawet wzrosnąć, bowiem jest to okres, kiedy dealerzy samochodowi są gotowi do większych niż zwykle obniżek cen.

*** Paweł Majtkowski jest analitykiem eToro na polskim rynku, regularnie wypowiada się na temat najnowszych informacji giełdowych. To uznany ekspert rynków finansowych z doświadczeniem jako analityk w instytucjach finansowych, autor publikacji o inwestowaniu i gospodarce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska