Okazuje się, że zaprzestania używania nazwy "pierogarnia" "Polskie Pierogarnie" zażądały w Bydgoszczy tylko od "Pierogarni Bydgoskiej". - My takiego pisma nie dostaliśmy - twierdzi Tomasz Kamiński, menedżer "Pierogarni Pod Aniołami", drugiego podobnego lokalu w mieście.
Restauracja kupiła nazwę, wraz z logo, już cztery lata temu, a prawo patentowe do nazwy "pierogarnia" "Pierogarnie Polskie" zyskały w 2007 r. Być może dlatego warszawska spółka nie zażądała od lokalu prowadzonego przez Caritas zaprzestania używania nazwy "pierogarnia".
- Nawet jeśli ktoś zastrzeże jakąś nazwę, to firmy, które używały tej nazwy przed opatentowaniem, nie tracą praw do jej używania z chwilą zastrzeżenia - tłumaczy Jarosław Ostrowski z kancelarii "Nowakowski & Wspólnicy".
Prawnik jest mocno zdziwiony zastrzeżeniem przez Urząd Patentowy słowa "pierogarnia". Jego zdaniem jest to nazwa rodzajowa, a takich zastrzegać się nie powinno. - Tak samo jak określenia regionalne - na przykład "bydgoska" - są to dobra wspólne, powszechnie używane - wskazuje mecenas. - Jeśli pójdziemy tą drogą, to niedługo znikną z krajobrazu pizzerie, ciastkarnie czy kawiarnie, bo ktoś sobie zastrzeże te określenia.
Z tego samego założenia wychodzą właściciele "Pierogarni Bydgoskiej" i wspólnie z podobnymi lokalami z całego kraju nie zamierzają ulec żądaniom "Pierogarni Polskich".
- Moim zdaniem mają duże szanse, by unieważnić patent - kwituje Jarosław Ostrowski.