26-letni Przemek Cwynar przemierza Wisłę od 18 maja, wczoraj przekroczył granice naszego województwa. Do Bałtyku powinien dotrzeć na dniach. - Będę wcześniej niż planowałem, bo dolną Wisłą płynie się szybko i spokojnie, jak po autostradzie - ocenia.
Pan to jesteś twardziel
Co ciekawe, wcześniej nie żeglował. Owszem, był na łódce, ale nie sterował żadną, a tym bardziej tratwą, złożoną z drzwi od łazienki, kilku baniek po ropie i niskich burt, skleconych z paru desek. - Woda świetnie niesie z brzegu różne komentarze. Najczęściej słyszę: Matko Boska! Za milion dolarów nie wsiadłabym na coś takiego! - opowiada Przemek.
A on? Nie bał się tak od razu spływać Wisłą? I to na drzwiach? - Nie, dopóki się nie wywróciłem. To było na początku, kiedy rzeka ma wartki nurt - wspomina. W kość dał mu Wisłok. Najbardziej kamienie na dnie, które mogły zniszczyć "podwozie". - W trzeciej dobie miałem załamanie. Już zacząłem się zastanawiać nad powrotem do domu, gdy zobaczyłem domki kempingowe. Pomyślałem, że tam się zregeneruję. Właściciel tego kempingu skojarzył mnie z Markiem Kamińskim, który też spływał Wisłą i u niego nocował. "Ale pan to jesteś przy nim twardziel. On miał kajak i ekipę, która jechała za nim samochodem" - powiedział i mnie tym bardzo pokrzepił.
Nie zdążyłbym na mecz
Ruszył w drogę i zauważył, że to droga czysta: - Nie ma śmieci, smrodu. Za to są zwierzęta, które nie słyszą, gdy się do nich zbliżam. Bobry, lisy, dziki, kuny, różne ptactwo. Jednej nocy dziki ryły kilka godzin przy moim namiocie. To były emocje!
Ciągną go też emocje sportowe. - W piątek nie mogłem dotrzeć do Świecia, jak planowałem, bo nie zdążyłbym na mecz. Skorzystałem więc z gościnności ludzi, którzy mają działki nad Wisłą w Chełmnie.
Ludzie pomagają mu chętnie. Kierowca tira przewiózł tratwę przez tamę we Włocławku, bydgoszczanie z Fordonu ugościli go w domu. - To pozytywna wyprawa i żeby finał też był taki, wymyśliłem, że nie zachowam tej tratwy. Oddam ją Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Może ktoś ją zechce?