
Pięć kroków do klęski. Dlaczego w Get Well Toruń zmarnowano gotowy przepis na sukces
Pycha, zaniedbanie szkolenia, utrata kontraktu z kibicami i fałszywe przekonanie, że pieniądze rozwiążą wszelkie problemy - to główne grzechy Get Well. Analizujemy, dlaczego torunianie w tym sezonie mogą pożegnać się z PGE Ekstraligą.
Get Well Toruń ekstraligi nie przegrał w derbach Pomorza z MrGarden Grudziądz. Ba, nie przegrał jej nawet w ostatnim sezonie transferowym. Fundamenty pod sportowy upadek drużyny „Aniołów” były pracowicie kładzione od przynajmniej trzech lat. Jej obecna sytuacja to konsekwencja długiego ciągu zdarzeń, którego nikt nie potrafił przerwać.
Wybraliśmy pięć elementów, które naszym zdaniem, przesądziły o kryzysie toruńskiego żużla. Zapraszamy >>>

Pycha kroczy przed upadkiem
Przemysław Termiński jest bez wątpienia kibicem, klubowi poświęcił mnóstwo czasu i prywatnych pieniędzy. Nie ulega wątpliwości, że drużynie zapewnił komfort i bezpieczeństwo finansowe. Jednak od początku swojej przygody z toruńskim klubem popełniał błędy, które miały duży wpływ na jego funkcjonowanie.
Kilka z brzegu:
- rezygnacja z zatrudnienia prezesa, który znałby żużlowe kulisy. Pierwsze sukcesy Unibaksu (m.in. ostatnie mistrzostwo wywalczone w 2008 roku wynikało też z tego, że Roman Karkosik zostawił władzę w rękach duetu Stępniewski - Gajewski).
- kurczowa wiara w Jacka Frątczaka mimo kolejnych niepowodzeń transferowych i sportowych.
- dopuszczenie do tego, by drużyna w kluczowych meczach startowała bez wykwalifikowanego trenera, który miałby pojęcie choćby o przygotowaniu nawierzchni.
Ten sam chaos cechował budowanie sztabu drużyny. Jacek Frątczak dostał zbyt wiele swobody w działaniu, czego efektem było fatalne w skutkach rozstanie z Robertem Kościechą (z powodzeniem pracuje z młodzieżą w Grudziądzu). Drużyna cudem uchroniła się przed spadkiem dwa lata wcześniej, ale nikomu to nie dało do myślenia.
Przecież kiepska atmosfera w żużlowych boksach to nie wymysł tego sezonu. W akcie rozpaczy ściągnięto Marka Lemona, który nawet dobrze nie znał regulaminu PGE Ekstraligi. To się po prostu nie mogło udać.
CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE >>>

Historia, o której zapomniano
Mój kolega po piórze Wojciech Koerber w ostatnim magazynie PGE Ekstraligi powiedział, że w Get Well brakuje sportu. Ja bym to określił inaczej - historii. Każdy klub sportowy jej potrzebuje, wiarygodnej opowieści, która spaja zawodników z kibicami, która pozwala przetrwać ciężkie chwile.
W Lesznie jest nią zespół swoich chłopaków z sąsiedztwa, wychowanków. We Wrocławiu budowanie teamu w oparciu o młodych żużlowców, którzy na Stadionie Olimpijskim dojrzewają i identyfikują się z drużyną. To zresztą coraz mocniejszy trend w PGE Ekstralidze, gdzie duże nazwiska przywiązują się do klubów na lata.
Jaką historię mają kibice w Toruniu? Zostali pozbawieni nawet tak elementarnej wartości jak nazwa, bo przecież Get Well to produkt marketingowy, a nie sportowy symbol. Został jeszcze "Anioł", choć funkcjonuje głównie w obiegowej formie. Ta drużyna zgubiła gdzieś duszę, budzi niewiele większe emocje niż weekendowa wizyta w supermakecie. Już dawno kibice przestali odliczać dni do kolejnych meczów na Motoarenie.
W tym czasie zespół przekształcono w produkt marketingowy, kibiców w klientów. Nie ma żadnych symboli, który łączyłyby drużynę z Toruniem, środowiskiem. Spójrzmy na kibiców: Zielona Góra przyjeżdża na Motoarenę na zielono, Grudziądz na niebiesko, Motor na żółto. To są wspólnoty, którą w Toruniu powoli, ale konsekwentnie zamordowano. Od takich prostych rzeczy trzeba wizerunek toruńskiego żużla naprawić.
CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE >>>

Drużyna bez Torunia
Wydaje wam się, że jest źle z juniorami? No to za rok karierę juniora zakończy Igor Kopeć-Sobczyński i zostanie Filip Nizgorski - wypożyczony jedynie z Grudziądza. I koniec, nic, po prostu zero. Istnieje od lat Stal Toruń, której absolwenci mieli zasilać drużynę "Aniołów", ale ten system jest całkowicie niewydolny i nikt z tym nic nie robi. Przecież w ostatniej dekadzie jedynie Paweł Przedpełski był wychowankiem, którego zazdrościły Toruniowi inne kluby!
Robert Kościecha w ciągu kilku miesięcy postawił na nogi szkolenie w MrGarden GKM. Nie jest to oczywiście wyłącznie zasługa jego talentów pedagogicznych, ale także inwestycji, których w Toruniu od dawna brakuje. Karol Ząbik ma dla swoich podopiecznych dwa motocykle 250 ccm, w Grudziądzu takich maszyn klub kupił prawie dziesięć.
CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE >>>