Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze albo kaczki. Dawaj 35 tysięcy do 40 kwietnia!

Adam Willma
Szantażysta zażądał 35 tys. zł.
Szantażysta zażądał 35 tys. zł. sxc
Jak funkcjonariusze CBŚ w brawurowej akcji uratowali 3,5 tysiąca ptaków.

Zdarzyło się 29 kwietnia. Andrzej Wilkowski szedł do pracy przy kaczkach. W pałąku kłódki znalazł tajemniczy list w kopercie z papieru w kratkę.

Na kopercie adresat: Sz. P. Wiesław Karaś. Ładnym pismem gimnazjalisty.

Czas do 40 kwietnia
Wilkowski zaniósł list Karasiowi, właścicielowi fermy, którą kierowcy jadący z Torunia do Włocławka czują po drodze nosem. Z koperty wypadł list, również na kartce w kratkę. Tym razem autor lepiej zadbał o anonimowość - napisał wielkimi kul-fonami:
DAWAJ 35 000 TYS.

Nieznany szantażysta na początku listu żądał zapłaty do 40.04.2013, ale kończąc pismo wykazał się elastycznością i wskazał alternatywną datę - 30 kwietnia.
Hmmm, Karaś czytał dalej:

KASA MA BYĆ KOŁO SZKOŁY, PRZY ŚMIETNIKU O GODZ. 17.00.
Przestępca okazał się człowiekiem nie w ciemię bitym:
MAJOM BYĆ ŻADNEJ POLICJI. JAK SIĘ POLICJA POJAWI, TO TWÓJ SYN BENDZIE MIAŁ COŚ ZROBIONE. ALE ON JESZCZE NIE WIE NAWET.
Szantażysta był też śmiertelnie zdeterminowany:
ALBO OTRUJEMY TWOJE KACZKI.

W tym momencie sprawa zrobiła się poważna, bo kaczek było 3,5 tysiąca, więc Karaś szybko obliczył, że spełnienie groźby może go kosztować całe 63 tysiące.
Sprawę zgłosił policji:
- Przestraszyłem się tej groźby, bo już wcześniej miałem podpalenie kurnika.

Akcja "Śmietnik"
Włocławska komórka centralnego Biura Śledczego została postawiona na nogi. Akcję przekazywania okupu przygotowano z wielką starannością.
Karaś wsparł policję dwoma stuzłotowymi banknotami, poświadczając, że liczy się z ewentualnością, że podczas akcji pieniądze mogą zostać zniszczone.
Śledczy pocięli gazety w plik podobny do banknotów, z obu stron umieszczając prawdziwe stuzłotówki. Całość umieszczono w reklamówce PASHA de Cartier.
Następnego dnia, przed siedemnastą Karaś wyjechał z domu z okupem. Pakiet zostawił w śmietniku i odjechał.

Zaczajeni policjanci obserwowali dwóch nastolatków, którzy przysiedli opodal, wyciągnęli zeszyty i książki do nauki religii i zrobili sobie powtórkę z przygotowań do bierzmowania. Ale żaden z nich nie wykazywał zainteresowania pakunkiem ze śmietnika.

Prawdziwy szantażysta przyjechał na miejsce rowerem. Zagadał do chłopaków, zapytał czy ktoś jest w szkole. Potem rozejrzał się bacznie dookoła, po czym ruszył w kierunku śmietnika. Po chwili wyszedł. Ale pakunku nie miał w ręku.
W tym momencie podbiegło dwóch policjantów. Po chwili ujawnili się kolejni zakamuflowani funkcjonariusze. Podejrzanego zatrzymano.
W stylu Adama
Prawdę powiedziawszy z tym sukcesem to trochę przesada, bo Karasiowi styl szantażysty od początku wydał się jakby znajomy.
To był styl Sabały.
Adam Sabała, bezrobotny dwudziestolatek, mieszka kilkadziesiąt metrów od kurnika, po drugiej stronie drogi. Dłuższy czas dorabiał u Karasia, głównie przy rozładunku kaczek.
Sabała: - Płacił 10 złotych za godzinę, więc jeździłem z Karasiem po całej Polsce z kaczkami, ale się skończyło.

Młody Sabała skończył ledwie gimnazjum, więc mu ta robota leżała. W pewnym momencie panowie pokłócili się o pieniądze, bo Karaś przy wypłacie potrącił wcześniejsze pożyczki.
Robota się skończyła, więc Sabała siedział w domu i dumał. Albo pomagał przy gaszeniu pożarów.

Do trzech stogów sztuka
A pożarów było w ostatnim czasie w okolicach Niszczew i Zbrachlina kilka. Płonęły stogi słomy.
Ten Karasia był pierwszy.
W marcu ubiegłego roku, oprócz 150 kostek słomy, z dymem poszły klatki do przewożenia drobiu, zajął się budynek gospodarczy. Straty Karaś wyliczył na 8 tysięcy.

W sierpniu ogień strawił stóg w Starym Zbrachlinie. Znowu 8 tysięcy strat.
Pożar w październiku był największy. Ogień dostrzeżono wieczorem, po 21.30. Jedenaście wozów strażackich nie mogło się z nim uporać przez 17 godzin.
Na 400 metrach kwadratowych spłonęło 500 bali słomy wartości 22 tysiecy.
Tym razem jednak policja nie dała się wodzić za nos. Sabała przyznał się do podpaleń.
- Do dwóch - zastrzega. - Trzeci stóg to nie ja.
Ale sąd nie dał mu wiary i przyłożył półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. I obowiązek naprawienia szkody wszystkim pokrzywdzonym - razem 39 tysięcy złotych.

Tyle że Sabała żadnych dochodów nie ma ani żadnego majątku. Rodzice obiecali pomóc, ale w domu się nie przelewa. Stałą robotę ma tylko ojciec.
Resztę odrobię
Więc Adam Sabała usiadł w niedzielę i zaczął myśleć, co by tu zrobić, żeby zarobić na odszkodowanie. Wyjął kartkę w kratkę i zaczął pisać.
- Z głupoty - twierdzi, nerwowo obciągając spodnie od dresu. Te podpalenia były z głupoty.
- No ten szantaż to też głupota. Wiedziałem, że jest płochliwy i nerwowy, więc przestraszy się i da. Tamtego dnia patrzyłem z domu i widziałem jak odjeżdża.
- Dlaczego nie wziąłeś pieniędzy?
- Chciałem przyjść wieczorem, kiedy już ludzi nie będzie. Schowałem tylko ten pakiet za pustakiem.
- Dlaczego akurat 35 tysięcy?
- Tak sobie strzeliłem. Pomyślałem, że 4 tysiące jakoś uczciwie dorobię.

PS. Nazwiska bohaterów reportażu zostały zmienione. Sprawą zajmie się niebawem Sąd Rejonowy we Włocławku. Biegli uznali, że Adam Sabała jest w pełni poczytalny. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska