Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Ibrahim Kalwas: - Praktykuję miłość, która powinna być podstawą każdej religii [rozmowa]

Karina Obara
Karina Obara
Piotr Ibrahim Kalwas: - W Polsce potrzebna jest w tej chwili partia centroprawicowa, taka chrześcijańska demokracja, jaka w Niemczech ma się dobrze od dekad: prodemokratyczna, prounijna, która odciągnie tę część Polaków głosujących na PiS od populizmu w kierunku demokracji i liberalnego myślenia. Ale z zachowaniem konserwatywnych wartości, które są Polakom wciąż drogie.
Piotr Ibrahim Kalwas: - W Polsce potrzebna jest w tej chwili partia centroprawicowa, taka chrześcijańska demokracja, jaka w Niemczech ma się dobrze od dekad: prodemokratyczna, prounijna, która odciągnie tę część Polaków głosujących na PiS od populizmu w kierunku demokracji i liberalnego myślenia. Ale z zachowaniem konserwatywnych wartości, które są Polakom wciąż drogie. Hasan Kalwas
- Nie zdołamy w Polsce od razu zrobić Amsterdamu - mówi Piotr Ibrahim Kalwas, pisarz i polski muzułmanin. - Polacy są społeczeństwem zachowawczym, większość deklaruje się jako katolicy. Nie można na siłę wprowadzać zachowań z liberalnej części Europy Zachodniej. To rodzi odwrotny skutek. I jest miodem na serca prawicowych populistów, głównie PiS-u. Im więcej takich zachowań próbują implementować na siłę liberałowie czy lewica, tym większy opór i tym gorzej dla opozycji, która nigdy nie odsunie PiS od władzy. Niewykluczone, że minie kolejne pokolenie, zanim w Polsce normalne staną się małżeństwa jednopłciowe. Nic nie zatrzyma nowoczesności, ale w pewnych społeczeństwach zmiany obyczajowe trzeba wprowadzać powoli, a nie na hurra.

- Minęło już 18 lat, odkąd przeszedł pan na islam. Czy teraz zrobiłby pan to samo?
- Odpowiedź nie jest łatwa. 18 lat temu byłem innym człowiekiem. Potrzeby duchowe mam takie same, więc mogę powiedzieć, że tak, zrobiłbym to samo. Jest mi bardzo bliski islam suficki i gdybym w tej chwili przechodził na islam, zacząłbym od islamu sufickiego, a nie od tego mainstreamowego.

- Pamiętam pana książkę "Salam", w której opowiadał pan o swojej fascynacji islamem. Wówczas nie dostrzegał pan w nim zagrożeń.
- Oczywiście, byłem neofitą, nie kryję tego. Fascynowałem się islamem bezkrytycznie. Paru rzeczy bym już nie napisał, inaczej je postrzegam. Wiele jednak wartości wciąż mam za piękne, praktykuję je, np. miłość, która powinna być podstawą każdej religii. Pielęgnuję w sobie miłość do bytu, do życia, do drugiego człowieka, zwierzęcia, istoty. W islamie podoba mi się szacunek dla starszych, dla rodziny, opieka nad biednymi, która jest naprawdę godna pozazdroszczenia dla nas, ludzi Zachodu. Mieszkałem osiem lat w Egipcie, biednym kraju, ale nigdy nie spotkałem kogoś, kto by głodował. Ludzie tam niesłychanie pomagają sobie nawzajem. Bardzo mnie to porusza, ale nie zmienia faktu, że stałem się krytykiem islamu.

Policja. Ponad 50 tys. podróżnych przyjechało koleją na PolAndRock Festival 2018

- Mieszkał pan w Aleksandrii, dlaczego pan ją porzucił dla Malty?
- Chodziło o bezpieczeństwo. Piszę od dawna teksty dla polskich mediów o egipskiej polityce, co w Egipcie jest zajęciem dość niebezpiecznym dla reportera. Po napisaniu książki krytycznej wobec Egiptu "Egipt. Haram halal", mimo że ta książka nie została przetłumaczona na język arabski, zacząłem się obawiać o siebie i rodzinę. To kraj policyjny, zwłaszcza teraz, po przejęciu władzy przez wojsko, wszystko tam może się zdarzyć. W ostatnim czasie wydalono stamtąd wielu dziennikarzy zachodnich za szczere pisanie.

- Nie porzucił pan go ze względów religijnych?
- Ależ nie. W Egipcie, w którym zostawiłem kilka wspaniałych przyjaźni, można mieszkać nad Morzem Czerwonym, wygodnie, w kurorcie, gdzie kwestie religijne w ogóle człowieka nie dotyczą. Mój stosunek do islamu nie ma zawiązku z tym, gdzie mieszkam, to raczej sprawa przemyśleń i rozterek duchowych, od których człowiek wierzący nigdy nie jest wolny.

- Ostrzega pan jednak, aby nie wpuszczać muzułmanów do Europy. Dlaczego?
- Nie tyle nawołuję, aby w ogóle nie wpuszczać, ale by bardzo kontrolować napływ imigrantów muzułmańskich. Żadna inna grupa uchodźcza nie sprawia takich kłopotów, głównie natury obyczajowej. Temu nikt nie zaprzeczy. To nie znaczy, że wszyscy muzułmanie są fundamentalistami czy terrorystami, bo tak nie jest. Jednak pierwiastek przemocy wśród muzułmanów jest największy.

- Z czego to wynika?
- Ta religia niesie w sobie dużą przemoc. Wprawdzie w judaizmie też jest zawarty pierwiastek przemocy, ale on został złagodzony i ograniczony. Judaizm agresji właściwie nigdy nie stosował, bo od początku przykazania starotestamentowe były tak tłumaczone, aby nie szkodzić drugiemu człowiekowi. W islamie dominuje niestety religijna dosłowność. Stąd nieprzystosowanie islamu do nowoczesnych czasów. Islam nigdy nie został poddany żadnym zasadniczym reformom, które przysposobiłyby go do zmieniających się epok. Jest jak skała, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, które przeszło oświecenie. Muzułmanie są dumni z tego, że ich religia nie podlegała nigdy reformom. A to sprawia, że islam staje się zagrożeniem dla liberalnych cywilizacji.

- Ale jak to możliwe, że w tym niereformowalnym islamie, uchował się sufizm, mistyczny nurt oparty na miłości i pięknie?
- To wszystko zależy od ludzi. Jest część społeczności islamskiej, która sufizm ma za źródło życia. Jednak w samym islamie, co najmniej od końca XIV w., nie nastąpił żaden przełom intelektualny, żadna rewolucja idei. Próby reform spełzają na niczym, bo nauka w cywilizacji islamu praktycznie nie istnieje. W cywilizacji zachodniej, która też miała swoje straszliwe momenty, ludzie jednak myślą krytycznie. Chrześcijaństwo podlegało wielu zmianom i interpretacjom, dzieliło się, walczyło ze sobą, doświadczało fermentu intelektualnego, co spowodowało, że ludzie nauczyli się podchodzić do świata przez pryzmat krytycznego myślenia o sobie, kosmosie, Bogu. W islamie wciąż jest zapatrzenie w niebo, a jego wyznawcy myślą kategoriami, jakie są zapisane w Koranie, niepoddawanemu ani jednej interpretacji. Moim zdaniem, ostatnim wielkim naukowcem muzułmańskim był Ibn Khaldun, to był XIV w.

- A czy to nie jest tak, że ci, którzy uciekają teraz z krajów muzułmańskich dotkniętych wojnami i nędzą, chcą się wyrugować z tego islamskiego skostnienia?
- Uciekają przede wszystkim z powodu biedy. Są to imigranci, nie uchodźcy, bo nie mają szans żyć tam godnie. Dopiero drugi powód to wojny, konflikty i przemoc.

- A czy nie są to najodważniejsi muzułmanie? Przecież mimo wielkiego ryzyka, że mogą utonąć, stawiają wszystko na jedną kartę. Czy ich determinacja może być początkiem reformy islamu?
- Nie sądzę. To zbyt optymistyczne myślenie. Uciekają przede wszystkim ludzie prości. Nie płyną do Europy lekarze, artyści. Intelektualistów, kwiatu islamu jest wśród nich niewielki procent. Żaden z moich znajomych egipskich inżynierów, profesorów nie marzył i nie chciał uciekać do Europy. Niektórzy chcieli się rozwijać podczas europejskiego stypendium, ale zawsze pragnęli wrócić do domu. Za to każdy przeciętny Egipcjanin marzył o tym, aby prędzej czy później wyjechać do Europy, bo nie widział dla siebie żadnych szans w kraju. Nie łudźmy się, płyną do nas ludzie, którzy nie mają intelektualnego bagażu, potrafiącego wzbogacić Europę. W domu zaś nie zostawiają swoich nawyków obyczajowych czy religijnych.

- I to są fundamentaliści?
- Nie, ale na pewno tradycjonaliści, którzy praktykują islam w sposób zachowawczy, widzący świat w kategoriach czarno-białych. Ich wizja Europy jest bardzo ograniczona. Stąd problemy w Unii Europejskiej związane z tymi ludźmi. Nie znają naszej kultury i nie potrafią się do niej dostosować. Podstawowym zadaniem Europejczyków wobec nich powinna być edukacja, za pomocą której można by ich było z nami integrować. To jednak często skazane jest na niepowodzenie.

- Dlaczego?
- Bo pierwiastek irracjonalnego myślenia w tych ludziach przeszkadza w asymilacji.

- My wprawdzie nie mówimy inszallah – co będzie, to będzie, jak coś się udało, chwalimy Boga, a jak nie, to też sprawa Boga. Ale przecież wielu wierzących katolików też posługuje się irracjonalnym myśleniem.
- Zgoda. W Polsce ten pierwiastek konserwatywny i zachowawczy jest wciąż obecny w przestrzeni publicznej, ale to bardziej łagodna forma tradycjonalizmu. Mimo całej głupoty i agresji środowisk takich jak Radio Maryja z Rydzykiem na czele czy narodowców, póki co nie wzywa się nikogo do wysadzania w powietrze, mordów honorowych czy obrzezania kobiet. Pierwiastek przemocowy w polskiej wersji tradycjonalizmu katolickiego jest inny. Porównywanie ojca dyrektora z bin Ladenem, co często się zdarza w mediach społecznościowych, jest nie na miejscu.

- Nie obawia się pan, że uznają pana za kogoś, kto przyklaskuje obecnej władzy, która boi się obcych i zaraża tym lękiem elektorat? Jest pan przecież wierzący, wydaje mi się więc, że też nie może pan spokojnie patrzeć na to, że toną całe rodziny, chcące dostać się do Europy?
- Oczywiście, że boli mnie to, że tak wielu ludzi ginie przeprawiając się przez morze. Nikt nie ma pomysłu, jak rozwiązać problem imigrantów, choć Unia Europejska zaczyna coraz lepiej sobie z nim radzić, bo z każdym rokiem sprawniej współpracuje z rządami krajów afrykańskich i arabskich. Nic nie poradzę na to, że moje poglądy, doświadczenia, słowa, mogą być używane przez rządzących w Polsce. Jestem muzułmaninem. Mam prawo i obowiązek wypowiadać się na temat swojej religii i współwyznawców. Krytykuję też władzę w Polsce, bo nie podoba mi się to, co robi, cofając nas w rozwoju i posługując się w rządzeniu rozbudzaniem ukrytych lęków. Owszem, w tym jednym punkcie, aby ostrożnie przyjmować muzułmanów do Europy, jesteśmy z PiS zbieżni, ale moją intencją nie jest wspieranie rządu, lecz stanięcie w prawdzie wobec tego, czego doświadczyłem, zobaczyłem i przewiduję w dłuższej perspektywie.

- A co pan myśli obserwując to, co się teraz w Polsce dzieje: powrót do nacjonalizmu, łamanie konstytucji, lęk przed obcymi?
- Niestety, jedną z kart przetargowych w Polsce są właśnie uchodźcy. Polacy bardzo się boją napływu muzułmanów do Polski. Nic na to nie poradzimy, tak po prostu jest. Nie można na siłę ani Polaków uczyć islamu, ani przekonywać, że islam jest niegroźny. Środowiska liberalne nie potrafią jednoznacznie wypowiedzieć się na temat uchodźców i imigrantów, a Zjednoczona Prawica to wykorzystuje. Opozycja nie uwzględnia tego strachu przed muzułmanami, a PiS go doskonale wyczuł i nie walczy z nim, raczej umiejętnie za nim podąża.

- No, ale na nim buduje narrację narodowego zjednoczenia przeciw obcym i rozgrywa Polaków.
- To prawda, tym bardziej opozycja powinna się obudzić i wsłuchać w lęk Polaków, a nie żądać od nich, aby popierali coś, czego w głębi duszy się boją.

- Czy wyobraża pan sobie ekumeniczny dialog islamu z chrześcijanami? Przecież pan też wszedł w islam jako dorosły człowiek, mówił pan kiedyś, że uwierzył w Allaha tak, jak stał.
- Moja konwersja to prywatna sprawa. Każdy indywidualnie traktuje swoją drogę do Boga bądź do ateizmu. Większość Polaków ma przed oczami to, co złego muzułmanie dotychczas zrobili w Europie. Nie chcą widzieć tych dobrych rzeczy, zresztą na tle wysadzania siebie i innych w powietrze, te dobre bledną. Zamachy terrorystyczne popełniają przede wszystkim muzułmanie, a nie Europejczycy czy wyznawcy innych religii. To, że terroryzmem para się zdecydowanie mniejsza część muzułmanów, nie przekona przeciętnego obywatela. Polacy nie chcą tego u siebie. Nie mają też ochoty zaczynać ekumenicznego dialogu, bo boją się, że w pewnym momencie wszystko może się wymknąć spod kontroli. Mają prawo się bać.

- Tak samo boimy się małżeństw jednopłciowych czy legalizacji związków partnerskich. Wielu uważa, że wprowadzenie do Polski takich aberracji zrobi z nas ten głupi Zachód, który nie panuje nad społeczeństwem.
- To się wpisuje w polski konserwatyzm i tradycjonalizm, ale oddzieliłbym lęk przed muzułmanami od lęku przed małżeństwami jednopłciowymi. No cóż, jesteśmy takim krajem, nie zdołamy w Polsce od razu zrobić Amsterdamu. Polacy są społeczeństwem zachowawczym, większość deklaruje się jako katolicy. Nie można na siłę wprowadzać zachowań z liberalnej części Europy Zachodniej. To rodzi odwrotny skutek. I jest miodem na serca prawicowych populistów, głównie PiS-u. Im więcej takich zachowań próbują implementować na siłę liberałowie czy lewica, tym większy opór i tym gorzej dla opozycji, która nigdy nie odsunie PiS od władzy. Niewykluczone, że minie kolejne pokolenie, zanim w Polsce normalne staną się małżeństwa jednopłciowe. Nic nie zatrzyma nowoczesności, ale w pewnych społeczeństwach zmiany obyczajowe trzeba wprowadzać powoli, a nie na hurra.

- Ten proces trwa. Gdyby ruchy oddolne milczały, być może nigdy byśmy się nie zmienili, i byłoby jak w islamie.
- I jeszcze ten proces potrwa. My intelektualiści, ludzie otwarci, liberałowie, musimy uwzględniać, że np. cała ściana wschodnia jest bardzo osadzona w tradycji, łatwo nie dopuści do siebie zmian w obyczajowości. Z tego samego powodu tak trudno zmieniać islam, bo większość muzułmanów tej zmiany nie chce.

- A to, że nie chcą, nie jest przypadkiem usprawiedliwianiem zła, zwłaszcza gdy mówi pan: nie chcą, to zostawcie ich w spokoju?
- Środowiskom opozycyjnym, nazwijmy je heretyckimi, też jest w islamie bardzo ciężko. Ale one również, podobnie jak nasza opozycja, chcą wprowadzać zmiany już, szybko. I to w społeczeństwie, które jest totalnie tradycjonalistyczne. Gdy robiłem wywiady z egipskimi ateistami, którym na co dzień grozi kara śmierci, zdałem sobie sprawę, że to, co oni chcą zmienić w swoim kraju, jest walką z wiatrakami. Mimo to, robią swoje i my, ludzie Zachodu, powinniśmy im w tym pomagać. Tak jak naszym liberałom w Polsce pomagają liberałowie europejscy. Nowoczesność, która wkracza w każdą sferę życia jest nieunikniona, ale wprowadzajmy ją z głową.

- Czyli jak?
- No na pewno nie tak, jak zrobiły to redaktorki z "Wysokich obcasów" publikując okładkę z kobietami, które na koszulkach miały napis: "Aborcja jest ok". Ta akcja osiągnęła odwrotny skutek, mnóstwo ludzi niepewnych, na kogo głosować, zwróciło się wtedy przeciwko środowiskom liberalnym. Byli oburzeni takim, okropnym zresztą, zachowaniem, bo aborcja nie jest ok. Prawo do aborcji tak, ale usunięcie ciąży samo w sobie nie jest ok. Taka prowokacja jest po prostu głupia. Na szczęście część redaktorów „Gazety Wyborczej” wypowiedziało się krytycznie na ten temat, co świadczy o tym, że medium to jest pluralistyczne i przez to społecznie bardzo potrzebne.

- Jak więc postępować z wyborcami, aby wróciła w Polsce normalność?
- W Polsce potrzebna jest w tej chwili partia centroprawicowa, taka chrześcijańska demokracja, jaka w Niemczech ma się dobrze od dekad: prodemokratyczna, prounijna, która odciągnie tę część Polaków głosujących na PiS od populizmu w kierunku demokracji i liberalnego myślenia. Ale z zachowaniem konserwatywnych wartości, które są Polakom wciąż drogie. Taka partia mogłaby stopniowo przeprowadzić Polskę od zachowawczości i konserwatyzmu w kierunku Europy Zachodniej, gdzie wolność wyboru jest wartością najwyższą i pozostaje sprawą sumienia. Ubolewam, że nie ma teraz takiej partii. Opozycja zachowuje się skandalicznie, nie słucha ludzi. Na PiS głosuje ok. 40 proc. wyborców. Połowa z nich to twardy elektorat, druga połowa kiedyś głosowała na PO, PSL czy SLD. A opozycja nie ma żadnego pomysłu, aby ich z powrotem przywrócić do liberalnego świata wartości, gdzie mądrość i rozwaga stopniowo zmienia najtwardsze nawet serca.

Obecnie trwający okres zasiłkowy rozpoczął się w październiku 2017 i potrwa do końca września br. By zachować kontynuację w wypłacie świadczenia 500 plus, trzeba co roku składać nowy wniosek. Aby przejść do kolejnego zdjęcia przesuń stronę gestem lub kliknij strzałkę w prawo na zdjęciu.

Uwaga! Musisz to zrobić, bo możesz stracić za chwilę 500 Plus

opis

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska