Wyciągając ze skrzynki list lub gazetę zwykle nie zastanawiamy się, ile trudu mogło kosztować ich dostarczenie. Zwyczajna sprawa. Listonosz dostarczył przesyłkę jak zwykle. Tyle, że od ponad miesiąca, to z czym muszą zmagać się pocztowcy, trudno nazwać normalną pracą. Szczególnemu egzaminowi z wytrwałości poddawani są ci obsługujący tereny wiejskie. Bywa, że muszą pokonywać całkowicie zaśnieżoną drogę, prowadzącą do jednego gospodarstwa, po to, by oddać gazetę lub rachunek. Pół biedy, gdy jakoś udaje się przejechać. Zdarza się jednak, że samochód staje w pół drogi. Gdy kolejne próby ruszenia nie przynoszą efektów, pozostają tylko dwie możliwości: wyciągnąć łopatę lub dzwonić po pomoc. - Tej zimy przeżył to chyba niemal każdy listonosz pracujący na wsi - mówi Marcin Błach, który cieszy się, że jego rejon przypada w Świeciu. - Krąży na ten temat mnóstwo opowieści. Mówi się trudno. Trzeba sobie jakoś radzić. Zwykle pomagają zaprzyjaźnieni rolnicy, którzy ciągnikiem wyciągają auto z zaspy. Wielu kolegów ma zapisane numery telefonów takich życzliwych osób i w razie konieczności dzwonią. Z tego, co wiem, jeszcze nikt nie odmówił pomocy.
Pieszo najpewniej
Często jednak, by uniknąć zakopania się, listonosze zostawiają samochód w bezpiecznym miejscu i dalej idą pieszo. Nogi to w tej chwili najbezpieczniejszy, a wielu przypadkach również najszybszy sposób poruszania się. Zresztą odnosi się ona także do pracujących w mieście. - Zwykle jeżdżę rowerem, ale teraz ugrzązłbym - zauważa pan Marcin, roznoszący pocztę w Przechowie. - Pozostaje spacer. Niestety, obejście rejonu zajmuje mi dużo więcej czasu.
Mimo tych trudności listonosze wywiązują się ze swoich zadań. Opóźnienia w dostarczaniu przesyłek są niewielkie, choć czasami dotrzymanie terminów jest nie możliwe. Tak było na przykład w ubiegłym tygodniu. - Wypadki w Świętem dwukrotnie, na kilka dobrych godzin, zatrzymały w korku naszych pracowników - wspomina Mirosław Wróblewski, naczelnik Urzędu Pocztowego w Świeciu. - Chcę podkreślić, że nasi klienci wykazują dużo zrozumienia, za co jesteśmy im wdzięczni. Nie otrzymałem żadnej skargi na opieszałą pracę listonoszy, a w minionych latach zdarzały się takie - zaznacza. - Najwyraźniej do wszystkich dotarło, że nasi ludzie pracują w ekstremalnie ciężkich warunkach. Sami wymyślają rozwiązania, które pozwalają na w miarę sprawne dostarczanie przesyłek. Jednym z takich pomysłów jest umawianie się z klientami w miejscu, do którego jest w stanie dotrzeć listonosz. Inwencją muszą wykazywać się zwłaszcza pracujący w gminach: Jeżewo. Osie, Świekatowo, Lniano. Tam panują najtrudniejsze warunki.