Aleksandrowski festiwal to właściwie jedyna impreza w roku, organizowana w mieście na tak szeroką skalę, z przymiotnikiem "międzynarodowy" w tytule. Wydawałoby się, że nic tylko być dumnym. Okazuje się jednak, że nie do końca. Według niektórych mieszkańców Aleksandrowa, ale nie tylko tego miasta, jego nazwa jest co najmniej niefortunna. Co najmniej, bo spotkaliśmy się też z opiniami, że nie tylko rani uczucia Polaków, ale nawet gloryfikuje zaborców.
Do naszej redakcji list w sprawie tytułu festiwalu przysłała Julianna Rybowicz z Aleksandrowa. Pani Julianna podkreśla, że treść festiwalu - koncerty, sesja popularno-naukowa - jest godna pochwały, nie rozumie natomiast dlaczego był to festiwal "Dwóch Cesarzy" - niemieckiego Wilhelma I i rosyjskiego cara Aleksandra II. Byli to bowiem władcy
zaborczych państw
odpowiedzialni za bezwzględną germanizację i rusyfikację Polaków, tłumienie powstania styczniowego, wywózki na Syberię itd. "Mimo tak, brutalnej i antypolskiej polityki zostali kreowani na bohaterów. O czym świadczy również fakt, że w sali koncertowej widniały tylko ich dwa portrety, a brakło w ogóle symboli narodowych, godła i baw narodowych. Wchodząc do sali tak udekorowanej doznałam dziwnego uczucia i zrodziło się u mnie pytanie, gdzie ja jestem, co tutaj robię" - napisała w liście aleksandrowianka. - "Uprzejmie więc proszę, w imieniu grupy mieszkańców Aleksandrowa Kujawskiego, organizatorów Festiwalu o podanie idei, motywów kreowania tyranów i zaborców Polski na patronów tej imprezy. Wszak powszechnie wiadomo jest, że nadrzędnym celem "miłościwe nam wówczas panujących" była nie tylko likwidacja państwa polskiego".
Burmistrz Andrzej Cieśla tłumaczy, że impreza została zatytułowana w ten sposób, dlatego, że tytuł miał ją wyróżniać spośród wielu podobnych festiwali. Miał być chwytliwy. - Pod tym względem
idea była trafna
bo na sto pięćdziesiąt propozycji różnych samorządów, który wpłynęły do marszałka województwa z prośbą o dofinansowanie, nasz festiwal od razu zdobył uznanie - wyjaśnia burmistrz. - To był trafny wybór, jeśli chodzi o szukanie sponsorów.
Natomiast z nadanej nazwy burmistrz tłumaczył się już podczas samego festiwalu, i to nie raz.
- W przypadku wydźwięku samej nazwy jestem trochę innego zdania - mówi Andrzej Cieśla. - Organizujemy ją nie po to, żeby chwalić, czy gloryfikować zaborców. W tytule odnosimy__się do pewnego wydarzenia historycznego - rodzinnego spotkania dwóch władców, podczas którego nie były podejmowane żadne decyzje polityczne, dotyczące na przykład ludności polskiej - które ma wypromować miasto i dworzec kolejowy. Szczególnie, że to było wyjątkowe wydarzenie, bo władcy często się ze sobą w tym charakterze nie spotykali.
Burmistrz Cieśla zapewnia, że docierały do niego głosy krytyczne, ale były też osoby, które chwaliły koncepcję festiwalu i jego nazwę, bo koresponduje ona z samą ideą pojednania narodów. - Z drugiej strony to chyba specyfika Aleksandrowa, że próby wyjścia poza koncepcję lokalnego festynu od razu napotykają na opór i są torpedowane. Myślę, że nie należy mieszać kultury z polityką - dodaje burmistrz.