Rodzimy się, umieramy. I chorujemy. Lżej, poważnie, śmiertelnie. Tak było, jest i będzie. Nic na to nie poradzimy.
Nasi przodkowie również cierpieli na różne dolegliwości.Kto był majętny, mógł sobie pozwolić na dobrego doktora. Biednym pozostawała domowa apteczka.
Lżej się na duszy robi, gdy skonstatujemy, że żyjemy tu i teraz. Że mamy dwa szpitale uniwersyteckie, najlepsze w kraju Centrum Onkologii i Collegium Medicum UMK (Kopernik też był lekarzem). I znakomitych specjalistów od chorób wszelakich. A do tego pouczającą, ba - niekiedy fascynującą historię lecznictwa, którego początki sięgają XVI wieku.
Jest w Bydgoszczy ktoś, kto dzieje lecznictwa zna wybornie. To Mieczysław Boguszyński, lekarz humanista, wielki miłośnik historii medycyny i dziejów miasta nad Brdą. O przeszłości bydgoskiego lecznictwa pisze od dawna. Przyznaje, że nie wierzył, iż doczeka dnia, kiedy ukaże się pierwsza na rynku wydawniczym historia lecznictwa jego autorstwa.
- Kiedyś doktor Budzbon zapytał mnie: "Mam zbierać te artykuły i sklejać, czy ty to w końcu wydasz?" Mówił o artykułach, które od wielu lat publikowałem w miesięczniku Bydgoskiej Izby Lekarskiej "Primum non nocere". Udało się. Cieszę się ogromnie - mówi dr Boguszyński.
83