
Gwiazdy, które błyszczą gdzie indziej
Polityka transferowa Get Well w ciągu trzech ostatnich lat to bałagan, chaos i łapanie się ostatnich desek ratunku. Ostatniego lata byli nimi Norbert Kościuch i Maksymilian Bogdanowicz. Do Torunia trafili tylko dlatego, że nikt z lepiej rokujących jeźdźców nie chciał.
Dwa lata temu zrobiono mały krok w dobrym kierunku, za ciężkie pieniądze pozyskano Jasona Doyle i Nielsa Kristiana Iversena. To był jednak tylko wyjątek, a nie początek procesu budowy zespołu. Wcześniej bowiem klub zraził cały zastęp zawodników, którzy dziś błyszczą w innych klubach. To też był problem: w Toruniu wierzono, że drużynę można kupić zamiast ją budować (podziwiacie teraz Fricke’a? - on także niedawno miał kontrakt w Toruniu).
To był cały ciąg feralnych decyzji z ostatnich lat. Emil Sajfutdinow, Grigorij Łaguta, Martin Vaculik - to kilka nazwisk, które były w Toruniu i którym pozwolono odejść. Ba, niektórych wręcz przegoniono, jak choćby Vaculika, który miał dość publicznych połajanek właściciela klubu. Nawet Jasona Doyle’ a się pozbyto i trzeba było go za ciężkie pieniądze przekonać do powrotu dwa lata później.
Teraz toruńskiej drużynie grozi całkowity rozpad po degradacji. Można mieć nadzieję na zatrzymanie braci Chrisa i Jacka Holderów czy Norberta Kościucha, ale generalnie wszystko trzeba będzie budować od zera. A jak, po ewentualnym awansie znaleźć liderów na miarę ekstraligi? Dziś żaden czołowy żużlowiec nie będzie poważnie rozważał oferty z Torunia, jak Jarosław Hampel czy Janusz Kołodziej ostatniej zimy.
CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE >>>

Pieniądze to nie wszystko
Get Well powinien być dla wszystkich klubów przestrogą: sama kasa, choćby nie wiadomo jak duża, niczego w sporcie nie zagwarantuje. Powiedzmy sobie szczerze: to najbogatszy klub, jaki został zdegradowany z najnowszej historii Speedway Ekstraligi. Wypłaty na czas, wysokie kontrakty, jeden z najwyższych budżetów w lidze. Wydawało się, że to gotowy przepis na sukces, którego nie można schrzanić. A jednak.
Jeszcze kilka lat temu to pieniądz rządził ekstraligą. Dziś czołowi żużlowcy, owszem, patrzą na kwoty na kontraktach, ale to już nie wystarczy. Wielu z tych najlepszych oczekuje nie tylko regularnych wypłat, ale i profesjonalnej organizacji, odpowiedzialności zarządu, spokoju i komfortu w pracy. Tego Get Well nie potrafił w ostatnich latach zapewnić poczynając od przykrych i często nieprzemyślanych wypowiedzi właściciela, kończąc na fatalnym zachowaniu kibiców.
W ciągu pięciu lat KS Toruń stracił wiarygodność w środowisku zawodników oraz szacunek kibiców z innych miast. Od tego chyba trzeba zacząć - poprawić wizerunek drużyny. To będzie znacznie trudniejsze zadanie niż ponowny awans do PGE Ekstraligi.