W artykule napisaliśmy, że od 1 stycznia 2023 r. wysokość najniższego wynagrodzenia wyniesie 3490 zł brutto, a pół roku późnej 3600 zł. Jak wiadomo, jest ono wolne od zajęcia komorniczego i zdarza się, że pracownicy kombinują. Czyli, formalnie zarabiają minimalnie, a w rzeczywistości więcej trafia do ich kieszeni (na czarno).
Oto ten artykuł:
Na pieniądze z ręki do ręki decydują się głównie osoby zadłużone, chodzi o to, żeby uniknąć płacenia zobowiązań. Są to również pracownicy, którzy po prostu chcą zarobić więcej na rękę. Firmy w to wchodzą, bo wtedy płacą niższe ZUS i podatki.
Teraz mają więcej wypłaty, ale na starość będzie płacz
Jak się mają formalne zarobki na umowie do rzeczywistości? Oto kilka opinii z mediów społecznościowych.
- "Niestety, bardzo często firmy oszukują, dając na umowach oficjalnie np. trzy ósme lub jedną czwartą etatu, a tak naprawdę pracownik pracuje 160 godzin. Na konto dostaje wynagrodzenie z zaniżonej umowy, a reszta idzie do ręki. Skala tego zjawiska jest tak duża, że trudno to sobie nawet wyobrazić, zwłaszcza w budowlance, handlu i gastronomii" - tak nasz artykuł komentuje pan Tomasz.
- Pan Robert: "Cudownie, dziś więcej zarobią, a potem będzie wielki płacz, jak ZUS wyliczy im emeryturę".
- Pan Błażej: "Pracodawcy oszukują we współpracy z pracownikami. Tylko ten, co bierze pieniądze na czarno do ręki, będzie później klepał biedę na emeryturze".
- Pani Ewa: "Właściciele firm, którzy godzą się na takie praktyki to są zwykli "Janusze biznesu". Mają przez to niższe koszty pracy, ale oficjalnie narzekają, że są duże i muszą podnosić ceny".
- Pan Piotr: "W kopercie dostają pieniądze za robotę ci, co mają na głowie komorników".
- Justyna: "Niektórzy są na umowach, gdzie wymiar pracy wynosi osiem godzin, a harują po 12-16 godzin. Godzą się na formalną wypłatę jak za osiem godzin, żeby te kilka złotych dostać dodatkowo na lewo".
- Ewelina: "W mojej firmie wszyscy dostają część wypłaty w kopertach".
- Barbara: "Nic nowego, tak było, jest i będzie".
"Wie, jak nie płacić długów. Taki sprytny"
Z badań wynika, że w Polsce jest ciche przyzwolenie na pracę na czarno, żeby np. nie płacić długów.
Potwierdza to Robert Damski, komornik przy Sądzie Rejonowym w Lipnie: - Dostałem sygnał, że dłużnik pracuje na czarno, więc go zapytałem czy nie zapłaci choć symbolicznej sumy na zaległe alimenty. Usłyszałem wtedy od niego, że nie zamierza "dorabiać" komornika. Kontynuowałem: "Ale pan nigdy nic nie zapłacił", na co padła radosna odpowiedź: "Bo ja jestem bardzo sprytny.
Damski podsumowuje: - W pracy komornika bardzo często słyszę od dłużników, że żyją z niczego. Bardzo mnie fascynuje to zjawisko i chciałbym kiedyś poznać sekret ich działania. Bo przecież nie można żyć z niczego!
