W Inowrocławiu właśnie zaczęły kwitnąć kasztanowce. Specjaliści twierdzą, że w br. nie trzeba będzie zabezpieczać kompresami ich pni przed niebezpiecznym pasożytem, jakim jest szrotówek kasztanowcowiaczek.
Mały szkodnik
Owad po raz pierwszy zaatakował inowrocławskie kasztanowce w 2001 roku. Liście drzew, choć było jeszcze lato, szybko żółkły i opadały. - Kasztanowcowiaczek prędko zaaklimatyzował się w Inowrocławiu, atakując coraz więcej drzew. Początkowo w naszym mieście ze szkodnikiem walczono poprzez grabienie opadłych liści i kompostowanie ich w Zakładzie Utylizacji Odpadów Komunalnych - mówi Anna Patyk, rzecznik ratusza. Metoda ta, przy tak zmasowanym ataku owada, okazała się mało skuteczna.
Jedni z pierwszych
Ponad 700 kasztanowców, które stanowią szczególną ozdobę inowrocławskiej strefy uzdrowiskowej i samych Solanek postanowiono ratować poprzez zastosowanie specjalnych kompresów na pniach. - Byliśmy jednym z pierwszych miast w kraju, które skorzystało z tej metody. Okazała się ona skuteczna i w porównaniu z innymi bezpieczna dla środowiska - dodaje pani rzecznik.
Foliowe opaski, które uniemożliwiały przedostawanie się owada na wyższe partie kasztanowca pojawiły się na inowrocławskich drzewach w 2005 i 2006 roku. Owijano nimi nie tylko pnie kasztanowców stojących na terenach miejskich, ale również i te na prywatnych posesjach.
Na razie nie spokój
- Z prowadzonych obserwacji wynika, że liście na drzewach kasztanowca zaczęły utrzymywać się do przełomu października i listopada - zauważa Anna Patyk.
Na razie inowrocławskim kasztanowcom nic nie zagraża. Mają wspaniałe zielone liście i właśnie zakwitły. Mimo to, miejskie służby cały czas mają drzewa na oku. Jeśli okaże się, że szrotówek znów zacznie atakować, natychmiast zostanie podjęte leczenie.