Po ubiegłorocznych wyborach Siuda był jedną z najbardziej krytykowanych osób w ratuszu i o jego odwołaniu mówiło się niemal od początku rządów Rafała Bruskiego.
Decyzja ostatecznie zapadła wczoraj. Prezydent Bruski zaprosił go do Urzędu Miasta, gdzie po długiej rozmowie wręczył mu wypowiedzenie z dniem 30 czerwca. Dyrektor został zwolniony z obowiązku świadczenia pracy już od 1 kwietnia.
- Jako powód zwolnienia dyrektor usłyszał brak skuteczności i aktywnego działania kierowanej przez niego jednostki - wyjaśnia nam Piotr Kurek, rzecznik prezydenta. Dodaje też, że Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej to instytucja, która powinna przewidywać, a nie tylko reagować na występujące problemy.
Poproszony o komentarz Siuda nie zgadza się z zarzutami, ale decyzję prezydenta szanuje.
- Jako powód mojego odwołania usłyszałem zatrzymanie przetargu na zakup 15 tramwajów dla miasta i brak zespołu do równania gruntowych uliczek. Ale w pierwszym przypadku procedura zakupu nie została zatrzymana, tylko wstrzymana. Do tego zrobiliśmy to dla komfortu prezydenta, aby sam mógł się z nią zapoznać. Natomiast w drugim przypadku cały czas prowadzimy procedury i szkolimy ludzi, którzy mają obsługiwać równiarki. Według harmonogramu prace na gruntówkach ruszą w kwietniu, zaraz po zimowych roztopach - tłumaczy dyrektor.
Nie ukrywa też, że jego zdaniem decyzja prezydenta jest zbyt pochopna. - Podjął ją nie zwracając chyba uwagi na rewolucje w komunikacji, którą przeprowadziliśmy, obniżenie kosztów jej funkcjonowania, wprowadzenie biletu elektronicznego, nie bacząc też na pięć nowych obiektów mostowych, uruchomienie żeglugi, utwardzenie kilkudziesięciu uliczek gruntowych i wszystkie inne inwestycje, które zrealizowaliśmy w tak krótkim czasie - wylicza Siuda.
Zaznacza też, że będzie się od decyzji odwoływać, bo jego zdaniem argumenty Rafała Bruskiego nie mają żadnego uzasadnienia.
Przypomnijmy, że Jan Siuda pełni funkcję dyrektora ZDMiKP od wiosny 2007 roku. Stanowisko objął z opinią świetnego inżyniera i uznanego projektanta mostów. Wkrótce jednak pod jego adresem popłynęła fala krytyki. Najpierw mieszkańcy wytknęli mu brak koordynacji prac drogowców z innymi miejskimi służbami, a potem rowerzyści usłyszeli od niego, że jak chcą wygodniej jeździć na zatłoczonych ulicach, to mają sobie kupić węższe rowery.
Więcej w sobotnim wydaniu "Gazety Pomorskiej"...
Czytaj e-wydanie »
