Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po amputacji nóg porusza się na wózku, ale tylko w domu. Ma już dość takiego życia

(pak, has)
Wyjeżdżając na taras pan Wiesław odpycha się ręką od framugi drzwi. - A w mieście o co się oprę? - pyta
Wyjeżdżając na taras pan Wiesław odpycha się ręką od framugi drzwi. - A w mieście o co się oprę? - pyta fot. joanna bejma
- Straszna choroba. Trafiło na mnie, ale chcę być samodzielny - mówi pan Wiesław z Barcina. Marzy, by ruszyć się do miasta. Do ludzi. Boi się, że sam nie pokona krawężnika. - Pomóżcie - prosi.

Ma 52 lata. W ciągu 19 lat po kawałku obcinano mu kończyny. Najpierw prawą nogę, potem lewą. Powód? Choroba Bürgera (zakrzepowo-zarostowe zapalenie tętnic).
Zaczęło się od niegroźnego z pozoru wypadku w 1991 roku. - Pracowałem na kolei. Pewnego dnia uderzyłem się w duży palec prawej nogi - wspomina.

Wtedy skończyło się na ściągnięciu paznokcia. Dwa lata później palec zaczął boleć. Ból był niesamowity. Nie pozwalał spać. Pan Wiesław brał specjalne leki. Nie pomogły. - Palec gnił, ropiał, w końcu odpadł - opowiada.
W 1999 roku w bydgoskim "Bizielu" obcięto mu nogę przed kolanem. Choroba nie dawała za wygraną. Kolejna amputacja, tym razem drugiej kończyny, konieczna była już w następnym roku (wykryto gronkowca złocistego). Od tego momentu - przez 9 kolejnych lat - pan Wiesław przyzwyczaił się do dwóch protez i starał się normalnie funkcjonować. Do czasu...

- W ubiegłym roku robiłem taras przed domem. Wtedy skaleczyłem się w jeden z kikutów. Rana się nie goiła. Usłyszałem, że "gronkowiec się obudził". Lewą nogę skrócono mi o 5 centymetrów, potem ucięto ją do połowy uda.
Pan Wiesław do nikogo nie ma pretensji. Nikogo nie wini. - Choroba to choroba - mówi.
Jedyne, czego pragnie, to nauczyć się sprawnego poruszania się na wózku inwalidzkim. - Byłem tylko raz w sanatorium, ale tam mną specjalnie się nie zajmowano. Dziennie rehabilitacja trwała pół godzinny. Przez resztę dnia siedziałem. Mam dość życia w zamknięciu. Chcę zobaczyć miasto. Obawiam się jednak, czy sam podołam poruszać się na wózku. Nie wiem, czy pokonam krawężniki. Czy jest ktoś, kto mi pokaże, jak to się robi? - pyta.

Boi się, że na pięciu amputacjach może się nie skończyć. - Ręce mam sprawne, ale opierając się na kulach ujdę co najwyżej 50 metrów - przypuszcza.
Skontaktowaliśmy się z kilkoma instytucjami w regionie, które pomagają niepełnosprawnym.

- Mamy instruktorów, którzy sami poruszają się na wózkach. Jeżdżą do osób, które próbują się usamodzielnić i udzielają cennych wskazówek. Nic tak dobrze nie działa, jak przykład drugiego, niepełnosprawnego człowieka. Na pewno będziemy mogli temu panu pomóc - zapewniła nas Aleksandra Jaźwińska z Biura Regionalnego Fundacji Aktywnej Rehabilitacji w Bydgoszczy.

Pomoc zaoferowała także Ewa Ganc-Gobiecka z Ośrodka Informacji dla Osób Niepełnosprawnych Caritas Polska w Inowrocławiu. - Wiem, że w Ciechocinku działa Centrum Niezależnego Życia, które organizuje turnusy rehabilitacyjne dla osób poruszających się na wózkach. Tam na pewno nauczą, jak się jeździ po mieście.
Informację tę potwierdza Krzysztof Sieradzki z Centrum Niezależnego Życia.
I dodaje: - Także w Bydgoszczy, przy ul. Powstańców Wielkopolskich, organizowane są spotkania dla tych, którzy chcą się nauczyć poruszać na wózku inwalidzkim - mówi.
Od 27 lat, po wypadku komunikacyjnym, też jeździ na wózku. Pytany, co było dla niego najtrudniejsze, kiedy po raz pierwszy chciał opuścić mieszkanie, mówi: - To, że trzeba było wyjechać.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska