Szpital grudziądzko-brodnicki - przypomnijmy, że jest to jeden organizm - stoi na stanowisku, że każdy musi płacić za swoje czyny. Ta generalna zasada w sposób szczególny dotyczy pacjentów, którzy znaleźli się w szpitalu z przyczyny - najogólniej rzecz ujmując - alkoholowej.
- Nie ma tutaj żadnego nowatorstwa - mówi dr Marek Nowak, dyrektor grudziądzko-brodnickiej placówki. - Działamy zgodnie z prawem, zgodnie z art. 33 ustawy o ZOZ. Mogę okazać tylko zdziwienie, że dotychczas niewielu szefów szpitali decydowało się na to.
Trafiają więc pijani rowerzyści, lądujący gdzieś w rowie, lub na drzewie, motocykliści, kierowcy samochodów, którym pomoc medyczna jest niezbędna. Trafiają spadający z drabiny, z drzewa, z dachu - bo weszli tam, będąc pod wpływem alkoholu. Przywożeni są - nasiąknięci alkoholem - których ktoś dla żartów podpalił.
- Przypadki są rozmaite. Z reguły taki pacjent nie potrafi sklecić zdania, powiedzieć co się stało. Bywa też, że jest zawszony, zapluskwiony, ma świerzb, gruźlicę. Musimy mu zrobić wszelkie badania, rezonansem, prześwietlenie itd. To kosztuje. Musimy opróżnić salę z pacjentów nie sprawiających problemów, cichych, małomownych, cierpiących, żeby stworzyć warunki pacjentowi upojonemu alkoholem, z połamanymi nogami, ranami ciętymi. Żeby przy okazji nikt nie podjechał z kamerą czy aparatem fotograficznym, nagrał czy napisał, że szpital źle traktuje pijanych po wypadku - mówi dr Marek Nowak. - Tych cichych, małomównych, cierpiących dajemy na korytarz. A potem wystawiamy rachunek. Taka jest codzienność. Nie ma się czego dziwić, wszystko jest zgodne z prawem, nawet nie trzeba interpretować odpowiedniego artykułu ustawy o ZOZ.
Takie są reguły gry w Brodnicy, Grudziądzu, a w Nowym Mieście Lubawskim?
Tu za opieką zapłaci pacjent przywieziony w stanie upojenia alkoholowego. I tylko za to, że się upił. Natomiast kto ma pecha i złamie nogę, idąc znanym sobie traktem, wężykiem, w nowomiejskim szpitalu nie musi się obawiać dodatkowego rachunku.
- Nasz szpital działa w systemie ratownictwa medycznego i na takie okoliczności dostajemy pieniądze z NFZ - mówi Jan Karwowski, dyrektor nowomiejskiego szpitala.