- Jeździ pan po Pomorzu, spotyka się z mieszkańcami. Co chce pan powiedzieć chojniczanom?
- Na pewno nie zamierzam ich oświecać, bo ludzie mają już tego po prostu dosyć. Jak przyjeżdżają do nich politycy i się wymądrzają. Chcę prosić o pomoc. Żebyśmy zrobili coś razem, żeby Polska się zmieniła.
- Co musi się zmienić w nas samych, żeby w kraju działo się lepiej niż teraz?
- Bardzo trudne pytanie. My, politycy, zresztą mamy niewielki wpływ na takie zmiany w świadomości. Ale myślę, że przede wszystkim niezbędne są czytelne reguły, których w naszym życiu politycznym brak. One nie powinny dawać szansy karierowiczom, ludziom skorumpowanym, po prostu złym. Jeśli do głosu dojdą ludzie uczciwi, o czystych rękach, jest większa szansa, że pójdziemy w dobrym kierunku. Teraz jest tak kompletny brak zaufania ludzi do władzy, że grozi to nieobliczalnymi konsekwencjami.
- Platforma Obywatelska ma receptę na przywrócenie zaufania?
- Nie ma gwarancji, że nam się to uda, ale trzeba wierzyć, że jest to możliwe. Bez tego w ogóle nie zabierałbym się do tej roboty. Chcemy na początek zebrać 500 tys. podpisów pod projektem referendum. By się ludzie wypowiedzieli, czy jest nam potrzebny tak liczny Sejm, czy musi być w naszym parlamencie Senat, czy warto zmienić ordynację na większościową i czy posłów, którzy złamali prawo, musi chronić immunitet. Jeśli przekonamy do tego pomysłu, to będzie to dobry znak.
Po co referendum?
Rozmawiała MARIA EICHLER

z Donaldem Tuskiem, wicemarszałkiem Sejmu, liderem Platformy Obywatelskiej