O problemie nękającym członków Spółdzielni-Mieszkaniowo Lokatorskiej w Chełmży pisaliśmy wielokrotnie. Przypomnijmy. W 1999 zarząd spółdzielni kierowany przez prezes Irenę Chojnacką podpisał z firmą "Brun-Pol" umowę na dostawę ciepła, wymianę sieci, opomiarowanie mieszkań. Obiecywano, że ceny ciepła nie wzrosną, a mieszkańcy będą płacili jedynie za to, co sami zużyją. W krótkim czasie okazało się, że spółdzielcy ponoszą nie tylko opłatę taryfową (jej wysokość ogranicza prawo), ale również opłatę pozataryfową. Dodatkowo mechanizm dostosowywania cen za ciepło w zależności od poziomu inflacji, spowodował, że ceny można było kształtować prawie dowolnie. Zygmunt Jaczkowski, prezes firmy "Brun-Pol" mówi, że konsultacje przed podpisaniem umowy z chełmżyńską spółdzielnią trwały kilka miesięcy. - Wcześniej wygraliśmy przetarg ogłoszony w prasie
Płaczą i płacą
W chwili obecnej sytuacja jest taka, że za ogrzanie 50 metrowego mieszkania chełmżynianie płacą po 250-300 zł. Tadeusz Prass obecny prezes spółdzielni mieszkaniowej (od 1,5 roku) tak komentuje tamtą umowę - Została zawarta zgodnie z prawem, ale wbrew wszelkim zasadom gospodarności. Obecny zarząd nie może od niej odstąpić, ponieważ ten nieszczęsny kontrakt podpisano na 20 lat.
_Sformułowanie "nieszczęsny kontrakt" najlepiej oddaje istotę problemu. Podajmy tylko kilka liczb, które pokażą jaka jest jego skala. - _W Toruniu za jeden gigadżul ciepła płaci się około 50 zł brutto. W Chełmży jest to już kwota 120 zł. W przełożeniu na rachunki wygląda to tak, że zaliczka za jeden metr kwadratowy powierzchni mieszkania wynosi 3,74 zł. W skład tej sumy wchodzi 1,44 zł za metr kw kosztów pozataryfowych, co oznacza, że co miesiąc tylko z tego tytułu z kasy spółdzielni (czyli lokatorów) do firmy Brun-Pol wpływa 77 tysięcy złotych.__Czy byśmy siedzieli w zimnym i zawilgoconym pokoju z zakręconym kurkiem, czy w gorącym pomieszczeniu z maksymalnie odkręconym kaloryferem, to i tak pieniądze te trzeba oddać firmie - mówi Prass.
Zwrot kosztów?
77 tysięcy złotych, pomnożone przez 12 miesięcy daje kwotę prawie miliona złotych rocznie. Kiedy w 1999 podpisywano umowę tłumaczono, że opłaty pozataryfowe miały pokryć koszty budowy nowych kotłowni i instalacji ciepłowniczych. Wartość tych inwestycji wyniosła około 3,5 miliona złotych, czyli w ciągu czterech lat mieszkańcy tę inwestycję już spłacili (po milionie rocznie). Jaczkowski mówi, że w chwili obecnej mieszkańcy płacą i tak mniej, niż wynika to z pierwotnej wersji umowy. - Także sąd uznał, że umowa została zawarta zgodnie z prawem i określany w niej sposób naliczania opłat jest prawidłowy. Od 1999 roku koszty jakie ponoszą mieszkańcy nie wzrosły nawet o poziom inflacji, a koszt paliwa w tym czasie wzrósł o 100 proc.
**_Błędne koło
Po zwolnieniach w chełmżyńskiej Cukrowni, po upadku działających tam firm, w Chełmży problem biedy narasta. Co prawda 80-85 proc. członków spółdzielni, z mniejszymi lub większymi poślizgami płaci, ale pozostaje jeszcze 15-20 proc. nie płacących. W Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej w Chełmży jest 1114 lokali, nie płaci więc około 150-200 właścicieli mieszkań. Prezes Prass narzeka, że liczba ta się regularnie zwiększa i w pewnym momencie może dojść do sytuacji, że nie będzie pieniędzy na przelew do "Brun-Polu".
- _Sytuacja jest trudna. Nasi spółdzielcy naprawdę chcieliby płacić, ale żądane od nich kwoty są zbyt wysokie. Są ludzie, którzy mają długi jeszcze z 1999 roku. O skali zagrożenia najlepiej świadczy fakt, że łączne zaległości za ciepło, przekroczyły już jednomiesięczne wpływy spółdzielni - mówi Prass.
Coś można zrobić?
Rozwiązania problemu z chełmżyńskim ciepłem są dwa. Można sprzedać sieć i ciepłownie innej firmie, która nie żądałaby od mieszkańców kosztów pozataryfowych, samo ciepło produkowała taniej. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy "Brun-Pol" żąda bardzo wysokiej ceny, przez co ewentualni inwestorzy się wykruszają. Drugim wyjściem z tego impasu, byłoby odkupienie infrastruktury przez samą spółdzielnię. Problem polega jednak na tym, że banki żądają ogromnych gwarancji kredytowych, nawet 200 proc. wartości pożyczki.
Prezes Jaczkowski potwierdza, że "Brun-Pol" przymierza się do sprzedaży kotłowni i sieci. - Prowadzimy rozmowy z dwoma firmami. Jeżeli spółdzielnia znajdzie pieniądze jesteśmy gotowi odprzedać jej sieć i ciepłownie za wartość księgową, której zgodnie z prawem nie możemy obniżyć. Byłoby to działanie na niekorzyść spółki - przekonuje Jaczkowski.
W najbliższym czasie rachunki za ciepło mogą minimalnie spaść, jeżeli dojdą do skutku plany modernizacji ciepłowni. Z naszych niepotwierdzonych informacji wynika, że dwie ciepłownie mają zrezygnować z opalania olejem, na rzecz gazu, który jest tańszy.
Nie chcą, ale odetną
Co się stanie jeżeli, spółdzielnia nie będzie miała pieniędzy na zapłatę rachunków. - _W takiej sytuacji zmuszeni będziemy odciąć dostawy ciepła, jednak nie bierzemy pod uwagę takiego wariantu. Jeżeli spółdzielni zabraknie pieniędzy na ciepło, to również na podatki, wywóz śmieci, wodę, ścieki, prąd, remonty itp. Wówczas może dojść do... upadłości spółdzieln_i - kończy Jaczkowski.
