Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pedofil z Bydgoszczy wyszedł z więzienia. Tylko nie wiadomo dlaczego

(wixad)
Paweł Kania podczas procesu we Wrocławiu w 2014 roku.
Paweł Kania podczas procesu we Wrocławiu w 2014 roku. Paweł Relikowski
Były ksiądz Paweł Kania, którego pedofilską przeszłość i wieloletnią bezkarność wielokrotnie opisywaliśmy, jest już na wolności. Tylko nie wiadomo dlaczego. - Moja wyobraźnia nie może tego ogarnąć. Ta sprawa jest absolutnym skandalem – grzmi mecenas Janusz Mazur, który reprezentował jedną z ofiar pedofila.

Paweł Kania zakończył odsiadkę w zasądzonym terminie - we wrześniu ubiegłego roku. Problem w tym, że psycholog i wychowawca uznali, że przyczyny pozbawienia wolności byłego księdza nie ustały. Kania sam czuje się ofiarą, głównie wrocławskiej kurii.

Nikt nic nie wie

Sąd pozostał jednak głuchy na opinie ekspertów i przyklepał uwolnienie Pawła Kani, ale zgodę obwarował szeregiem warunków. Wśród nich zasadniczym – odbyciem terapii w Centrum Psychiatrii Środowiskowej w Zabrzu.

Sprawę zbadał reporter portalu Onet, ustalając że skazany nie podjął terapii i – co gorsza – policja nie ma informacji o miejscu jego pobytu. Dopiero po interwencji dziennikarza policja złożyła wniosek o umieszczeniu Kani w Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie – miejscu odosobnienia, w którym przebywają głównie niepoczytalni sprawcy ciężkich przestępstw.

"Każda rozsądna osoba powinna być oburzona"

- Moja wyobraźnia nie jest w stanie tego ogarnąć – mówi mec. Janusz Mazur, reprezentujący w sądzie mieszkańca Bydgoszczy, który w młodości był molestowany przez duchownego. - Po prostu: prawo nie działa. W tej części jakże ważnych przepisów dotyczących pedofilii. Nie działa w moim przekonaniu dlatego, że sprawa dotyczy osoby związanej w przeszłości z Kościołem. Gdyby sprawa dotyczyła pedofila, który jest osobą świecką, jestem przekonany, że pilnowano by sprawy bez żadnych skrupułów. Sprawa jest tym poważniejsza, że Kania nigdy nie przyznał się do winy, choć dowody były porażające. Nie było osoby odpowiedzialnej za nadzór w tej części orzeczenia. Każda rozsądna osoba powinna być oburzona tym, co się dzieje. Potencjalne ofiary są nadal zagrożone. Wiem, co mówię, bo w ramach postępowania cywilnego miałem dostęp również do akt postępowania kanonicznego karnego, w którym Kania był osobą podejrzaną, a później ukaraną.

Za karę odesłany do... szkoły

Sprawę byłego księdza opisywaliśmy wielokrotnie na łamach „Pomorskiej”. Kania wpadł w ręce policji w 2005 roku we Wrocławiu. Zatrzymano go za posiadanie pornografii dziecięcej i próbę molestowania chłopców. Został wówczas wysłany na urlop, a później - jeszcze w trakcie sprawy sądowej - na mocy porozumienia między archidiecezją wrocławską i diecezją bydgoską został przeniesiony do Bydgoszczy. Tu opiekował się ministrantami w parafii Opatrzności Bożej oraz uczył religii w nieistniejącym dziś Gimnazjum nr 13 na Kapuściskach.

Kuria musiała zapłacić

Wskutek skarg dyrekcji szkoły ksiądz został odesłany z diecezji bydgoskiej do Wrocławia. Nie odsunięto go jednak od pracy z dziećmi. Władze kościelne rozpoczęły procedurę wydalenia go ze stanu duchownego dopiero po kolejnym wyroku - w 2015 r.

Za to zaniedbanie diecezje musiały słono zapłacić - w 2020 sąd nakazał kurii bydgoskiej i wrocławskiej wypłatę 300 tys. zł poszkodowanemu bydgoszczaninowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska