Tego nie dowiecie się od polityków PiS, którzy na trudne pytania nie odpowiadają podczas konferencji prasowych. A jest się czego bać, gdy się wie, że Věra Jourová, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej odpowiedzialna m.in. za praworządność, zapowiedziała podczas konferencji w Monachium, że wypłaty z budżetu UE będą uwarunkowane przestrzeganiem zasad praworządności przez państwa członkowskie.
Prezydent Andrzej Duda podczas niedawnej konwencji przekonywał, że kraj jest w coraz lepszej kondycji, a PiS robi wszystko to, czego oczekują "nasi" Polacy. Słowem jednak nie wspomniał, że naginanie prawa przez PiS w Polsce może się dla nas skończyć fatalnie.
Istnieje realne zagrożenie, że nie dostaniemy miliarda euro.
Istnieje bowiem realne zagrożenie, że nie dostaniemy miliarda euro, czyli połowy z kwoty alokowanej dla Polski w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. FST jest instrumentem, który wspiera wdrażanie Zielonego Ładu dla Europy. Polski rząd nie pali się do jego podpisywania. Premier Morawiecki uznał to za historyczne zwycięstwo, bo rzekomo utarł Unii nosa, ale będzie to raczej powód, by mocno wkurzyć Polaków, gdy z Unii nie popłynie, jak od lat, strumień potrzebnych pieniędzy.
Nie wiem, skąd w PiS przekonanie, że jesteśmy tak bardzo ważni i żadnych konsekwencji nie poniesiemy, jeśli będziemy notorycznie wyłamywać się ze wspólnoty. Wygląda to wszystko tak, jakby obóz rządzący tracił czujność i sam sobie kopał dołek. 80 proc. Polaków popiera bycie w Unii, bo wciąż czerpiemy z tego głównie korzyści. Nie doświadczyliśmy jeszcze żadnej unijnej sankcji, więc PiS wmawia nam, że to tylko straszenie, a Unia się nie odważy. Kryzys unijnych wartości staje się jednak tak dotkliwy, że rozlewa się już po wszystkich krajach. Aby nie zrobić z Unii Europejskiej wydmuszki, politycy unijni będą musieli zachować się stanowczo.
PiS ma jeszcze czas, aby nie robić głupstw. Może wrócić do konsultacji społecznych, przywrócić szacunek sędziom i walczyć o klimat. Jeśli nie, wszystkich nas pociągnie na dno...
